- To jak? - usłyszałam ponownie głos chłopaka.
- Jesteś głupi czy szalony? - spytałam odwracając się do niego przodem.
- Chyba jedno i drugie - uśmiechnął się ja dziecko.
- Coś ty syn dobrej wróżki, czy jak?
- Nie. Moim tata jest jack Mróz - odparł z dumą.
Uniosłam jedną brew. Alvaro usiadł na moim ramieniu kracząc na chłopaka.
- Słyszałeś pewnie, że moja matka potrafiła zmieniać swojego kruka w człowieka, prawda? - spytałam krzyżując ramiona.
- No tak, słyszałem.
- No, Alvaro - zwróciłam się do kruka by po chwili zmienić go w chłopaka. Po upływie kilku sekund obok mnie stał Alvaro w ludzkiej postaci, wysokiego mężczyzny. Był wyższy niż Nicholas.
Alvaro |
- Wow... - powiedział chłopak patrząc na 'kruka'.
- I wiesz pewnie, że nie tylko to potrafiła.
- No tak - odparł dalej przyglądając się Alvaro. Podszedł i chciał go dotknąć, ale ten pacną go w rękę.
- Mówiłam, ze to nie maskotka. - odparłam.
- Mimo wszystko... super... - zachwycał się tym, jakby pierwszy raz magię na oczy widział. - Dasz się poznać?
- A ty ciągle o tym? - westchnęłam. - Nie zniechęciłam się już?
- Jeśli mogę... - zaczął Alvaro niskim tonem, ale ponownie zmieniłam go w kruka. Usiał na moim ramieniu i spuścił łeb.
- Czemu nie dałaś mu powiedzieć? - spytał Nicholas.
- Bo jeśli zacząłby gadać, to by nie przestał. potrafi być jeszcze bardziej upierdliwy niż ty.
- Czemu taka jesteś? Dobra, rozumiem, że twoja matka jest zła, ale przecież pytałaś, czy wszystko jest ok.
- Tą... litość? odziedziczyłam po ojcu. Jako jedyną cechę. - odparłam znudzona.
- Kim jest twój ojciec?
- Tłumaczem, który jakoś uwiódł moja matkę dwa razy.
- Dwa razy?
- Mam starszego brata.
- Aha...
Westchnęłam i znowu ruszyłam przed siebie, a właściwie w kierunku stajni. Miałam ochotę na przejażdżkę. Chłopak jednak pozostał nieugięty. Poszedł za mną jak jakiś rzep. Gdy stanęłam przed boksem fryza, ten wyjrzał, ale widząc kogoś obcego zaczął rżeć głośno. Chłopak odsunął się kilka kroków do tyłu. Ja w tym czasie poszłam do osprzęt wałacha i zaczęłam go czyścić, a następnie siodłać. Zauważyłam, że Nicholas robi to samo. Wyprowadziłam Thunder'a z boksu i wsiadłam na niego.
- Jess? - spojrzałam na niego. Trzymał w ręce wodze swojego konia. - Mogę jechać z tobą?
- Zakazu nie ma - powiedziałam i popędziłam wałacha do galopu, kierując się do lasu. Po chwili usłyszałam stukot kopyt innego konia. Zwolniłam do kłusa.
- Dlaczego nie chcesz nikogo do siebie dopuścić? - spytał znowu.
- Bo nikt nigdy nie nauczył mnie kochać - odparłam, po czym ponownie popędziłam konia go galopu a potem do cwału.
Nicholas? Może ty ją nauczysz? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz