Po usłyszeniu imienia złej czarownicy, która wyrządziła trochę zamieszania, nie wiedziałem co powiedzieć. Dosłownie stałem jak słup soli i patrzyłem się na dziewczynę. Córkę Diaboliny.
- Emm. No wiesz. Przynajmniej w twoja mam to gruba ryba - może uda mi się rozładować napięcie unoszące się pomiędzy nami, spowodowane rozmową o rodzicach. Choć sądząc po jej minie, jakoś mi się to nie udaje. - Dobra, zapomnij o tamtym - wsadziłem ręce do kieszeni ze skrępowania. - Jestem idiotą - powiedziałem szeptem do siebie.
- Nie zaprzeczę - Jess spojrzała na mnie z pogardą, a kruk siedzący na jej ramieniu donoście wydał z siebie dźwięk krakania. - To jest Alvor.
- Słodziak - uśmiechnąłem się szeroko oraz wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. - Mogę dotknąć?
- Co? Nie. To nie maskotka - łypnęła na mnie wzrokiem mordercy i zrobiła krok w tył.
Moja ręka mimowolnie opadła, a ja zacząłem uważnie spoglądać na Jess. Zapadła między nami nieprzyjemna cisza, czasami przerywana krakaniem (nie) maskotki.
- Kiedy przyjechałaś? - zapytałem z nadzieją, że mi odpowie.
- Może powiedzieć, że przed chwilą - odparła znudzona. Obróciła się na pięcie i powoli zaczęła odchodzić.
- Tak samo, jak ja - spojrzałem za oddalającą się sylwetką dziewczyny. - Ej! Gdzie idziesz? - szybko ruszyłem za nią, chcąc ją dogonić. - Jesteś bipolarna czy jak? Przed chwilą się pytałaś, czy wstanę o własnych siłach, a teraz tak się zachowujesz - tupnąłem nogą, jakbym był małym dzieckiem.
- Nic o mnie nie wiesz, a na dodatek zachowujesz się jak mały, niewychowany bachor! - wysyczała przez zęby i stanęła w miejscu, a ja zaraz obok niej. Kruk, który do tej pory siedział na jej ramieniu, wzbił się w powietrze.
Zaczął krążyć nad naszymi głowami głośno przy tym krakając.
- Masz racje, nie wiem, i może zachowuje się jak bachor. Taka moja natura. Chce cię tylko poznać - cały czas spoglądałem w oczy Jessici. - Chyba mi nie zabronisz, co nie? - na zachętę posłałem w jej stronę szeroki uśmiech. - To jak?
Jessica dłuższą chwilę mi się przyglądała. Westchnęła głośno i mruknęła sobie coś pod nosem.
- Zabraniam - prychnęła z kpiną. Swoje długie, ciemne włosy przerzuciła na plecy i wznowiła marsz. - Nigdy w życiu nie spotkałam faceta, który jest tak irytujący.
- To w końcu poznałaś - krzyknąłem za nią. - Jeszcze raz się spytam! Mogę cię poznać?
<Jess? :D Dasz się poznać?>
- Emm. No wiesz. Przynajmniej w twoja mam to gruba ryba - może uda mi się rozładować napięcie unoszące się pomiędzy nami, spowodowane rozmową o rodzicach. Choć sądząc po jej minie, jakoś mi się to nie udaje. - Dobra, zapomnij o tamtym - wsadziłem ręce do kieszeni ze skrępowania. - Jestem idiotą - powiedziałem szeptem do siebie.
- Nie zaprzeczę - Jess spojrzała na mnie z pogardą, a kruk siedzący na jej ramieniu donoście wydał z siebie dźwięk krakania. - To jest Alvor.
- Słodziak - uśmiechnąłem się szeroko oraz wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. - Mogę dotknąć?
- Co? Nie. To nie maskotka - łypnęła na mnie wzrokiem mordercy i zrobiła krok w tył.
Moja ręka mimowolnie opadła, a ja zacząłem uważnie spoglądać na Jess. Zapadła między nami nieprzyjemna cisza, czasami przerywana krakaniem (nie) maskotki.
- Kiedy przyjechałaś? - zapytałem z nadzieją, że mi odpowie.
- Może powiedzieć, że przed chwilą - odparła znudzona. Obróciła się na pięcie i powoli zaczęła odchodzić.
- Tak samo, jak ja - spojrzałem za oddalającą się sylwetką dziewczyny. - Ej! Gdzie idziesz? - szybko ruszyłem za nią, chcąc ją dogonić. - Jesteś bipolarna czy jak? Przed chwilą się pytałaś, czy wstanę o własnych siłach, a teraz tak się zachowujesz - tupnąłem nogą, jakbym był małym dzieckiem.
- Nic o mnie nie wiesz, a na dodatek zachowujesz się jak mały, niewychowany bachor! - wysyczała przez zęby i stanęła w miejscu, a ja zaraz obok niej. Kruk, który do tej pory siedział na jej ramieniu, wzbił się w powietrze.
Zaczął krążyć nad naszymi głowami głośno przy tym krakając.
- Masz racje, nie wiem, i może zachowuje się jak bachor. Taka moja natura. Chce cię tylko poznać - cały czas spoglądałem w oczy Jessici. - Chyba mi nie zabronisz, co nie? - na zachętę posłałem w jej stronę szeroki uśmiech. - To jak?
Jessica dłuższą chwilę mi się przyglądała. Westchnęła głośno i mruknęła sobie coś pod nosem.
- Zabraniam - prychnęła z kpiną. Swoje długie, ciemne włosy przerzuciła na plecy i wznowiła marsz. - Nigdy w życiu nie spotkałam faceta, który jest tak irytujący.
- To w końcu poznałaś - krzyknąłem za nią. - Jeszcze raz się spytam! Mogę cię poznać?
<Jess? :D Dasz się poznać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz