Od Lily do Corey'a

Jak ja mogłam o niej zapomnieć? Robin prosił, bym pożyczyła mu z pięćdziesiąt groszy, jednak nie myślałam, że zapomniałam ją z powrotem schować do torebki. Gdy tylko to zrobiłam i usłyszałam pytanie barmana, natychmiastowo podniosłam głowę w górę, otwierając usta w akcie zdziwienia. Niby nie powinno mnie to dziwić. Już nie raz i nie dwa ludzie myśleli, że jesteśmy razem. W tym nawet moi rodzice. Jednak... nie wyobrażam sobie związku z Robinem. To po prostu... niemożliwe. Przynajmniej z mojej strony. Dlatego się zaśmiałam, zakładając pasmo włosów za ucho.
- Robin nie jest moim chłopakiem. Jesteśmy przyjaciółmi od dzieciństwa. A ten leń już pojechał do domu - odpowiedziałam chłopakowi. Czemu tu jest tak ciemno? Ja rozumiem, że obrzeże miasta i w ogóle, no ale... Lampy są, więc światło również powinno być. Czarnowłosy pokiwał twierdząco głową, jakby chciał dać mi znak, że rozumie. Zatrzymaliśmy się przy jego... motorze? Motocyklu? Skuterze? Muszę przyznać, że nigdy nie umiałam odróżniać tych maszyn. Specjalizuję się w kolorach, a nie w pojazdach. Gdy ten już wsiadał, zakładając na głowę kask, trochę się ożywiłam.
- Dziękuje za portmonetkę - powiedziałam, pochylając głowę lekko w dół. Ten tylko machnął ręką.
- Nie ma sprawy. Ciesz się, że ja pierwszy się na nią natknąłem - odpowiedział. Oj cieszę się. I nie tylko z tego powodu. Aż nie mam ochoty wracać do Caramel. Choć tak naprawdę nie powinnam zostawiać jej samej. Pożegnałam się w końcu z barmanem, jeszcze chwilę stojąc i spoglądając na jego sylwetkę znikającą w mroku i dźwięku jego maszyny. Gdy w końcu już go nie widziałam, udałam się na przystanek autobusowy. Dobrze by było, gdyby jeszcze jeździł ten na moją dzielnicę, normalnie byłabym jeszcze bardziej szczęśliwa. Z uśmiechem stwierdziłam, że zdążyłam na ostatni. Rozejrzałam się po przystanku, zauważając drugiego barmana. Wcześniej widziałam, jak rozmawiał z jakąś dziewczyną, którą podejrzewałam o bliskie kontaktu z tym z kolczykiem w uchu. Jestem dziwna... Uśmiechnęłam się, gdy w końcu mój autobus podjechał, a ja do niego wskoczyłam. Jeszcze tylko postarać się nie zasnąć i wysiąść na przystanku obok parku. Po jakichś dziesięciu minutach w końcu wysiadłam, rozglądając się wkoło w poszukiwaniu bloku, w którym mieszkałam. Skręcając w prawą stronę, już go znalazłam, wchodząc po schodkach i specjalnym kodem otwierając drzwi. Już przekręcałam klucz w zamku, a gdy otworzyłam drzwi, coś na mnie skoczyłam. Zaśmiałam się, starając utrzymać na nogach. Caramel wyraźnie piszczała z tęsknoty, jednocześnie machając swoim ogonkiem.
- Carm, już spokojnie - powiedziałam ze śmiechem w głosie, głaszcząc ją po główce. Weszłyśmy do domu, a ja zamknęłam drzwi na zamek antywłamaniowy.
- Gdzieś ty była? - natychmiast zapytała. Westchnęłam.
- Robin wyciągnął mnie na imprezę. Spokojnie, nie piłam - uśmiechnęłam się. A przynajmniej nie czułam, bym coś w sobie miała.

Corey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x