Grafitti na ścianie |
Mimowolnie zaśmiałam się na wyobrażenie zamarzniętego chłopaka na moim parapecie. I mimo iż miałam wielka ochotę patrzeć jak siedzi na tym mrozie i cierpi, nie zrobiłam tego. Cholerne geny ojca kazały mi wpuścić go do środka. Machnęłam ręka i słyszałam jak okno otwiera się a postać siedząca za nim wpada na podłogę z głuchym łoskotem. Zamknęłam okno kolejnym ruchem ręki. Przetarłam napuchnięte oczy i usiadłam na łóżku. Włosy zasłaniały moją twarz, więc chłopak nie miał możliwości chociaż na chwilę dostrzec mój nastrój. Siedziałam po turecku patrząc się na swoje dłonie.
- Jess... - usłyszałam cichy głos chłopaka. Chciał chyba do mnie podejść, ale Alvaro zagrodził mu drogę. Machnęłam dwoma palcami zmieniając kruka z jaguara. - Ej no weź... Pogadajmy...
Skierowałam palec na drzwi, które po chwili się otwarły. Alvaro wypchała mojego nieproszonego gościa za drzwi. Ja też wstałam i zeszłam z łóżka kierując się do drzwi. Musiałam zrobić coś co zawsze stawiało mnie na nogi. Zabrałam z szafy dość spory plecak i nałożyłam go sobie na plecy. Następnie wyszłam z pokoju i idąc korytarzem zamknęłam je ruchem dłoni, a drugim zmieniłam Alvaro ponownie w kruka. Od razu usłyszałam kroki Nicholasa. Złapał mnie za dłoń, ale syknął z bólu. Odwróciłam się do niego i dotknęłam miejsca, w których istniały rany lecząc je.
- A teraz łaskawie się odwal - powiedziałam drżącym głosem.
Odwróciłam się i ruszyłam na dach. Matko co się ze mną dzieje? Jeszcze nigdy w życiu nie płakałam! Nigdy nie okazałam przed nikim słabości! A teraz co?! Wystarczył jeden dzień! Jeden chłopak! I stałam się mięczakiem!
- Jessica! - nie odwróciłam się na dźwięk głosu Nicholasa. Otwarłam drzwi na dach i odsunęłam się lekko pod siła naporu wiatru. Jednak szybko wyszłam na świeże powietrze. - Co ty chcesz zrobić?! - otwarłam suwak plecaka a z niego wyleciały czarne skrzydła*, które po chwili zrosły się z moim ciałem. Żwawym krokiem podążałam do krawędzi. - JESSICA!!!
Nim chłopak zdążył zareagować, zrobiłam rozbieg i skoczyłam. Ubrana byłam tylko w czarny podkoszulek, spódniczkę z leginsami i trampki. Wiatr dostałam się pod ubrania, drażniąc moją wrażliwą skórę. Skrzydła miałam złożone, gdy leciałam w dół, ale nad ziemie rozłożyłam je, hamując tak, by odbić się od ziemi. Gdy byłam prawie przy dachu zauważyłam Nicholasa patrzącego z przerażeniem w dół. Gdy minęłam go, zatoczył się do tyłu pod wpływem wiatru. Zrobiłam korkociąg, obejmując się skrzydłami i lecąc jak pocisk. Potem rozłożyłam skrzydła i powoli zleciałam niżej, lądując na dachu budynku. Otrzepałam skrzydła i złożyłam je. Usiadłam na krawędzi i już po chwili usłyszałam za sobą kroki.
- Nie podchodź do mnie dobrze ci radzę - powiedziałam nawet na niego nie patrząc. opatuliłam się skrzydłami i patrzyłam na padoki na obok stajni.
Nicholas?
*takie jakie miała Diabolina w filmie 'Czarownica'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz