Już od kilkunastu minut stałem razem z siostrą w sali tronowej matki. Przed chwila uświadomiła nas, że mamy jechać do jakiejś akademii. Nie powiem, że zdenerwowałem się dość mocno.
- Co to ma znaczyć, że jedziemy do jakiejś akademii? - spytałem wściekły do granic możliwości.
- Oj, skarbie - zaczęła matka. - To dla waszego dobra.
- Dla naszego dobra?! - oburzyłem się - Dla naszego dobra?! Dlaczego nas tam odsyłasz?! Robimy wszystko co tylko zechcesz! Dlaczego?!
- Masz charakterek po ojcu - zaśmiała się i podeszła do nas, po czym złapała mnie dość boleśnie za brodę, wbijając mi swoje paznokcie w skórę. - No wykapany ojciec.
Laska, którą trzymała w ręce zaczęła świecić, a po chwili na jej czubku usiadł kruk matki - Diaval. Jak ja nie znoszę tego ptaszydła... Zawsze miał ze wszystkim problemy. Spiorunowałem go wzrokiem i spojrzałem na matkę.
- Oj Matty! - zaczęła. - Chcę.... żebyście coś dla mnie zrobili.
- Jasne... zawsze tylko robimy co chcesz! Pomyślałaś kiedyś, czego my chcemy?!
- Uspokój się kochany... Chcę, żebyś odnalazł córkę Królowej Śniegu lub Cruelli de Mon.
- Po co mam to robić? Czego od nich chcesz?
- Cóż... straciłam kontakt z Cruellą - zaśmiała się. - Naprawdę świetna kobieta.
- A królowa Śniegu? Przecież jej nie znasz...
- Osobiście nie! - zaczęła unosząc w górę palec. - Ale chętnie poznam. Gdybyśmy połączyły nasze moce mogłybyśmy przejąć władzę nad dobrem i... - spojrzała na mnie, ale widząc moją minę skończyła. - Oj już uspokój się.
- I co? Znajdę je i co?
- To co zawsze. Bądź wredny i wyrachowany, cwany i cyniczny, fałszywy i dwulicowy...
- Bo tylko tak zdobędę szacunek na tym świecie - dokończyłem za nią.
- Mądry chłopak - pogłaskała mnie po włosach. - Idź się przygotuj.
Podszedłem pod okno i spojrzałem na dziedziniec. Diabolina podeszła do Jess i zaczęła jej o czyś mówić. Po chwili jednak bez słowa pożegnania odeszła, więc i my zrobiliśmy to samo. Poszedłem do pokoju po walizki i Azraela. Zszedłem na dół i wyszedłem na plac. Szofer matki zabrał bagaże, podczas gdy ja wsiadłem do pojazdu. Po niezbyt długiej chwili dołączyła do mnie siostra. Wyglądała jakby się czegoś obawiała.
- Nie pokazuj słabości Jessica - powiedziałem do niej.
- Nie martw się - posłała mi chytry uśmieszek. - Nie jestem tobą.
Spojrzała za okno i westchnęła. Ja również wyjrzałem za swoje.
***
Siedziałem w pokoju, a właściwie to leżałem na łóżku. Westchnąłem i podniosłem się do siadu. Azrael siedział w klatce i spał, ja natomiast poszedłem do walizki po książkę. Kupiłem ją.... bo mi się okładka spodobała. "Dystrykt:51" Taki nosiła tytuł. Na stronie tytułowej widniała jakaś dziewczyna, a za nią był jakiś duch czy coś i kilku ludzi. Odwróciłem książkę i przeczytałem o czym to jest.
Losy czterech, jak podobnych do siebie bohaterów łączą się miejskim sierocińcu. Nieśmiertelny krwiopijca, włochata bestia w ludzkim wcieleniu, stwór zmieniający swoja postać i osoba władająca istotą nie z tego świata mają ze sobą więcej wspólnego niż im się wydaje. To, że przytrafiło im się to, czego doświadczają wybrańcy, wiąże ze sobą też obowiązki. Razem toczą walkę ze stworami chcącymi ich śmierci, by dotrzeć do Dystryktu: 51. Czym jest dystrykt? Dowiesz się niebawem...
Hmmm..... dość ciekawe... Nie powiem. Otwarłem na czym co było prologiem. Zacząłem czytać.
Sabrina od zawsze była inna. Jako jedyna wierzyła w demony, anioły, wampiry,wilkołaki... wszyscy uważali ja za wariatkę gdy z fascynacja opowiadała o tym istotach. Wiedzę czerpała z różnych źródeł, a za sobą miała dziesiątki przeczytanych książek. W wieku 10 lat wysłano ja na badania do szpitala psychiatrycznego. Okazało się, że dziewczyna ma dar... dar który przeraża lekarzy. Bowiem w jej umyśle kryje się uśpiony duch. Istota nie z tego świata. Istota mogąca zniszczyć wszystko...
--------
W jednej ze zwykłych rodzin wychowywała się Emma Wilson. Dziewczyna od zawsze się buntowała, nie słuchała nikogo. Gdy pewnego dnia jej matka wyrzekła się córki, Emma postanowiła uciec. Nikt jest nie szukał, nikt nie płakał. Wszyscy zapomnieli. Jedyna rzeczą jaka pozostała jej po babci (jedynej kochającej osobie z rodziny) był stary medalion. Emma nie wiedziała jeszcze, że przedmiot przyciąga wampiry...
--------
Eric jest sierota. Nigdy nie poznał rodziców, ci wyrzekli się syna zaraz po urodzeniu, mówiąc, że to monstrum zagrażające życiu. Wychowywał go dziadek, z którym był bardzo związany. Gdy mężczyzna zmarł, Eric trafił do Domu Dziecka. Po pewnym czasie zaczęły mu nadmiernie rosnąć włosy, wyostrzył mu się słuch i węch. Gdy miał 17 lat poszedł do lasu. Wtedy pierwszy raz zabił...
--------
Bycie jedynakiem nie jest złe, ale gdy pojawi się młodsze rodzeństwo, starsze się buntuje. Gdy Nicolasowi urodził się brat, chłopak zaczął się buntować, sprawiał coraz większe problemy, rodzice odbierali go z komisariatu. Pewnej nocy wziął nóż i poważnie się zranił. Ojciec wyrzucił go za drzwi. Mężczyzna nie wiedział jeszcze, że przebudził demona...
Odłożyłem książkę. Mimo iż miałem ogromną ochotę poczytać, musiałem iść do stajni, żeby zając się Blackiem. Niechętnie wstałem i wyszedłem z pokoju. Zszedłem ze schodów, ale gdy wychodziłem na zewnątrz jakaś dziewczyna z premedytacja wpadła we mnie. Skąd wiem, że z premedytacją? Albowiem patrzyła mi prosto w oczy i widząc, że chcę ja wyminąć 'niechcący' wpadła na mnie.
- Patrz jak łazisz kobieto! - powiedziałem zdenerwowany.
Była to dziewczyna o długich, blond, wręcz siwych włosach i dużych oczach.Przejechała wzrokiem po moim ciele, widząc liczne tatuaże. Chociaż... nie były to zwykłe tatuaże. Były to runy. Dary Anioła... czytałem. Ah te młodzieńcze wybryki! Zrobiłem sobie wtedy tatuaż Angelic Power, Parabatai, Vision... i wiele, wiele innych. A teraz tego żałuję.
- Wybacz mi... - zaczęła, po czym mnie wyminęła.
- Co za idioci chodzą po tej ziemi... - wymamrotałem i ruszyłem do stajni.,
Gdy tam dotarłem, dość szybko uporałem się ze znalezieniem boksu mojego wierzchowca.Stał niespokojnie w boksie co jakiś czar kopiąc w drzwiczki. gdy tylko mnie zobaczył wystawił łeb i zarżał donośnie.
- No już stary - pogłaskałem go po łbie. - Zaraz pojedziemy do lasu.
Wyczyściłem go i osiodłałem, po czym skierowałem się do lasy. Gdy tylko Black wyjechał na wolną przestrzeń, pozwoliłem mu ruszyć cwałem. Popędził, aż się kurzyło. Zaśmiałem się, widząc go tak szczęśliwego. Gdy w końcu zaczął się męczyć, zwolniłem do galopu, a potem do kłusa. Jechałem anglezując i nagle zobaczyłem prymitywne przeszkody przed sobą. Poklepałem wałacha po szyi. Od razu wyczuł co się święci. Popędziłem go do galopu. Poczułem, że ktoś mnie obserwuje, miałem wrażenie, że minęła mnie jakaś postać na koniu. Nie zdążyłem się jednak przyjrzeć, bo biegliśmy za szybko. Zgrabnie przeskoczyliśmy kilka przeszkód, po czym zatrzymałem konia i poklepałem po szyi. Usłyszałem oklaski, więc odwróciłem głowę w stronę, z której słyszałem ich głos. Zobaczyłem tą samą dziewczynę co wcześniej.
Meg? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz