Ojciec będzie wściekły, kiedy się dowie, że już pierwszego dnia wagaruje, ale czego się robi dla przyjaciółki? Mały dzwoneczek wiszący nad drzwiami zadzwonił wraz z otwarciem przeze mnie drzwi do salonu tatuażu.
- Część Alex — podszedłem do lady, za którą siedziała wydzierana dziewczyna. - Jest Tom?
- Ni! Kochany! W końcu do nas wróciłeś — zaśmiała się perliście i cmoknęła mnie w policzek. - Tom teraz dziara. Usiądź sobie na sofie, dam ci katalog i może zaparzę twoją ulubioną herbatę co? - włączyła już czajnik i wsypała do kubka dwie łyżeczki cukru.
- Dzięki Alex. Jesteś wielka — rozsiadłem się na kanapie, podziwiając malunki na ścianach. - A co do katalogu nie musisz mi go dawać. Mam już zarys nowego dzieła — pochwaliłem się dumnie.
- Tak? - zapytała się zdziwioną dwudziestopięcio latka, zalewając przy tym napój bogów. - Zawsze jesteś niezdecydowany — podała mi gorący napar. - To, co to będzie?
- Dziewczyna ze skrzydłami, która trzyma lodową różę — mówiąc to, przed oczami stanął mi obraz Jess z rana. Długo nie zapomnę tego widoku.
- Czyżby nasz mały Nii się w końcu zakochał? - usłyszałem pełne podziwu pytanie.
- Myślę, że na razie jest to zauroczenie pewną osóbką, która daje mi nieźle w kość — zaśmiałem się.
Naszą rozmowę przerwało pojawienie się Toma, który żegnał klienta.
- Kopę lat stary — przywitałem się z dawnym przyjacielem. - Byłem na dzisiaj umówiony.
- Nii dobrze cię widzieć — uściskaliśmy się jak przyjaciele.- Jakbym mógł zapomnieć? Zapraszam na krzesło i do roboty! Wież już co chcesz?
- Tak Tom. Wiem — posłałem mu zaczepny uśmiech.
____
No cóż. Wizyta w salonie Toma trwała trochę dłużej niż przypuszczałem, ale opłacało się i to jak. Wyszedłem z salonu z nowym tatuażem, który znajdował się na prawym przedramieniu szczelnie ukryty pod bandażem.
Ciekawe czy jej się spodoba? Znowu myślałem o Jess i jej reakcji na nowy tatuaż, który przedstawiał ją. Na razie nie miałem zamiaru pokazywać jej nowego nabytku. Musi się ładnie wszystko zagoić, a przede wszystkim muszę ocieplić nasze stosunki. Ja ją bardzo, bardzo lubię, ale ona w dalszym ciągu nie przepada za mną. Westchnąłem zrezygnowany. Byłem smutny, że Jess nie chce się ze mną zadawać. Może powinienem ją zostawić w spokoju? Tak by było najlepiej dla mnie i dla mojego serca, które oszalało na jej punkcie.
___
Będąc już w akademiku, zmieniłem opatrunek i przebrałem się starannie, ukrywając bandaż pod czarną bluzą z kapturem. I tak była zima, ale przeważnie zimno mi nie przeszkadzało. Dałem jeść mojej królewnie, która się domagała pieszczot. Niestety musiałem już iść, żeby zobaczyć co porabia Jess.
W pokoju jej nie znalazłem ani w całym akademiku. Zamyśliłem się. No gdzie ona może być? Może jest w stajni.
___
Tak. Jess była w stajni. Siedziała przed boksem swojego konia i coś zacięcie pisała w pamiętniku? Może pisała o mnie? Jaki to jestem wspaniały i dzielny? I, że mnie lubi?! Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten pomysł. Może mnie lubi... Może...
Przyglądałem się dziewczynie od jakiegoś czasu ukryty za belami siana. Powiem całkiem szczerzę, że to było bardzo przyjemne uczucie. Patrzeć na osobę, która nie jest ci obojętna. W końcu nie wytrzymałem i podszedłem do niej, krzyczą: - Księżniczko.
- Nie nazywaj mnie tak idioto! - spojrzała na mnie szybko i zamknęła swój pamiętnik?
- Co tam piszesz ciekawego? - podszedłem bliżej.
- Nic, co powinno cię interesować — wstała z prędkością światła, a zeszyt wcisnęła niedbale do torby. Ruszyła szybko do wyjścia ze stajni.
- Ej! Jess — podbiegłem do niej, równając do jej kroku. - Jak tam w szkole?
- Jakbyś był to byś wiedział - wysyczała do mnie.
- Gniewasz się na mnie? - zapylałem ze skruchą w głosie. - Co zrobiłem nie tak?
- Co zrobiłeś?! - teraz już na mnie wrzeszczała. - Raczej czego nie powinieneś robić!
- Gniewasz się, że cię pocałowałem w czółko? - spojrzałem w jej piękne oczy.
- Tak! Żebyś wiedział, ale nie tylko o to! O to, że łazisz za mną jak pies, o to, że się o mnie martwisz i o to, że chcesz się ze mną zaprzyjaźnić! - z każdym jej słowem moje serce łamało się na kawałki. Maleńkie kawałeczki, które mnie dogłębnie raniły. - Ch*lera Nicolas! Mówiłam, że nie chce przyjaciół! Nie chce nikogo, a ty robisz wszystko na odwrót.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Miała racje. We wszystkim. Do tego moje serduszko bolała, ale czemu? Zauroczyłem się nią. W jej osobie, w jej charakterze. Niestety nie spodziewałem się, że odrzucenie będzie tak bolec. Odrzucenie? Tak właśnie mnie odrzuciła. Wybuchła i powiedziała wszystko, co jej leży na wątrobie.
- Masz racje - opuściłem wzrok na swoje buty. - Jak zawsze masz racje — powiedziałem cichutko pod nosem. Naprzeciwko mnie stała Jess, która ciskała gromami z oczu.
Zamknąłem swoje paczałki, bo zaczynały mi się pocić.
- Przepraszam Jess - wyszeptałem. Szybko się nad nią pochyliłem i cmoknąłem ją w nos. Delikatnie zagarnąłem jej długie piękne włosy za ucho i ostatni raz spojrzałem w czekoladowe tęczówki dziewczyny. - Przepraszam.
Odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem poszedłem przed siebie.
<<Jess?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz