Waliłem w drzwi od pokoju Jessici, cały czas powtarzając jak mantrę, żeby mnie wpuściła do pokoju. Moje nawoływania przerwały czarne ciernie, które porosły powłokę drzwi i klamki. Odskoczyłem od nich w ostatniej chwili, inaczej poraniłyby moje ręce. Choć i tak spróbowałem dostać się przez te badyle, które widząc moje próby przedarcia się, zwiększyły swoją objętość i powiększyły kolce, które poharatały moje dłonie.
- Jess — zrezygnowany szepnąłem do siebie. Zapadła cisza. Zamarłem bez ruchu, wsłuchując się w płacz dziewczyny. - Co robić? Co robić? - szeptałem do siebie, chodząc w kółko.
Stanąłem nagle w miejscu. Wpadłem na głupi, ale możliwy do wykonania pomysł. Szybko wybiegłem z akademika na mróz, który teraz mi różnicy nie robił. No może marzły mi stopy, bo byłem tylko w skarpetkach.
- Wietrze — powiedziałem na głos. - Potrzebuję twojej pomocy. Proszę, pomóż mi — znikąd zerwał się nagły zimny wręcz arktyczny wiatr. - Gdzie Jess ma okno? - zadałem pytanie, a przyjaciel mego ojca pomógł mi szukać.
*15 minut później*
To był fatalny pomysł. Spojrzałem w dół i aż zrobiło mi się niedobrze. Lubie wspinaczkę, ale pod presją nie wychodziła mi ona dobrze. Robisz to dla Jess. Robisz to dla Jess. Możesz się przez nią zabić, ale robisz to dla niej. Powtarzałem w umyśle jak mantrę.
Obecnie stałem na parapecie okna na trzecim piętrze, gdzie można powiedzieć, że tego parapetu nie było. Śnieg i lód, który tam zalegał, nie pomagał mi wcale. Jakbym miał sprzęt do wspinaczki, byłoby lepiej i bezpieczniej. Musiałem więc polegać na swoich rękach bardziej niż na nogach.
-Wietrze! Gdzie jest jej pokój? - jedyną odpowiedzią było zdmuchnięcie śniegu na parapecie okna, które było niedaleko mnie. - Dzięki. Tylko proszę, asekuruj mnie.
Powoli pokonałem dzielącą mnie odległość, brnąc do mojego celu. Przycupnąłem na wyznaczonym przez wiatr parapecie i zapukałem w okno, trzęsąc się z niepokoju i zimna. Choc jako dziecko Jacka Mroza nie odczuwałem aż tak zimna hipotermia i tak mi zagrażała.
- Jess — zapukałem w okno. - Wiem, że tam jesteś księżniczko i masz mnie wpuścić — powiedziałem pewnym głosem, szczękając zębami z zimna. - Porozmawiajmy na spokojnie, ok? - zadałem pytanie i czekałem na odpowiedź, która chyba nie miała nadejść. - Jess. Zaraz odmrożę sobie palce u rąk i nóg. W dodatku twoja magia mnie trochę poharatała. Nie chcesz chyba, mieć mnie na sumieniu jak zaraz tu wyzionę ducha? No, chyba że mam robić jako gargulec na tym parapecie lub lodowa rzeźba.
<Jess? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz