"Jest tyle brutalności w tym świecie, tyle smutku..Czasem warto spojrzeć na ludzi ulicy, to oni utracili wszystko. To oni wycierpieli najwięcej to oni żyją w ciągłym bólu i smutku. Pomagaj, sprzeciw się, odetchnij."

Imię i Nazwisko: Hefaja Victoria Pardo
Pseudonimy: Stirs, Caro, Hefej, Vico, Pardo. 
Płeć: Kobieta
Wiek: 19 lat
Data urodzenia: 08.08.
Rodzina: 
Ojciec - Kot z Cheshire 
Matka - Nieznana
Głos: Sofia Carson
Pokój: Nr 18
Klasa: IV 
Poziom: Średnio zaawansowany. 
Aparycja: Vico naturalnym kolorem włosów jest brązowy, lecz rzadko kiedy można u niej je zobaczyć, gdyż często je farbuje i miała sporo innych kolorów. Ma tatuaż. Nosi pełno naszyjników, bransoletek, kolczyków. Nosi czapki, skórzane kurtki, dżinsowe kurtki, spodenki, szorty, koszulki, różne stylowe ubrania czy też sukienki oraz luźne, jak i obcisłe ubrania. Jest szczupła, kształtna i wygimnastykowana. Lubi mocny makijaż oraz różnorodne ozdoby na głowie. Buty nosi sportowe, eleganckie czy też koturny. Nosi wianki, jest zmysłowa, słodka, jak i seksowna. Waży niecałe 40 kg. A mierzy 174 cm. Ma szybki metabolizm. Nosi okulary przeciwsłoneczne. Włosy sięgają jej za biust. Ma wprost idealne rysy twarzy, jak i ciała.
Charakter: Jak na swój wiek jest bardzo dorosła. Szybko musiała, gdyż jej dzieciństwo czy też przeszłość nie była za ciekawa. Nie raz ojciec się nad nią znęcał, tak samo, jak nad matką, przez pewien okres mieszkała na ulicy. To wszystko ją nauczyło pokory. Pomaga tym, co nic nie mają. Przez ojca, teraz gdy on w końcu gnije w więzieniu, za brutalne maltretowanie, zabijał ją. Wracając, ma koszmary i codziennie budzi się z krzykiem. Śpi z zapalonym światłem oraz z eskortą. Często boi się dotyku innych ludzi, posiada pełno blizn na ciele. Ma niską samoocenę, gdy słyszy jakieś rozmowy na jej temat, to obwinia siebie za to, że nie jest normalna. Często ma myśli samobójcze, okalecza się. Zazwyczaj musi brać tabletki nasenne, bo inaczej nie zaśnie. Uśmiecha się i gra dobrą, normalną osobę z dobrego domu. Mało osób wie, co ją spotkało. Nie chwali się, nie rozpowiada. Próbuję żyć wśród innych, lecz się boi. Boi się, że on wróci i powtórzy to, co kiedyś robił. Ma astmę oraz jakieś problemy ze zdrowiem, nie mówi o tym, po prostu nie wie o nich. Nie chcę wiedzieć. Przez te wydarzenia brała narkotyki, aby zapomnieć. Czasem znowu je bierze. Alkohol i palenie to jej nawyki. Imprezy, pracowała, tańczyła, zarabiała, ćpuny to jej dobrzy znajomi. Chciałaby być zdrowa w dobrym domu i mieć normalne dzieciństwo. Ma depresję, kradła. Była w poprawczaku, lecz wypuścili ją po miesiącu. Nie warto jej denerwować, nie jest z tych osób, które znają żarty. Gdy się zdenerwuje bądź wpadnie w złość, może nawet zabić. Jest agresywna. Gdy patrzy na siebie w lustrze albo ktoś ją zobaczy skąpo ubraną, to czuje wstyd, że wygląda jak z patologicznej rodziny. Ukrywa wszystko pod tzw. maską. Nie pokazuje tego, jaka jest. Jest pusta, choć wrażliwa, to wyprana z wszelkiej empatii. Jej uczucia tak samo, jak ona są zafiksowane. Na pierwszy rzut oka jest taka sama jak inne, nie popełnia błędu, lecz gdy przebywa się z nią dłuższej, obserwuje się jej zachowanie, można to zobaczyć. Jest tajemnicza, zamknięta w sobie. Widzi świat w ciemnych barwach, jej życie nie ma znaczenia. Nie ma przyjaciół, nigdy ich nie miała. Miała jednego chłopaka, który był, mimo iż kilka razy próbowali ją odratować, walczył z nią i dla niej. Znał ją na wylot. Tak, znał, gdyż zginął. Jedyna osoba, którą tak kochała. Teraz nie kocha nikogo, bo nie ma kogo. Trochę się zmieniła z wyglądu, teraz ma pełno tatuaży. Każdy coś o niej mówi. One po części zasłaniają jej blizny. Troszczy się i chodzi z głową w chmurach. Lubi psocić.
Zainteresowania: Vico lubi psocić, żartować, dokuczać. Interesuje się zbieraniem małych przedmiotów i robieniem z nich coś wyjątkowego. Przesiaduje do późnej nocy na łące i patrzy w niebo, lubi księżyc i gwiazdy, również te spadające. Jej hobby to jazda konna, sporty ekstremalne i wodne, jak i treningi sztuk walki oraz strzelnica. Lubi strzelać do celów. Lubi patrzeć i słuchać jak ktoś gra na gitarze, zwykle pojawia się jakby znikąd i znika tak samo. Gra na bębnach.
Co jest jej fascynacją, o wiem, kwiaty, jest ich pełno, są popularne i rzadkie.
Partner: Brak. 
Orientacja: Brak danych. 
Ulubiony koń: Golden Player
Ulubiony smok: Hinami 
Koń: Lavera 
Smok: Brak. 
Towarzysz: Tiara i Hades, husky syberyjski. 
Inne:
- Ma klaustrofobie,
- Nie lubi robaków,
- Lubi tajemnice,
- Ma charakterek po ojcu,
- Psoci zawsze, nawet nie wiesz kiedy zaatakuje, haha,
- Jest ciekawska,
- Ma dobry słuch,
- Udaje jej się słyszeć niekiedy różne rozmowy,
- Lubi plotki,
- Pisze coś na kształt gazetki,
- Bardzo lubi wodę ogólnie plaże baseny,
- Była kiedyś modelką.
Inne zdjęcia: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21
Kontakt: Zenddi 

"Tylko zdechłe ryby płyną z prądem. Płyń pod prąd!"

[Wizerunek - Niclas Gillis]
Imię i Nazwisko: Apollonius Sleepyhead
Pseudonimy: Znajomi mówią na niego Polek lub Apollo. Ojciec z jakiejś dziwnej przyczyny od zawsze nazywał go Sleppy Princes, a mama chyba nawet nie wie, jak chłopak ma na imię, bo od zawsze nazywa go po prostu Pillow.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat
Data urodzenia: 15 czerwca
Rodzina:
Matka - Aurora jest znaną Śpiącą Królewną, która zdecydowanie jest nadopiekuńcza. Gdyby nie jej mąż, to nigdy nie puściłaby syna do akademii. W dzieciństwie Pillow spędzał całe dnie drzemiąc obok niej.
Ojciec - Książę Filip traktował syna zupełnie inaczej i uważa, że Aurora zrobiła z niego dbającego wyłącznie o czubek własnego nosa chłopca. Od zawsze wytykał synowi, że nie jest idealny i mógłby chociaż spróbować polować lub nauczyć się władać bronią białą,
Głos: PROSZĘ O ZMIANĘ
Pokój: 24
Klasa: II
Poziom: Początkujący
Aparycja: Polek mierzy równo 182 centymetry wzrostu i uważa, że wystarczają mu one zupełnie. Ma lekką niedowagę, ale nie ma najmniejszego zamiaru nic z tym zrobić. Jego ciało pokryte jest dużą ilością pieprzyków. Nie widać u niego choćby najmniejszego zarysu mięśni. Jego oczy są szare i niezbyt duże. Nie dba zbytnio o swoje blond włosy. Nie układa ich i zwykle pozostawia w takim stanie, w jakim były, gdy się obudził. Cerę ma dość jasną. Po lewej stronie twarzy ma kilka znamion, które stara się zamaskować i na zdjęciach zwykle ustawia się tak, aby było widać tylko prawy profil. Nie ma tatuaży, ani kolczyków. 
Charakter: Jest spokojny, często zamiast porozmawiać ze znajomymi woli zająć miejsce w najdalszym zakątku szkoły i tam w spokoju czytać. Nie oznacza to jednak, że jego życie to tylko literatura. Można go uznać za chodzący spojler książek/filmów/seriali. Chcesz coś przeczytać lub obejrzeć? Nie mów o tym Polkowi bo zdradzi ci zakończenie. Nie potrafi trzymać języka za zębami w takich sytuacjach. Nie jest sztywny, poważny, a jedynie stwarza takie pozory. Tak naprawdę jest spontaniczny, na swój sposób zabawny. Uwielbia usiąść w samotności i z zamkniętymi oczami zacząć pisać. Jak twierdzi, wtedy pisze z serca. W pierwszej chwili może wydawać się oschły i zimny, ale jeśli pierwszy się do niego uśmiechniesz, zmieni swoje podejście do twojej osoby. Dla osób które zna staje się niezwykle miły, pomocny, ale nie da sobą pomiatać. W życiu jest liderem, ale jeśli trzeba np. zrobić projekt w grupach, stara się nie obejmować funkcji przywódcy, a raczej stać się jego prawą ręką. Umie dochować tajemnic. Nie jest samotnikiem, ale siedząc samemu nie czuje się źle. Uwielbia imprezy, a raczej to co na nich jest - alkohol. Poluś+alkohol+impreza=Jakiś porządny odpał. Czasami bywa odrobinę chamski i dogryza innym. Ma humorki. Dziewczyny mają okres, a on ma JZNCŚ (JestemZłyNaCałyŚwiat). Występuje to raz w miesiącu i trwa kilka dni. Zazwyczaj 4-5. Jest strasznie ciekawski. Nie należy do osób wrażliwych czy ckliwych. Niby jest realistą, ale często wychodzi z założeniem "I tak mi to nie wyjdzie". Jest bardzo uparty, ale zarazem leniwy. Nienawidzi sprzątać i często wykorzystuje do tego innych. Zdarza mu się manipulować innymi. Potrafi zasnąć zawsze i w każdym miejscu. Jest inteligentny, ale niezbyt spostrzegawczy.
Zainteresowania: Jego największe hobby? Spanie! Ten chłopak nie jest po prostu w stanie się wyspać. Lubi czytać książki, oglądać seriale oraz filmy. Jednym z jego 'koników' jest historia. Często chodzi po szkole z kamerą i nagrywa wszystko co się da. Lubi opisywać historię, a w planach ma napisanie własnej książki.
Partner: Brak
Orientacja: Biseksualna
Ulubiony koń: Misami
Ulubiony smok: Saphira
Koń: ---
Smok: ---
Inne:
~ Ma uczulenie na sierść psów.
~ Ma spore kłopoty z równowagą.
~ W dzieciństwie dostał piłką w twarz i od tego czasu boi się przedmiotów lecących w jego stronę. Tak, much też...
~ Nie ma talentu plastycznego, jego "dzieła" można by porównać do rysunków małego dziecka.
~ W podstawówce został zawieszony na tydzień za "krzywdzenie uczniów i personelu szkoły". Te "krzywdzenie" to było śpiewanie, więc chyba nie muszę tłumaczyć jak 'świetny' miał głos. Na szczęście jego (i twoich uszu) mutacja wyszła mu na dobre.
~ Uwielbia wszystko kamerować.
~ Nienawidzi wierszy.
~ Boi się motyli.
~ Nie przepada za swoim ojcem.
~ Dobrze idzie mu fizyka, matematyka, język angielski i historia, ale nie radzi sobie z chemią.
~ Nie ma ręki do zwierząt.
Inne zdjęcia: 1 | 2
Kontakt: I hate hate

Od Kitai cd. Jean-Pierre'a

Przejażdżka? Dlaczego by nie. Tylko...
- Trochę jeżdżę, ale nie mam własnego konia - powiedziałam przypominając sobie próbę kupna owego zwierzęcia. Miałam chyba z czternaście lat. Jadąc do ciotki zahaczyliśmy o farmę, w której własnie wysyłali konie na rzeź. Bardzo spodobała mi się młoda klaczka, chyba jeszcze źrebak. Była bardzo energiczna, ale już na samym początku bardzo ją polubiłam. Błagałam o nią mamę, ale ona wydawała się mnie nawet nie słuchać. Siła wciągnęli mnie z powrotem do wozu i tyle widziałam tą śliczną klaczkę, której już nigdy nie zobaczyłam. Może teraz należy do jakiegoś bogatego faceta i wyjeżdża z nim na zawody? A może już dawno powędrowała na rzeź, bo była chora? Wszystko możliwe.
- Może weźmiemy jakiegoś? - zaproponował. Chwilę milczałam próbując sobie przypomnieć pewnie imię.
- GrayRose - powiedziałam, a chłopak spojrzał w moją stronę. - Moja ulubiona klacz, ale jest w drugiej stajni - wytłumaczyłam. Chłopak skinął głową. - Pójdę ją osiodłać, a ty zajmij się swoją - wyszłam ze stajni dla koni prywatnych i weszłam do drugiej. Przywitało mnie cicho parsknięcie koni, które szybko straciły mną zainteresowanie wracając do leżenia, albo przeżuwania siana. Przeszłam obok wszystkich boksów, aż natrafiłam na odpowiedni. Mała śliczna arabka podeszła do mnie i wychyliła łeb trącąc mnie nim. Zaśmiałam się cicho i przywitałam z GrayRose. - Masz ochotę na przejażdżkę? - zapytałam po czym ją wypuściłam. Przywiązałam ją do belki, a następnie przeszłam do osiodłania: derka, siodło, uzdy i takie tam inne rzeczy, których nazw nigdy nie mogę spamiętać. Tak samo zawsze mam problem z założeniem uzdy, bo to wszystko mi się plączę.
- Może pomóc? - usłyszałam ze plecami. Szybko się odwróciłam sądząc, że to jakiś nauczyciel. Ale nawet jeśli, to po co by mi oferował pomoc? Przede mną stał Jean ze swoją klaczką.
- Yhym - pokiwała głową podając mu chyba jeszcze bardziej zaplątaną uzdę. Lekko się uśmiechnął, ale nic nie powiedział. - Z tym zawsze mam problem - wytłumaczyłam się. Chłopak rozplątał wszystko i nałożył na mojego konia. Wyszliśmy ze stajni sprawdzając przedtem czy droga jest wolna. Kiedy się upewniliśmy wskoczyliśmy na konie i ruszyliśmy wpierw kłusem w stronę lasu.
- Długo już jeździsz? - zapytałam kiedy przeszliśmy do zwykłego truchtu.
- Od roku, kiedy dostałem ją od ojca - poklepał swoją Noir po szyi, a ta machnęła łbem, jakby chciała to potwierdzić. - Najlepsza jest w ujeżdżaniu - dodał.
- To może trochę się po ścigamy? - zaproponowałam. Jean chwilowo nie był tym pomysłem zachwycony, ale w końcu się zgodził kiwając głową. Uderzyliśmy konie piętami i poszliśmy wpierw galopem. W sumie to do cwału nie miałam zamiaru przechodzić, ale GrayRose sama wiedziała, czego chciała. Wiedząc, że świetnie skacze pokierowałam ją na zwaloną kłodę, którą bez przeszkód przeskoczyła. Klacz chłopaka miałam jednak z tym problemy, dlatego musiał wybrać drogę na około. Odwracając się do tyłu widziałam jak zakręca i biegnie za mną. Nagle jednak poczułam dziwny smród, a mój koń stanął dęba tym samym mnie wyrzucając z siodła. Musiałam szybko się przetoczyć na bok, ponieważ prawie mnie uderzyła kopytami. Zaryczała spłoszona i chciała uciec, ale Jean w porę zareagował i złapał ją za lejce. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć usłyszeliśmy ryk. Szybko wstałam i z krzyków wyszedł nagle stwór o czarnych łuskach i niebieskich oczach. Był dwa razy ode mnie większy, czyli nie mógł to być dorosły smok, ale też nie był malutkim smoczkiem.
- Nic nam nie powiedzieli o dzikich smokach - powiedziałam bardziej do siebie powoli się odsuwając. Chłopak jakby zastygł, ale dalej trzymał konie; bynajmniej tak mi się wydawało. Dziki smok wyszedł z krzaków, przez co widziałam jak jego ogon niecierpliwie kręci się i macha na boki, jakby czekał na coś. Ponownie zaryczał, ale dość cicho, jakby chciał nam coś powiedzieć, ale nie chciał nas spłoszyć. Odruchowo złapałam ręką swój kryształ.

<Jean?>

Od Jean-Pierre'a CD Kitai

Wyszliśmy powoli z dormitorium, chłodne powietrze poranka uderzyło nas w twarze. Chociaż śnieg stopniał, wciąż nie było gorąco, szczególnie o tak wczesnej godzinie. Słońce było skryte za chmurami, więc nie mieliśmy szansy na ogrzanie się w jego promieniach. Schowałem ręce w kieszenie swetra zauważając, że Kitai też założyła bluzę. Mimowolnie westchnąłem z ulgą, nie chciałem, żeby żadnemu z nas było tak cholernie zimno. Minęliśmy bramę w ciszy ruszając jasną ścieżką. Wtedy zorientowałem się, że sam nie jestem pewien, gdzie znajduje się stajnia.  Zatrzymałem się szybko czując, jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Blondynka odwróciła się w moją stronę z podniesionymi brwiami. Wciąż nie wiedziałem, czemu jeszcze chce spędzać ze mną czas. Uśmiechnąłem się nerwowo.
- Tak dokładnie, to… nie znam konkretnej drogi do stajni. – wziąłem szybki oddech zatrzymując dziewczynę przed potencjalnym skomentowaniem mojego zachowania. – Wiem, że to nie jest daleko i widziałem budynek. Na zdjęciu.
 Zauważyłem, jak kąciki jej ust lekko się wykrzywiają. Czyli byłem uratowany. Na razie.
Jeszcze raz ruszyliśmy, teraz odrobinę szybciej. Przez chwilę zastanawiałem się, na jaki temat mogę zacząć rozmowę, byleby nie było tej duszącej ciszy między nami, chociaż nie była ona niezręczna.
- Ta książka – wyrwało mi się po chwili, ale postanowiłem iść za tematem a nie znowu urywać konwersacji – jest naprawdę ciekawa. Powiedziałaś, że w drugim rozdziale coś się dzieje, ale… - przełknąłem ślinę – ten pierwszy też mi się naprawdę podobał. Jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłaś mi ją pożyczyć.
- Nie ma za co. – przytaknęła. Rozluźniłem się trochę, miałem wrażenie, że z każdą sekundą czuję się lepiej w jej towarzystwie. Zauważyłem na horyzoncie potężny biały budynek. Wykonałem w stronę Kitai ruch szturchnięcia ramieniem, ale odsunąłem się w porę, żeby jej nie uderzyć.
- To chyba jest ta stajnia.
Automatycznie przyspieszyłem zbliżając się do ogromnych drewnianych drzwi, które były otwarte na oścież. Zajrzałem niepewnie do środka. Żadnej żywej duszy.
- Czysto. – szepnąłem do dziewczyny wyprostowując się. W środku było niezmiernie cicho, jedyną słyszalną rzeczą było pojedynczy chrzęst słomy czy stłumione parsknięcia. Zaglądałem po kolei do każdego boksu, ku mojemu zdziwieniu, większość była pusta. Kilka koni podniosła łby przerywając swoje śniadanie, żeby zobaczyć osoby przybyłe o dziwnie wczesnej godzinie, ale po chwili wracały do jedzenia. Czułem jak z każdym obejrzanym pustym boksem poziom mojej paniki wzrasta, nigdzie nie widziałem Noir. Kitai musiała zobaczyć moje zdenerwowanie. Na dźwięk jej głosu lekko podskoczyłem w miejscu, chociaż mówiła spokojnie.
- Jak wygląda twój koń?
- Drobnej postawy, ciemno-, wręcz skarogniada… - zmarszczyłem brwi oglądając się. – Bez żadnych odmian na pysku, ma tylko dwie na nogach, i to małe.
Blondynka uśmiechnęła się lekko odwracając się w stronę drzwi, którymi niedawno wchodziliśmy.
- Sugerujesz, że jej tu nie ma? – mój głos mimowolnie się zatrząsł. Wtedy dziewczyna zatrzymała się przy drugim od wejścia boksie. Spojrzałem w niego niepewnie i całe moje napięcie momentalnie znikło. Café Noir II leżała spokojnie na słomie, ignorując wszystko i wszystkich. Otworzyłem drzwiczki szybkim ruchem i wpadłem do środka z impetem.
- Noir! – uśmiechnąłem się szeroko, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Klacz zastrzygła uszami, ale wciąż nie wstała. Dopiero, kiedy wyciągnąłem smakołyka z kieszeni bluzy podniosła się chuchając we mnie ciepłym powietrzem. Pogłaskałem ją po szyi obserwując jak szybko przełyka przekąskę. Obejrzałem Noir ze wszystkich stron sprawdzając, czy nie skaleczyła się przy transporcie, ale na szczęście nic jej się nie stało. Oparłem się o drzwiczki boksu uśmiechając się do Kitai, obecność Café Noir II automatycznie dała mi więcej odwagi.
- Jeździsz konno? – poczułem, jak klacz próbuje znaleźć kolejne smakołyki w kieszeniach mojego swetra i przygryza jego materiał, przez co zaśmiałem się głośno. - Możemy wybrać się w spokojny teren, pospacerować.


Kitai?

Od Lily do Corey'a

- Mówię ci Lilil, że nie mamy jutro żadnych zajęć - powiedział Robin to samo zdanie już chyba po raz setny.
- No ale popatrz. Myślisz, że Dimitri tak bez powodu do mnie by napisał? - spytałam, wyciągając w jego stronę dłoń, pokazując mu ekran telefonu. Brązowowłosy westchnął, przewracając oczami.
- Ale ty wiesz, że on na ciebie leci - powiedział, opierając na krześle, patrząc na mnie uważnie. Zatrzepotałam kilka razy rzęsami.
- Serio? - zapytałam, robiąc zaskoczoną minę. Szatyn otworzył szeroko oczy w akcie zdziwienia.
- Pani zamówienie - nagle usłyszałam nad sobą. Spojrzałam w tamtą stronę, zauważając ciemnowłosego gościa zza lady. Po postawieniu mojito, talerze z jedzeniem zaczął stawiać blisko mnie.
- A nie, nie. To "WSZYSTKO", co pan zapisał, to dla tego kogoś obok. Ja mu tylko frytki będę podbierać - szybko zareagowałam, na koniec słodko się uśmiechając. Blat przy barze miał odpowiednią szerokość, by można było czytać to, co facet zapisywał. A że ja byłam ciekawa... Wtedy podniosłam się nieznacznie w górę, patrząc na to, co notował. W taki o to sposób zobaczyłam na kartce duże litery, które ułożone były w słowo "wszystko".
- Nie dość, że ślepa to jeszcze złodziejem chce zostać. Wara od moich frytek - chłopak się oburzył, na końcu grożąc mi palcem przed twarzą. Natychmiastowo sięgnęłam do najbliższego talerza, biorąc w palce jedną frytkę, po czym wzięłam ją do buzi, żując. Wzruszyłam lekko ramionami, mówiąc nieme "ojć" i się uśmiechając. Brązowooki zaśmiał się, kręcąc głową na boki.
- No dobrze... - odpowiedział barman, kładąc resztę talerzy na stoliku, po czym odszedł. Gdy tylko był na tyle daleko, by nas nie widzieć, uderzyłam dłonią w czoło.
- Będziesz mieć płaskie czoło - wyznał Robin między kęsami. Pokręciłam głową na boki.
- Jak bardzo zrobiłam z siebie głupka..? - ostrożnie spytałam, podejrzliwie na niego patrząc. Ten tylko zmarszczył czoło, zapewne nie wiedząc, o co może mi chodzić. Tym razem to ja otworzyłam szerzej oczy w akcie zdziwienia. Jednak zaraz spoważniałam, przystawiając do ust szklankę z napojem z lodem, cytrusami i miętą. Pociągnęłam jeden łyk przez czarną niezginającą się słomkę.
- Czyli, że nie zauważyłeś kolczyka w jego uchu... - szepnęłam, odstawiając naczynie na stolik. Zabrałam jeszcze jedną frytkę od brązowowłosego, desperacko ją przegryzając. Wtedy w tle rozległ się początek piosenki "Sofia", a ja wiedziałam, co zaraz się stanie.
- Kurna kocham to. Wstawaj, tańczymy - szatyn wręcz natychmiastowo zareagował. Wstałam, śmiejąc się i biorąc w dłonie wystawioną rękę chłopaka. Przed samymi słowami znaleźliśmy się na parkiecie, zaczynając śpiewać i tańczyć. W zasadzie to tylko lekko podskakiwaliśmy, jednak brązowooki od czasu do czasu obracał mnie z ręką w górze. Cały czas szczerze się uśmiechałam do niego, co odwzajemniał.

<Corey?>

"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre."

[wzięte z tumblr]
Imię i Nazwisko: Ashton Edward Teach
Pseudonimy: Ash, ewentualnie Ed
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18
Data urodzenia: 13 wrzesień
Rodzina: 
Urszula - Matka. Morska wiedźma, która pod postacią człowieka i czarów uwiodła księcia. Kiedy chłopak urodził się z nogami a nie z ogonem i nie może pływać, porzuciła go na lądzie.
Eryk - Ojciec. Gdy przypadkiem dowiedział się o nim, wyrzekł się syna. Mieszka w zamku do dziś dnia wraz ze swoją nową rodziną.
Morgana - Ciotka i siostra Urszuli. Tak na prawdę nigdy się nie spotkali.
Głos: Rag’n’Bone Man 
Pokój: nr.19
Klasa: III
Poziom: Średnio zaawansowany
Aparycja: Ash jest mężczyzną dość drobnym, o szczupłej budowie ciała, mierzącym 170 centymetry wzrostu i ważącym parę kilogramów mniej niż powinien ważyć przeciętny chłopak w jego wieku. Ma specyficzny typ urody, bladą cerę pełną piegów, ostre rysy twarzy i wąskie brwi oraz platynowe włosy, które zawsze są w nieładzie. Jednak największą rzeczą, która rozróżnia go od reszty ludzi są jego duże, fioletowe oczy, wiecznie podkrążone i nawet po dobrze przespanej nocy, która białowłosemu przytrafia się niezwykle rzadko, sprawiają wrażenie, jakby był zaspany, również przez które musi często nakładać szkła kontaktowe o innych kolorze, aby uniknąć pytań o ich naturalnym odcieniu. Nie dba on specjalnie o siebie, nie obchodzi go jak wygląda, więc często ubiera się w wygodne ubrania przedstawiające się w czarnych rurkach i bluzie w prawdopodobnie równie ciemnym kolorze. Chłopak posiada piercing w lewym uchu i tej samej stronie na ustach, które często wyciąga. Zaczynający się na lewym ramieniu wijący się aż do nadgarstka Ashtona widnieje tatuaż ośmiornicy. Zrobił mu go pewien stary znajomy gdy miał siedemnaście lat, tuż przed wyprowadzką aby pamiętać od jakiej rodziny pochodzi.
Charakter: Ash pokazał się na świecie dzięki fałszywej miłości, i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Na pozór lubi samotność i nie wykazuje chęci do wylewnego okazywanie uczuć, ale bez wątpienia, chłopak jest jak otwarta księga, emocje zawsze wypisane na jego twarzy, stąd łatwo stwierdzić, kiedy się gniewa lub smuci. Dużo czasu mu zajmuję otworzenia się przed kimś. W dużej mierze nie przeszkadza mu za bardzo, jeżeli ktoś stara się do niego zbliżyć, ponieważ wierzy że prędzej czy później on/ona się od niego odwrócą. Jest pogodny, chwilami niesamowicie dziecinny, choć czasem nieoczekiwanie potrafi wpaść w przygnębienie, które zazwyczaj szybko mu mija. Z łatwością znajdziesz w niego dobrego słuchacza, dysponuje dużymi zasobami empatii oraz zawsze, w miarę możliwości wspomoże jakąś dobrą radą. To raczej typ osoby, która cały czas odzywa się nieproszona. Potrafi poświęcić wiele wartości, by wszystko poszło po jego myśli, co świadczy tylko o tym, iż jest zaciętą, niezwykle upartą i nieustępliwą istotą. Nie ma problemu z przedstawieniem swoich argumentów na własną korzyść, jest odważny, inteligentny na swój własny unikalny sposób oraz w pół przyjaźnie nastawiony do świata, szczególnie do nowo poznanych osób. Jest szczerą osobą, szczególnie gdy chodzi o głupie żarty i pomysły lub kąśliwe uwagi. Niejednemu puściły nerwy przy jego bezwstydnym zachowaniu i odruchowego komentowania ludzi, gier, książek, filmów, przedmiotów, jednym słowem wszystkiego, czego opinie jako może mieć. Lubi pomagać ludziom, zwłaszcza gdy widzi kogoś w nieciekawym stanie. Szczerze nie lubi, kiedy ktoś znęca się nad bezbronnymi i słabszymi. Posiada bardzo bujną wyobraźnie, w jednej głowie można by było znaleźć całe stosy pomysłów, które bardzo prawdopodobnie opowiedział osobie siedzącej obok niego w jednej z klas, a potem o nich zapominał lub wymyślił nowe lepsze i ciekawsze. Często też nie potrafi usiedzieć w miejscu, zawsze gdzieś go ciągnie, zawsze znajdzie sobie coś do roboty. Zawsze robi, to, co chce, ma gdzieś zakazy i opinie innych, nie dba o to, co jeszcze ludzie mogą o nim pomyśleć. Straszliwa niezdara, potrafi zbić wszystko co dostanie do ręki i jest szklane, a potknie się o własne nogi, jednak chce to ukrywać i czasami nawet mu to wychodzi. Widząc go na ziemi i słysząc słowa typu "Zgubiłem coś", "A co Cię to interesuje co ja tutaj robię" możesz być wręcz pewny że się potknął i próbuje się dyskretnie pozbierać, tak aby nikt nic nie podejrzewał.
Zainteresowania: Ashton interesuje się muzyką, zwłaszcza legendami rocka. Pogrywa na gitarze, ale niestety nie za dobrze, jeszcze daleko mu do perfekcji. W wolnym czasie czyta książki o różnych rodzajach od horrorów to najpiękniejszych romansideł. Najczęściej lecz lubi spacerować bez celu.
Partner: -
Orientacja: Biseksualny
Ulubiony koń: -
Ulubiony smok: -
Koń: -
Smok: -
Inne:
*Wręcz kocha zieloną herbatę.
*Jest wegetarianinem.
*Uwielbia zwierzęta, te małe i te duże, nie ma żadnych wyjątków.
*Często miewa koszmary nocne.
*Lubi dużo rodzajów muzyki, często nuci pod nosem jakąś melodię gdziekolwiek usłyszaną.
Inne zdjęcia: 1 | Tatuaż
Kontakt: Pauli

Od Corey'a CD. Lily

- Mogęęęę?- Jęknąłem przeciągle w stronę osiwiałego mężczyzny, który ubierał się jak typowy gangster. Myślał, że dzięki temu się odmłodzi, ale z jego otyłością i rzadkimi już włosami na głowie, wyglądało to mniej więcej komicznie... Czyli do mojego szefa.
Unikając mojego wzroku, z udawanym zainteresowaniem przypatrywał się małej, kolorowej książeczce.
- Nie. Mówiłem, teraz nie mam, będzie za tydzień.- Mruknął z obojętnością, przewracając kolejną stronę.- Przyjdź później.
- Nigdzie się stąd nie ruszam przynajmniej bez połowy- skrzyżowałem ręce, solidnie ustawiając się na ziemi. Moja wypłata miała dojść ponad dwa tygodnie temu, a jeszcze jej nie widziałem. A z tego, co wiem, bar nie ma problemów finansowych.
- No to sobie poczekasz. Przynieść ci koc?- W końcu, końcówki jego źrenic na ułamek sekundy zlustrował mnie od góry do dołu. Prychnąłem tylko w odpowiedzi, wzdychając głęboko.
- Jeśli mi nie dasz...zmusisz mnie do robienia nielegalnych rzeczy.- Zacząłem spokojnie, nie widząc jednak ani małego drgnięcia ze strony mężczyzny.- A jeśli złapie mnie policja, mogę powiedzieć, że TY mnie do tego zmusiłeś, nie dając mi wynagrodzenie przez DWA PIERDOLONE TYGODNIE.- Wykrzyczałem ostatnie słowa, zaczynając chodzić w tę w wewte- A zważając na prawo numer 56. w kodeksie pracy, jeśli wynagrodzenie nie zostanie dane w czasie albo w ustalonym przez pracodawcę czasie, mam prawo zgłosić się do urzędu by zbadali sprawę. A z tego, co wiem, nie mamy żadnych problemów z pieniędzmi. Zawsze możesz iść na kilka miesi do paki, lub...stracić lokal? Oddać wszystko, czego nie oddałeś? Byłoby źle, Marshall.- Na koniec uśmiechnąłem się słodko w jego stronę, niczym mała dziewczynka. Trafiłem w jego czuły punkt, wiedziałem o tym. Czułem w pewnym sensie satysfakcję. Nie to, że jestem wredny...zwyczajnie chcę dostać to, co mi się należy. A to konkuruje bardziej z wytrwałością i desperacją.
Mężczyzna podniósł się z siedzenia, a mimo to ja byłem od niego wyższy. Z grymasem na twarzy, podszedł do małej, szczelnie zamkniętej kodem i kluczykami szafki. Wyciągnął z niej małą kopertę, z niechęcią wręczając ją mnie. Wziąłem ją z widocznym zadowoleniem, zmierzając ku drzwiom.
Jednak nie chciałem pozostawić go w świadomości, że na każdym kroku może stracić to, nad czym tyle pracował. Sam wybudował to miejsce ze swoją żoną. Jednak gdy ona umarła, sam postanowił włożyć w knajpę całe swoje serce. I szczerze mówiąc, udało mu się to jak nikomu innemu.- A i tak dla jasności...-zaśmiałem się cicho- Taki punkt w kodeksie nawet nie istnieje. Wymyśliłem go.- Posłałem w jego stronę uśmiech typu "nie bij", a jego mina sprawiła, że moje życie stało się lepsze. Albo śmieszniejsze.
Pomachałem ręką w jego kierunku i wręcz uciekłem do lady. Wzrok zielonowłosego, niskiego, ale najlepszego na tym świecie Allen'a powędrował na moje ręce. Poruszyłem w znaczny sposób brwiami, pokazując białe opakowanie. Odwzajemnił się tym samym, wracając do nalewania piwa do wielkich kufrów. Całe to miejsce wyglądało jak z gangsterskich filmów, gdzie większość drewnianych mebli przeważa. Wszystko w ciemnych kolorach, takimi nowocześniejszymi rzeczami był stół do bilarda w rogu, oraz DJ na jednym z podwyższeń.
Chcąc zająć się swoją robotą, ściągnąłem skurzaną kurtkę, pozostawiając na sobie białą, luźną bluzkę.
Na krześle, niecały metr ode mnie siedziała blondwłosa dziewczyna.
- Em...przepraszam!- Odezwała się, a że byłem najbliżej, podszedłem. Spojrzałem w jej oczy, łapiąc stos karteczek. Chwile przyglądała mi się z zaciekawieniem, a ja uśmiechnąłem się w myślach. "Nie ma co, Cor. Masz branie".
- Co dla Pani?- spytałem, przerywając ciszę, a ta jakby wybudziła się z transu, zmrużyła lekko oczy.
- Poproszę dwa razy mojito i... - Zatrzymała się niepewnie, nad czym rozmyślając.- Jest możliwość wzięcia do jedzenia wszystko z tego o to menu? - Pomachała karteczką, robiąc niepewną minę. Spojrzałem na nią, robiąc nieco zaskoczoną minę. Ale że to dla niej? WSZYSTKO? W trakcie zapisywania zamówienia napisałem wielkie *WSZYSTKO*. Podałem kwitek Allen'owi, a ten zaśmiał się na samą myśl, że ktoś mógłby zamówić tyle żarcia. Jeszcze tylko odwracając się w kierunku trzech, wysokich, wymalowanych jak na karnawał dziewczyn rzucił jakimś sprośnym żartem. Wszystkie oczywiście zaśmiały się, a ten pokręcił głową. Nie lubił tych typów, ale jak to mówił "zabawić się nie zaszkodzi". W tej jednej chwili, gdy się odwróciłem, spostrzegłem wysokiego chłopaka. Miał brązowe włosy i okulary, szczerze mówiąc, nie pasował mi do tego klimatu tak jak zielonooka dziewczyna. I zapaliła mi się nad głową mała lampka. Nie jest tu sama, nie zje tego sama. W sumie można by się tego spodziewać...nie żeby mnie to obchodziło, ale jednak nie codziennie ktoś zamawia wielkie wszystko z naszej rozległej karty.
- Mogą...Państwo usiąść do stolika, to wasz numer, zamówienie zaraz będzie gotowe.- Powiedziałem szybko, wywracając mimowolnie oczami. Dziewczyna jeszcze spojrzała na mnie kątem oka, po czym poszła we wskazane przeze mnie miejsce.

-Corey- Zawołał kucharz. Podszedłem do oddzielonego od wewnętrznej części kuchni, która mieściła się na "zapleczu". Pasowała do tego miejsca.
- Już.- Mruknąłem, biorąc tacę z mojito i jedną trzecią zamówionego jedzenia. Wyszedłem zza lady, spokojnym, zrównoważonym krokiem zbliżając się ku stołowi.

<Lily?>

Od Lily

Właśnie zmywałam naczynia po kolacji, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Odstawiłam czysty talerz na suszarkę, zakręciłam kran, wycierając dłonie w ścierkę i podchodząc do wejścia do mieszkania. Przekręciłam łucznik, otwierając tym samym mojemu gościowi drzwi. Ten złapał od zewnątrz klamkę, pchając ją do środka, wchodząc i zamykając. Robin stanął przede mną, przechylając głowę i marszcząc i tak już ledwo widoczne czoło.
- A ty nieubrana? - spytał, mierząc mnie od stóp do głów. Zamrugałam kilka razy oczami, zakładając ręce na piersiach.
- W sensie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ciekawie na niego patrząc.
- No mieliśmy dzisiaj pójść się zabawić - odpowiedział, poruszając biodrami na boki. - Taka miała być moja wygrana naszego zakładu, że się nie spóźnię na dzisiejszy wykład. Przyszedłem nawet dziesięć minut wcześniej, więc... Ubieraj na siebie jakąś sukieneczkę i szpileczki i lecimy - wyjaśnił, na końcu zwycięsko się uśmiechając. No tak, pamiętam to. On chciał wyjść na miasto na imprezę, a ja chciałam, by poszedł ze mną ogólnie na zakupy, których nienawidzi. Dopiero teraz dostrzegłam jego czystsze szkiełka okularów, a w powietrzu wyczułam jego perfumy, które najbardziej mi się podobały. A ten co? Zamierza wyrwać jakąś dziewczynę? Z tymi perfumami to całkiem możliwe. Szczerze się zaśmiałam, odwracając się do brązowowłosego plecami i wracając do kuchni, by odwiesić ścierkę w żółtą kratę. Wzięłam w dłonie telefon, by zobaczyć, która aktualnie jest godzina. Po dwudziestej pierwszej... Spojrzałam na szatyna, który stał w progu kuchni, minęłam go, skręcając od razu w prawą stronę, wchodząc do mojej sypialni i przymknęłam drzwi.
- Wiesz przynajmniej, gdzie chcesz iść? - spytałam go, odsuwając szafę z lustrem w poszukiwaniu czegoś do ubrania.
- Co byś powiedziała na taki bar dla motocyklistów? Niby taki, jaki się wydaje, ale podobno w weekendy gra niezły DJ. Jeszcze tam nie byłem, a ty wiesz, że muszę znać wszystkie jadłodajne miejscówki w mieście - chłopak zaczął mówić, stojąc przy oszklonych drzwiach. Gdy ten się produkował, ja wyciągnęłam z szafy krótką plisowaną spódnicę w takim srebrnawym kolorze i szarą bluzę z nadrukiem małych czarnych pudli.
- No dobra, mi pasuje - rzekłam, ściągając z siebie zwykłą białą bluzkę i dżinsy, a zakładając to, co wcześniej wyciągnęłam. Schowałam ubrania na odpowiednie miejsca, zasuwając szafę i podchodząc do ściany po drugiej stronie, gdzie znajdowały się pudełka z moją biżuterią i perfumami. Wyciągnęłam z brązowej drewnianej skrzynki swój naszyjnik z sercem, cztery połączone ze sobą bransoletki na gumce w kształcie perełek oraz beżowe wiszące kolczyki z małymi kółkami. Nałożyłam to wszystko na siebie, psikając się również perfumami i przeglądając się w obracającym się i przenośnym czarnym lusterku. Makijażu chyba nie muszę poprawiać...
- Już? - usłyszałam głos brązowookiego. Odwróciłam się w stronę drzwi, podchodząc do nich i otwierając. Spotkałam się z dosyć dużym ciałem Robina, którego zaraz minęłam, podchodząc do legowiska Caramel, w którym właśnie leżała. Schyliłam się, drapiąc ją za uchem. Miała zamknięte oczy, więc musiała spać. Moja słodziaśna psinka... Wstałam, zdejmując z wieszaka czarną kurtkę i wkładając ją. Zgarnęłam również swoją czarną torebkę, chwytając już za zamek od drzwi.
- Idziesz w kapciach? - spytał brązowowłosy. Odwróciłam się do niego, zaraz przenosząc wzrok na nogi.
- Ty, faktycznie... - szepnęłam, przegryzając usta. Podeszłam jeszcze szybko do szafki, wyciągając z niej czarne połyskujące baletki z zaostrzonymi czubkami. Wręcz w nie wskoczyłam, stając uszczęśliwiona przed szatynem. - Gotowa! - zawołałam.

- To tu? - spytałam, wychodząc z autobusu miejskiego. Poczułam, jak chłopak staje za mną.
- Tak - powiedział, mijając mnie i kierując się w stronę wejścia do baru. Przed wejściem znajdowały się z trzy motory, czy tam motocykle, a obok porozstawiane były stoły z tymi parasolkami oraz krzesłami, przy których siedzieli dosyć groźnie wyglądający faceci. No okey... Szybko podreptałam do brązowookiego, nie chcąc się od niego zbytnio oddalać. Lepiej, jak go nie zgubię... Mimo jego wzrostu łatwo o to, gdyż ciągle się garbi. A potem będzie miał takiego dużego guza na plecach! Złapałam za rękę Robina, ściśle ją obejmując i rozglądając się na boki. Dosyć mało ludzi... Ten nagle skręcił w prawą stronę, przez co przygniótł mnie do ściany obok.
- Lilil, przepraszam! - zawołał, robiąc krok w tył i składając dłonie w obronnym geście. Przytrzymałam się ściany, łapiąc za głowę.
- Nic się nie stało, Robin... - powiedziałam, uśmiechając się do niego, by zapewnić, że serio nic mi nie jest. Ten odetchnął jakby z ulgą, kiwając w stronę, w którą zmierzał. Popatrzyłam tam, widząc pusty stolik dla czterech osób. Ruszyłam w tamtą stronę, zostawiając brązowowłosego za sobą. Odsunęłam jedno krzesło, siadając na nim i biorąc w dłonie dosyć małe menu.
- To tak. Ja idę szukać kibelka, a ty zamów coś do picia oraz dla mnie wszystko do jedzenia po kolei z karty - powiedział szatyn, odwracając się i idąc w nieznanym mi kierunku. Przyłożyłam dłoń do czoła, dopiero po jakiś trzydziestu sekundach ruszając się z miejsca i podchodząc do baru, by złożyć zamówienie. Usiadłam na jednym z tych wysokich krzesełek, w sumie ledwo co dosięgając stopami do metalowych podpórek, przez co one wisiały w górze.
- Em... Przepraszam - próbowałam zwrócić na siebie uwagę gościa za ladą, co mi się udało. Podniósł głowę do góry, podchodząc w moją stronę, a ja natychmiastowo zauważyłam, że jest całkiem wysoki. Może nawet miał ten sam wzrost, co Robin?
- Co dla pani? - spytał. Odruchowo zaczęłam się przyglądać jego twarzy. Miał brązowe, niczym gorzka czekolada oczy, czarne włosy, a w jego uchu dostrzegłam kolczyk, który zajął mi dłuższą chwilę uwagi. Potrząsnęłam przecząco głową, skupiając się na tym, co miałam powiedzieć.
- Poproszę dwa razy mojito i... - zatrzymałam się, zastanawiając, jak mam to powiedzieć. Rzadkością było to, bym zamawiała jedzenie dla przyjaciela, przez co zawsze czułam się zagubiona, bo... Ile on może jeść? Do tego mając takie ciało... - Jest możliwość wzięcia do jedzenia wszystko z tego o to menu? - spytałam, machając świstkiem papieru, który dodatkowo leżał również obok mnie. Miło by jeszcze było, gdyby nie pomyślał, że to dla mnie...
<Corey? xd>

Odejście

Jessica, Natalie, Rosemary, Fytch, Matthew, Nicholas i Joel opuszczają nasze skromne progi.
Powód: Brak odpowiedzi w związku z selekcją, a czas był do 8.05.17.
W związku z tym Diabolina, Odetta, Joker, Królowa Kier, Jack Mróz i Biała Czarownica ponownie mogą zostać użyci - będą usunięci z listy wykorzystanych już rodziców.
~Tiago

"Uśmiechaj się do świata, a świat uśmiechnie się do ciebie."

[Twarzy użyczyła Dove Cameron]
Imię i nazwisko: Lily Blake-Jones
Pseudonimy: Li, Lil, dla brata i tylko dla niego Lilia, a dla Robina Lilil.
Płeć: Kobieta
Wiek: 21 lat
Data urodzenia: 15.01.
Rodzina:
Fred Jones - ojciec oraz doskonały detektyw w policji z zamiłowaniem do robienia pułapek. To po nim Lily odziedziczyła smykałkę do tego, jak i talent. Oboje zawsze uwielbiają wymyślać nowe rodzaje sideł, jak i doskonalić te stare.
Daphne Blake - matka oraz zawodowa modelka, która hobbistycznie pomaga mężowi w policji. Miłośniczka mody i różnorakich kosmetyków, nieodpuszczająca w niczym. Chętnie pokazuje się w telewizji, bo uwielbia się w niej znajdować. To wprost miejsce dla niej.
Luke Blake-Jones - sześcioletni brat dziewczyny. Kochający i szanujący swoją siostrę z całego serca. Uważa Li za swój autorytet i chciałby być w przyszłości taki jak ona.
Kudłaty Rogers - ojciec chrzestny, jak i najlepszy przyjaciel jej rodziców. Aktualnie pracujący jako kucharz na skalę światową, choć bardziej znany jest jako restauracyjny smakosz.
Velma Rogers - matka chrzestna oraz najlepsza przyjaciółka Freda i Daphne. Niezwykle inteligentna i pracowita, znająca się na naprawdę wielu rzeczach. Obecnie pracuje jako informatyk i wynalazca, jednak czasem coś zrobi dla ojca blondwłosej.
Robin Rogers - najlepszy przyjaciel Lil, będący w jej wieku, jednak z listopada. Rodzony syn Kudłatego i Velmy, jednak sam za nimi zbytnio nie przepada. Samotny jedynak, rozmawiający tylko z zielonooką, Albertem i Caramel. Po matce odziedziczył niezwykłą mądrość, a po ojcu żarłoczność, przez co Lilia czasem wstydzi się z nim chodzić po jakiś restauracjach czy kawiarenkach.
Głos: Dove Cameron
Poziom: Początkujący
Praca: Obecnie chodzi na studia detektywistyczne, jednak dorabia jeszcze w kawiarni Leabhar, która jest jednocześnie jednym z jej ulubionych miejsc.
Aparycja: Lilil sięga 157 cm przy wadze 52 kg, co dla niej jest lekkim kompleksem. Od dziecka była jedną z niższych dziewczyn w przedszkolu, czy już w szkole, co niezbyt jej się podobało, zwłaszcza że Robin zawsze był tym najwyższym. Dlatego też nie lubi, gdy ktoś wypomina jej niski wzrost, chociaż według niektórych jest dzięki temu bardziej urocza. Dodatkowo ma lekko kręcone włosy sięgające do połowy pleców w kolorze jasnego blondu, który jest jej naturalnym, odziedziczonym po ojcu. Oczy są barwy soczystej trawy, co jest dosyć dziwne, bo nikt w rodzinie jej rodziców takowych nie ma. Jednak sama Lily się tym nie przejmuje, bo i tak lubi swoje zielone paczałki. Dziewczyna odziedziczyła po matce miłość do różnorakich kosmetyków. Kocha błyszczyki, szminki, tusze do rzęs, tusze do powiek, pudry do policzków, korektory. Nie przepada tylko za kredkami i podkładami, które mogłaby dla niej zniknąć. Dodatkowo co tydzień maluje swoje paznokcie, zawsze na inny kolor. Li ubóstwia także różnoraką biżuterię. Kolczyki, naszyjniki, bransoletki i pierścionki (chociaż to ostatnio zakłada dosyć rzadko). Pełno ma takich ozdóbek u siebie w domu, jednak do dzisiaj jej ulubiony jest złotawy naszyjnik z otwieranym sercem, w którym ma dwa zdjęcia. Jedno przedstawiające ją, Luka i Caramel oraz drugie z Robinem i Albertem. Ten wisiorek jest dla niej niezwykle ważny, więc gdy tylko nie może go znaleźć, strasznie zaczyna się irytować. Na co dzień można ujrzeć ją ubraną w jakieś sukienki bądź spódnice, bo tego ma najwięcej w szafie, choć zdarzają się i spodnie. Do nich zakłada najróżniejsze bluzki, począwszy od zwykłych na ramiączkach po grube i miłe w dotyku swetry. Na stopach zwykle ma buty na obcasie lub koturnie, choć tak samo lubi czasem połazić po mieście w zwyczajnych trampkach.
Charakter: Lil to niezwykle uprzejmy człowiek. Zanim wyjechała do Fairy Tales Academy, poznała najważniejsze zasady dobrego zachowania, które matka jej nie darowała, chcąc uczynić ze swej córki w jakimś stopniu damę. Wie, co to kultura osobista i tolerancja do drugiego człowieka, choć sama też czasem o tym zapomina, jednak zaraz się opamiętuje i natychmiastowo przeprasza urażoną osobę. Najważniejsza u niej rzecz, to promienny, szczery uśmiech. To niewinne zdanie, którego się trzyma, jest dla niej niezmiernie ważne. Nie ma dnia, gdyby nie była uśmiechnięta, to niezbędna cecha jej wyglądu, którą bardzo sobie ceni. Potrafi się zaśmiać z dosłownie każdej rzeczy w swoim życiu. Czy to potknięcie, pomylenie w słowach, czy inna rzecz, ona zawsze się zaśmieje. Czasem jest ogólnie dosyć dziecinna. Potrafi w centrum handlowym na zakupach z Robinem nagle stanąć w miejscu i nigdzie nie iść. Nikt nigdy nie umie przewidzieć, gdy włącza jej się "tryb dziecka", jak to niektórzy nazywają. Wtedy też uwielbia chodzić w miejsca, gdzie małe dzieci, jak plac zabaw, sklep ze słodyczami czy z zabawkami. Blondwłosa jest ogólnie niezwykle spokojna. Praktycznie nic nie jest w stanie jej zdenerwować. "Anielska cierpliwość", jak to mówią, choć na takie określenie ona zawsze się śmieje. Lilia to przyjacielska osoba, która z tymi najbardziej zaufanymi sobie ludźmi ciągle spędza, a przynajmniej stara, czas. Z Robinem, z którym zna się praktycznie od dziecka, spotyka się prawie codziennie, co nie wynika tylko z tego, że razem studiują, ale też z tego, że ich psy są rodzeństwem, a sami nazywają siebie "BFF". Chociaż w sumie, zielonooka niezbyt wieży w przyjaźń damsko-męską, chyba że chłopak jest gejem lub dziewczyna lesbijką (lub dwa na raz). Jednak ona nie chce psuć tej ich przyjaźni, trwającą naprawdę długo, jak i w zupełności szczerą. Lilil gardzi ludźmi, wymigującymi się od nauki czy ważnych spraw, robiących wszystko, by tylko uniknąć dodatkowych zajęć, przekładając je. Nie lubi też osób biorących jakiekolwiek używki, choć czasem niektórych próbuje zrozumieć, tłumacząc się tym, że każdy pragnie poczuć jakąś część wolności. Lily nie potrafi się kłócić. Czy to z Robinem, Luckiem, rodzicami czy Caramel, po prostu nie umie. Nie dość, że nigdy nie może znaleźć odpowiedniego argumentu, czy też przezwiska, by się odegrać, to dodatkowo się zacina, a myśląc, ma otwartą buzię i nieświadomie wstrzymuje powietrze. Li jest dosyć odważną osobą, niebojącą się żadnych duchów, wampirów, czy piwnic, w przeciwieństwie do Robina. Jednak wbrew temu, nienawidzi horrorów, bo zawsze po nich ma koszmary, które nienawidzi całym sercem.
Zainteresowania: Dziewczyna interesuje tworzeniem pułapek dla różnorakich stworzeń, co głównie ma po ojcu. Potrafi stworzyć od podstaw coś zupełnie nowego, choć nie zawsze działa tak, jak powinno. W zasadzie to zmiana użytku dzieje się przez jedną głupią rzecz, jak silniejszy wiatr czy kamyk w pobliżu, jednak...i tak jakoś coś łapie. Dzięki Robinowi wciągnęła się w świat przesłuchań, jak i wywiadu, czyli że potrafi od prawie każdej osoby wyciągnąć dane informacje na jakiś temat, gdyż czasami potrafi naprawdę dobrze udawać. W sumie to jednak nie idzie jej z tym najlepiej, jednak stara się jak może, by wychodziło jej to jak najmniej źle. Jej kolejnym hobbym są książki. Niby takie niepozorne, jednak blondwłosa kocha je całym sercem. Najbardziej wciągają ją gatunki fantastyczne i przygodowe, ewentualnie dramaty. Częściowo gardzi romansem, jednak nie pogardzi takim wątkiem. Co dziwne, podczas czytania takiego czegoś, zazwyczaj się śmieje z głupoty głównych bohaterów, że to ich pierwsza miłość i w ogóle (choć sama nigdy kogoś takiego nie poznała). Ze względu na swoje towarzystwo, jakim jest Caramel, zielonooka wychodzi z nią dosyć często na spacery do parku, koło którego praktycznie mieszkają. Lil je uwielbia, zwłaszcza takie nocne, które ją odprężają. Mało ludzi, lekki wiaterek i ogólnie ten spokój, cisza, przerwana przez co jakiś czas jadący samochód.
Partner: -
Orientacja: Heteroseksualna
Koń: -
Smok: -
Towarzysz: Dog niemiecki Caramel
Inne:
-Od dziecka panicznie boi się burz i piorunów, czego nie jest w stanie przełamać,
-Uwielbia czytać, siedząc u siebie w salonie z kubkiem herbaty pod kocem,
-Ma słabość do żelków i małych dzieci,
-Luke i Robin dużo razy jej mówili, by została modelką, jak jej mama, jednak ona...nie chce, woli pójść w ślady taty,
-Ukrywa fakt, że pociągają ją faceci z kolczykami,
-Kocha szarlotkę i gorącą czekoladę z bitą śmietaną,
-Mimo wszystko, dalej śpi z pluszakiem, którym jest pluszowa panda o imieniu Domino,
-Co tydzień w piątki rozmawia z Lukiem przez telefon, bo ogólnie dosyć rzadko się widzą, gdyż ten mieszka w USA razem z rodzicami.
Inne zdjęcia: 1, 2
Kontakt: ZlotyPies

"Lepiej zostać skrzywdzonym niż krzywdzić innych."

[twarzy użyczyła Amber Heard]
Imię i Nazwisko: Devotte Darling ( czyt. Diwoti Darling) 
Pseudonimy: Doll, Dev
Płeć: Kobieta
Wiek: 18 lat
Data urodzenia: 5 kwietnia
Rodzina: Ojciec Piotruś Pan + Matka Wendy
Pokój: pokój numer 2
Klasa: III
Poziom: początkujący
Aparycja: Devotte to drobna niska dziewczyna. Mierzy zaledwie 163 cm. Ma typową budowę gruszki, wąskie szczupłe ramiona oraz miseczka A. Ma za to bardzo ładne, szczuplutkie wcięcie w tali. Płaski brzuch oraz szerokie biodra. Mimo tego że ma dosyć kobiece uda, dalej jej nóżki są bardzo zgrabne. Dzięki takiej, na wpół kobiecej figurze warzy dokładnie 52 kg. Nie posiada żadnych kolczyków ani tatuaży. W jej wyglądzie szczególna uwagę zwracają zielone oczy i długie jaśniutkie blond włosy, którymi często zakrywa twarz. Najczęściej ubiera się na czarno albo biało . Najczęściej jej jedynym kolorowym dodatkiem stają się kolorowe buty. Bardzo często nosi na szyi chokery ( tzw obroże), bez nich czuje się jeszcze mniej pewna siebie niż zwykle. Robi bardzo delikatny makijaż bo wie że nie jest w tym zbyt dobra.
Charakter: Devotte jest typową sierotą, dobrze o tym wie. Jest niesamowicie łatwowierna i uległa, bardzo łatwo nią manipulować. Bardzo szybko się zakochuje i daje się wykorzystywać. Nie umie policzyć ile razy została oszukana w życiu. Za każdym razem bardzo cierpi. Miewa wtedy ataki, pije pali i się tnie aż ból nie minie. Wtedy poznaje kogoś nowego i historia się powtarza. Możecie zatem pomyśleć że jest po prostu głupia, tak odbiera ją większość. Ona jednak po prostu jest ponadprzeciętnie wrażliwa, nigdy nie robi nikomu krzywdy. Jej ulubionymi słowami są: ,,przepraszam, to moja wina, nie chciałam, wybacz" . Zawsze najbardziej ciągnie ją do tego ,, złego" towarzystwa, a ci trzymają ją przy sobie dopóki maja jakiś interes. Często robi cos żeby przypodobać się grupie. Na co dzień wszyscy widza ją jako ,, uroczą sierotkę " . Nikt nie wie że gdy jest sama przejawia zamiłowanie do masochizmu. Często kaleczy się umyślnie, po prostu to lubi. Prawda jest taka że Devotte lubi gdy ktoś nią rządzi. Marzy o tym żeby poznać tego jedynego któremu odda się całkowicie i będzie mogła żyć tylko dla niego do końca życia. Oprócz tego jest bardzo zakompleksiona. Nigdy nie uważała siebie za ładną, i nawet sprośny komentarz ,,ale bym cię brał" jest dla niej swego rodzaju komplementem. Lubi czuć się pożądana. Dev zawsze czuje się gorsza od innych. Gdyby ktoś chciałby poznać ją bliżej, dowiedział by się że to wartościowa osoba która umie się śmiać i rozmawiać na każdy temat. Potrzebuje jednak spotkać osobę która pokaże jej że jest czegoś warta. Na co dzień nie jest depresyjną osoba, stara się zagadywać do ludzi, jednak często przez jej niska samoocenę wychodzi na ,,dziwną". Uważa że jest nudna, więc podczas rozmowy ciągle stara się wymyślać nowe tematy, dlatego czasem nawet wychodzi na ekstrawertyczkę, chociaż zdecydowanie nią nie jest. Jest bardzo ciekawa świata, uwielbia próbować nowych rzeczy, chociaż zwykle towarzyszy jej przy tym strach. Nie pogardzi papierosem, alkoholem czy inną używką. 
Zainteresowania: Dev uwielbia śpiewać jednak nigdy nie robi tego publicznie, za bardzo się wstydzi. 
Partner: -
Orientacja: Heteroseksualna
Ulubiony koń: Melody
Ulubiony smok: Saphira
Koń: Póki co nie ma. 
Smok: -
Inne: Myśleliście że Piotruś Pan nigdy nie dorósł, więc nie możliwe żeby Devotte była jego córką? Otóż macie racje ale za razem się mylicie. Piotruś Pan nie dorósł, ale na tyle często odwiedzał Wendy że jakoś tak wyszło że Wendy w wieku 15 lat urodziła dziecko. Piotruś nie chciał przyjąć tego do wiadomości. W końcu jeśli musiał by pełnić role ojca musiał by w końcu dorosnąć. Tak oto odleciał, i ani Wendy ani jego córka go więcej nie widziały .
Kontakt: Juuzou

"Nie liczą się pieniądze, liczy się ciężka praca. Ile od siebie dajesz - tyle do Ciebie wraca"

[wzięte z Google Grafika]
Imię i Nazwisko: Yava Maris
Pseudonimy: Yava lub Y.
Płeć: Kobieta
Wiek: 16 lat
Data urodzenia: 22 styczeń
Rodzina: Mama: Jasmina
Głos: Sylwia  Banasik
Pokój: nr 21
Klasa: I
Poziom: Średnio zaawansowany
Aparycja: Postać jest wysoka, ma około 178 cm wzrostu. Jest szczupła, ma długie, zgrabne nogi i płaski brzuch. Delikatną skórę w kolorze kawy z mlekiem odziedziczyła po mamie. Włosy ma długie, brązowe i falowane. Grzywkę zazwyczaj układa sobie na lewą stronę twarzy, aby ukryć bliznę z dzieciństwa umieszczoną na lewej skroni. Jej egzotyczna uroda przyciąga wielu chłopaków, ale zawsze daje im kosza. Buzię ma ładną, bardziej owalną, nos kształtny, usta średnie, koloru jasnego różu, pełne (wiele osób twierdzi, że są idealne do całowania), oczy w kształcie migdałów, głębokie, brązowe, można uznać, że czekoladowe. Paznokcie maluje sobie zazwyczaj na czarno lub czerwono.
Charakter: Yava jest z pozorów miłą i pomocną dziewczyną, ale to tylko pozory. W rzeczywistości jest bardzo wredną, czasami samolubną i zapatrzoną w siebie jędzą. Podobno potrafi piorunować wzrokiem. Nie ma zbyt wielu przyjaciół, gdyż Ci co spróbowali się z nią zaprzyjaźnić już nigdy nie byli tacy sami. Gdy trzeba potrafi pomóc, ale później nie chce się do tego przyznać, żeby zachować reputację zołzy. Nie potrafi płakać. Nigdy tego nie robiła. Czemu? Nie ma uczuć. Jest nieczuła na cierpienia innych. Wręcz przeciwnie - cieszy się z tego, że ktoś cierpi. Jest oczywiście zabawna. Często rzuca ciętymi ripostami, przez co nikt nie potrafi się odgryźć. Gdy jest zdenerwowana wszyscy schodzą jej z drogi. Ludzie myślą, że jest emo, ale to nie prawda. Po prostu nie lubi okazywać "ciepłych" uczuć. Nigdy nikt jej tego nie nauczył. Jest zakochana tylko w jednym stworzeniu - w swojej klaczy - Eterei. Nie pozwala się do niej zbliżać ze względu na jej temperament. Gdyby się trochę bardziej zbliżyć do Yavy, może dałoby się z nią zaprzyjaźnić, ale tylko niektórzy maja taką szansę. Ona sama wybiera osoby, które mogą się do niej zbliżyć na tyle, żeby ona zaczęła im ufać. Dziewczyna ma zamiar znaleźć sobie chłopaka, który będzie tolerował ją taką, jaką jest. Ale to trudniejsze niż jej się to wydaje.
Zainteresowania: Dziewczyna kocha tańczyć, śpiewać, czytać, pisać i jeździć konno. Chciałaby założyć kiedyś własną hodowlę koni ale najpierw musi się nauczyć lepiej jeździć.
Partner: Brak
Orientacja: Biseksualna
Ulubiony koń: Pixie
Ulubiony smok: Saoirse
Koń: Eterea
Smok: Brak
Towarzysz: Pies, Owczarek niemiecki, Ramzes, 5 lat
Inne: Postać lubi dobrą muzykę, książki oraz taniec, sport i pisanie. Jej klacz jest dla niej wszystkim, co najważniejsze. Czasami zdarza się, że się z kimś pobije lub pokłóci.
Kontakt: KasztanowyKoń12

"Samotność sprawia, że ludzie stają się silniejsi"

[Twarzy użyczył Lucky Blue Smith]
Imię i Nazwisko: Caspian Baldwin
Pseudonimy: Nie nadano mu wielu szczególnych przezwisk, jednak matka od wielu lat woła na niego Rey, co z hiszpańskiego oznacza króla. 
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Niedawno stuknęła mu, jakże wdzięczna, dziewiętnastka. 
Data urodzenia: 2 stycznia
Rodzina: 
• Królowa śniegu- właśnie pod takim pseudonimem znana jest matka chłopaka, a jej faktyczne imię pozostaje nieznane dla każdego, z kim nie łączą jej żadne więzy krwi. Kobieta oschła i nieprzyjemna, której serce już dawno temu okryło się lodowym płaszczem, zatrzymując w środku wszelkie ludzkie odruchy. Przykłada ogromną wagę do dóbr materialnych oraz władzy, a swego jedynego syna od dziecka przygotowuje do przejęcia władzy nad zmarzniętym królestwem.
• Lilliana, Cassandra i Samantha Baldwin- trojaczki, których narodziny były kompletnie niespodziewane. W tym roku skończą całe 17 lat, jednak matka, z jedynie sobie znanych przyczyn, nie zamierza wysyłać ich do Akademii Fairy Tales. Urodzone optymistki, które pragną pogłębiać swą wiedzę na każdym kroku. Caspian niezwykle się o nie troszczy, chcąc dla nich jak najlepiej, co dość mocno gryzie się z odczuciami matki, która darzy nastolatki szczególną nienawiścią.
• Dallon Baldwin- ojczym jasnowłosego oraz faktyczny ojciec trójki bliźniaczek. Jego charakter niespecjalnie odbiega od tego, którym odznacza się sama Królowa Śniegu, są wręcz jak dwie krople wody. Jego relacje z Caspianem są niezwykle napięte, przepełnione wzajemną nienawiścią, bowiem żadne z nich nie uznaje drugiego, jako członka własnej rodziny.
• Dylan Baldwin- prawdziwy ojciec dziewiętnastolatka, który tragicznie zginął podczas jednego z polowań. Był osobą uprzejmą i odpowiedzialną, która wiele wniosła do życia Caspiana. Nauczył go podstawowych zasad przetrwania, jazdy konnej oraz nauczał o rozległym świecie, kryjącym się poza murami zamku. Jego śmierć niezwykle wpłynęła na, dziesięcioletniego wówczas, nastolatka. 
Głos: Starset
Pokój: 4
Klasa: IV
Poziom: Średnio zaawansowany
Aparycja: Caspian nie jest raczej człowiekiem specjalnie charakterystycznym, czy jakkolwiek niezwykłym. Najłatwiej będzie opisać go jako sto dziewięćdziesięcio dwu centymetrowego nastolatka o typowej dla jego rodu urodzie. Odznacza się atletyczną, obdarzoną pokaźnie zarysowanymi mięśniami, sylwetką, która wzbudza niemałe zaskoczenie, biorąc pod uwagę styl życia chłopaka. Raczej łagodniejsze rysy twarzy, przyozdobione wyraźnie uwydatnionymi kośćmi policzkowymi oraz wąskim nosem. Kolor jego oczu to istna mieszanka soczystego błękitu oraz przygaszonej szarości, w któej dostrzec można kilka jaskrawych akcentów. Cera mleczna, może nieco bledsza, pozbawiona zdolności szybkiego opalania, jednak wzbogacona o małą podatność na oparzenia. Fryzurę Caspiana można określić jako istny chaos i burzę włosów, których odcień waha się między śnieżną bielą, a subtelną szarością. Zazwyczaj stoją na wszystkie strony świata, bowiem nastolatek jest zbyt leniwy, by jakkolwiek je ujarzmić. Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę są spore dłonie, obdarzone niezwykle długimi palcami, których sprawność również pozostaje nienaganna. Cechą, na którą niemal każdy zwraca uwagę są z pewnością uwydatnione żyły, szczególnie widoczne w okolicach przedramion oraz obojczyków. W kwestii ubioru nie ma zbyt wielu punktów, do których można by się odnieść. Najczęściej narzuca na siebie luźne, gładkie koszulki oraz parę dresów, w których czuje się swobodnie i nie najgorzej wygląda. Cały strój wzbogacono o srebrny zegarek, który niemal zawsze zdobi lewe przedramię Baldwina.
Charakter: Prawdopodobnie każdy z nas przynajmniej raz w życiu miał okazję zobaczyć jedną z amerykańskich, niskobudżetowych komedii romantycznych, obracających się wokół tego samego schematu. Niegrzeczny chłopiec i ułożona, nielubiana dziewczyna, która dziwnym i niespodziewanym trafem owija sobie wokół palca owego buntownika. Powiedzenie, że Caspian w pewien sposób wpasowuje się w owy schemat nie byłoby grzechem, bowiem z pewnością można przypiąć mu łatkę łobuza i drania, który na wszystkich patrzy z wyższością. Ogromna pewność siebie i narcyzm są jego cechami charakterystycznymi, a opryskliwe zachowanie stało się swojego rodzaju wizytówką. Arogancki i bezczelny młodzieniec, który z miłą chęcią wytknie błędy całemu światu, niezależnie od tego, czy stoi naprzeciw rówieśnika, czy wpływowego polityka- nic nie jest w stanie zamknąć mu ust. Szorstki i oschły, nie ukazujący zbyt wielu zbędnych emocji, wręcz powściągliwy w ich okazywaniu. Gorącokrwisty, nieznoszący długo czekać. Uważa niepunktualność za jedną z najbardziej irytujących rzeczy na świecie, a wszelkie istoty, które spóźnią się na umówione spotkanie są z góry spisywane na straty. Posiada dość nieprzyjemny nawyk pomiatania ludźmi, który odziedziczył po matce. Gani innych za najmniejsze błędy oraz, jeśli jakimś cudem ktoś pozwala mu działać, zdecydowanie nadużywa władzy, co praktycznie zawsze kończy się nieprzyjemnie. Otwarty hipokryta, oczekujący od ludzi rzeczy, których sam nigdy by się nie podjął. Ukazuje to chociażby konieczność bycia należycie traktowanym, mimo tego, że samemu postrzega innych gorzej, niż ścierwa. Wykryto u niego małe kłopoty z agresją, przez co nawet najdrobniejszy szczegół może sprawić, że wybuchnie, rozładowując swój gniew na wszystkim dookoła. Mimo wszystko jest mężczyzną oczytanym i inteligentnym, posiadającym niemały zasób słownictwa oraz sporą wiedzę ogólną. Uchodzi za osobę odpowiedzialną, której spokojnie można powierzyć nieco ważniejsze zadania, nie obawiając się, że coś pójdzie nie tak. Władczy, nieznoszący sprzeciwu i nieposłuszeństwa, zwłaszcza kiedy jest to najbardziej wymagane. Odkąd zrzucono mu na głowę konieczność opieki nad domem i młodszym rodzeństwem, stał się pracowity i samodzielny, wręcz przeciążający się, by tylko udowodnić, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Odznacza się dwoma, zupełnie odmiennymi fazami. Pierwszą z nich charakteryzuje niezwykła aktywność, pobudzająca go do działania. Druga natomiast niczym nie wyróżnia się od stereotypowego, kanapowego lenia, który cały dzień mógłby przeleżeć w jednym miejscu.
Żywi ogromną urazę do swych rodziców, zwłaszcza ojczyma, którego szczerze nienawidzi. W kółko wytyka im brak jakiegokolwiek zainteresowania z ich strony. Ci, którzy znają Caspiana nieco bliżej twierdzi, że nieprzyjemna natura jest winą właśnie panującej w domu sytuacji. Mówią, że to właśnie konieczność szybkiego dorośnięcia i samodzielnego życia wpłynęła negatywnie na jasnowłosego, czyniąc z niego istną maszynę, która nie dopuszcza do siebie ludzi, ukazując w ten sposób nienawiść do całego świata. Jest w tym ziarnko prawdy, bowiem niegdyś Baldwin odznaczał się nieco większym entuzjazmem, a nawet uprzejmością, którą obdarzał każdą napotkaną osobę. Wszystko zaczęło się walić, kiedy wszedł w okres dojrzewania, a brak wsparcia ze strony rodziny oraz śmierć ojca niezwykle go rozjuszyły. To właśnie wtedy zaczął się zmieniać, stawiając samego siebie w świetle rozwydrzonego choleryka, któremu wysoka pozycja społeczna uderzyła do głowy.
Pomimo złego pierwszego wrażenia, które zniechęca ludzi do dalszych kontaktów z białowłosym, jeśli poznasz go nieco bliżej, a nawet uda ci się zdobyć jego zaufanie, co nie zdarza się zbyt często, ujrzysz przebłyski dawnego Caspiana, który uwielbiał przebywać wśród ludzi, troszcząc się o ważne dla niego osoby. Podsumowując, jest on jedynie impulsywnym dzieciakiem, który próbuje wykrzyczeć światu, jak bardzo jest niezadowolony, jednak w głębi duszy wciąż ukrywa swoje dawne oblicze. Czy ktokolwiek będzie w stanie do niego dotrzeć?
Zainteresowania: Mówi się, że każda rozumna istota posiada jakieś zainteresowania, coś, czym w pewien sposób się inspirują. To dość ogólne założenie, jednak nawet ktoś tak obojętny, jak Caspian jest w stanie wymienić kilka swoich hobby. Z pewnością pasjonuje go natura, jednak pojęcie to dla wielu wydaje się zbyt ogólne. Wgłębiając się w szczegóły, interesuje się genetyką, mutacjami i wszelkimi pasożytami, czy zaraźliwymi choróbskami, które dotąd odkryto. Pragnie zgłębić ich pochodzenie, objawy i sposób, w jaki wpływają na żywy organizm. Poza smykałką biologiczną, Baldwinowi nie można odmówić niezwykłej biegłości w nauce języków. Urodzony poliglota, która wchłania wiedzę w zakresach lingwistycznych niczym gąbka. Obecnie posługuje się trzema, w tym dwoma płynnie, jednak planuje zabrać się za naukę jednego z języków słowiańskich, bowiem zauroczyło go ich brzmienie. Pomijając aspekty naukowe, jasnowłosy dobrze radzi sobie w podstawowych obowiązkach domowych, a ugotowanie obiadu, czy zrobienie prania nie jest dla niego zbyt wielkim wyzwaniem. Gdyby miał wybór, prawdopodobnie nigdy by się za to nie zabrał, jednak konieczność szybkiego dorośnięcia niezwykle się do tego przyczyniła. Jest również całkiem sprawny fizycznie, choć przez swe liczne nałogi prawdopodobnie nigdy nie osiągnie szczytowej formy. Mimo wszystko regularnie biega oraz uczęszcza na treningi, mające na celu wzmocnienie wytrzymałości młodzieńca. Raczej nie przepada za sportami drużynowymi, jednak koszykówka w pewnym stopniu go urzekła, a jasnowłosy niemal każdą wolną chwilę przesiaduje na boisku. 
W pewnym stopniu zafascynowany historią oraz literaturą, w szczególności egzemplarzami pełnymi intryg, walk oraz psychologicznych zagadnięć. 
Partner: Nie posiada. Można powiedzieć, że w pewnym stopniu zraził się do wszelkich stałych związków.
Orientacja: Heteroseksualny
Ulubiony koń: Szczególnie urzekła go siedmioletnia mieszanka, której nadano, jakże wdzięczne, imię Twilight.
Ulubiony smok: Od zawsze marzył, by kiedyś dosiąść Destandesa, jednak jego umiejętności wciąż wydają się zdecydowanie za małe.
Koń: Brak. Zdecydowanie bardziej kręcą go groźniejsze stworzenia
Smok: Brak
Towarzysz: Husky o imieniu Agma
Inne: 
~W swym wyglądzie najbardziej ceni uśmiech, choć, o ironio, praktycznie nigdy go nie pokazuje.
~Nienawidzi ptaków, a szczególną nienawiścią darzy gołębie.
~Pochłonięty przez nałogi, szczególnie alkoholizm oraz nikotynizm, jednak z tego drugiego zaczyna powoli wychodzić.
~Wielokrotnie zostawał w domu na weekend, by zająć się młodszymi siostrami oraz domem.
~Nie toleruje czarnej kawy oraz gorzkiej czekolady.
~Krótkowidz, zmuszony do noszenia okularów, chociaż ostatnimi czasy coraz częściej sięga po soczewki.
~Jego skóra zawsze pozostaje zimna.
~Mróz praktycznie go nie rusza, jednak paskudnie znosi upały.
~Od roku posiada prawo jazdy.
~Ma na pieńku z policją.
~Za dzieciaka spotkał go dość nieprzyjemny wypadek, przez który jego lewa ręka wciąż nie jest do końca sprawna.
~Jego ulubionym kolorem jest biały oraz pastelowy niebieski.
Inne zdjęcia: 1 | 2 | 3
Kontakt: Mitsuwa

"Zanim umrzesz, upewnij się że żyłeś"

[wzięte z tumblr]
Imię i Nazwisko: Corey Erwin 
Pseudonim: Większość znanych mu osób zwraca się do niego Rider, bądź zwyczajnie Erwin.
Płeć: z tego co widzę, to mężczyzna 
Wiek: 21 Lat
Data urodzenia:Urodził się 5 października
Rodzina: Jego matka miała na imię Chel, ojciec nie był mu zbyt znany. Jest też posiadaczem młodszej o dwa lata siostry- Effy.
Głos: Carter Reynolds 
Poziom: Średnio zaawansowany
Praca: Szczerze mówiąc, to nauka szła mu zaskakująco dobrze. Ale nie trawił Ani swojego tamtejszego towarzystwa Ani nauczycieli. Gdy tylko skończył Liceum, zaczął zarabiać jako Barman w jednym z... tych typowych barów przeznaczonych w głównej mierze dla motocyklistów . Oprócz tego dorabia na strzelnicy.
Aparycja: Należy do wysokich mężczyzn, których wzrost nie kończy się na 1.89. Ma coś ponad to, z czego nie zawsze był zadowolony. Ciągłe schylanie się w autobusie, samochodach, oraz dosyć spora różnica wzrostu co do "adoratorek"... Jednak plusem jest to, że niskie dziewczyny go tak jakby kręcą.Nigdy w sumie nie marzył o dziewczynie typu modelki z min. 1.70.
Ma przeciętnie, lecz idealnie wyrzeźbione ciało, ozdobione licznymi, skomplikowanymi tatuażami. Jego przyjaciel się w tym specjalizował, a że Corey mu ufał, dał mu zdobić swoje ciało przez jakieś dwa lata póki miejsce na jego ciele zostało w dużej mierze zapełnione. Jeśli chodzi o mamę i rodzinę, nie przeszkadzało im to zbytnio, tak jak średniej wielkości, czarny kolczyk w uchu. Hah, może dla tego że nie bardzo się nim interesowali. Tak czy siak, to wszystko jest spójne z mocno zarysowaną szczęką, kruczoczarnymi włosami, oraz dosyć grubymi brwiami tego samego koloru. 
Jego oczy są ciemnobrązowe, prawie zlewają się ze źrenicami, co dodaje jego spojrzeniu intensywności i głębokości. 
Jego ubiór zazwyczaj zaczyna się na zwykłych, ciemnych bluzkach, jeansach i jego skórzanej kurtce, a kończy na koszulach i innych formalnych rzeczach. Po ubiorze można uznać go za typ gangstera, lecz zdziwieniem jest gdy zobaczy się go w dopasowanym garniturze, oraz zachowaniem godnym pochwały. Jego nieodstępną częścią ubioru jest mały nieśmiertelnik, który zawsze spoczywa blisko niego.
Charakter: Wydaje się, że pewność siebie aż w nim buzuje. Jest osobą akceptującą samego siebie, swoje wady i niedoskonałość, których trochę jest, jakby patrzeć z perspektywy innych osób. To jednak nie bardzo ma na uwadze, nigdy tak na prawdę nie przejmował się tym, co mówią i myślą o nim inni. Wie, że powinien myśleć o sobie a nie o innych, gdyż zawsze sobie powtarzał "jeśli mówią o tobie za plecami, to nie dość że ich życie nie jest ciekawe w żadnym stopniu to jeszcze boją się powiedzieć ci to w twarz". Za to on, jako osoba odważna, nie bojąca się ryzyka, potrafi przejawić umiejętność bezpośredniości, a nawet bezczelności. Lubi mówić o tym co myśli na temat danej osoby, często jednak gryzie się w język. Nie dla tego, że boi się konfliktów, a dla tego że jego niewyparzona gęba raz na jakiś czas rani kogoś z jego bliskiego otoczenia. Nie ma problemu powiedzieć ci o twoich wadach, no chyba że szczególnie na niego działasz. Dla ukochanej osoby, potrafi się szczerze zmienić, a nawet stać się miłym jak diabli. Ale jego zwykła strona którą pokazuje innym, może objawić się w każdym możliwym momencie. Jedno jest pewne- nie ważne jak bardzo będzie zły, chęć pomocy i opiekuńczości włącza się automatycznie, czy tego chce czy nie. Można zawsze liczyć na jego pomoc, co nie zawsze jednak kończy się zwykłą, koleżeńską przysługą. Nie zna cie? Nie trawi twojej obecności? spodziewaj się że będzie chciał coś w zamian. Nie musi to być od razu jakaś duża suma pieniędzy, jednak on zawsze coś znajdzie, dając ci jednak pewność że jak się czegoś podejmuje, doprowadza to do końca. Nieugięty charakter jest przekonujący, nieustępliwy, inteligentnie rozwiązuje problemy. Zawsze z rozwagą podejmuje działania, a do tego świetny z niego aktor. Wie, jak daną osobę owinąć wokół palca. Ma głowę do interesów. 
A teraz tak coś z innej rury. Samotność pokazuje, jaki człowiek jest na prawdę. Jaki jest On? Czy serio jest typowym gangsterem, Bad Boy'em myślącym tylko o zaliczeniu kolejnej laski? HAHaha....ma niską samoocenę. Zdziwiony? To dobrze. Jego wady były często podkreślane przez jego ojca. Miał go. Właśnie, miał...pił, a jeśli Corey robił wszystko by przestał, mówił mu jaki to on jest nieznośny, nie warty przyjścia na świat, że jest do niczego. To odbiło się na jego samoocenie. Tak, widzi swoje wady i wmawia sobie że do nich przywyknął. Jest w sumie zamknięty w sobie, nie lubi ujawniać swojej przeszłości, swojego usposobienia które pokazuje tylko tym, którzy na to zasługują. Jeśli widzisz w nim coś więcej niż denerwującego, egoistycznego dupka, brawo. Jeśli widzisz że potrafi cieszyć się z małych rzeczy, brawo! Jesteś z nielicznych osób, które nie oceniają książki po okładce. 
Zainteresowania: Po swojej matce ma chęć "poszukiwania przygód". Lubi odkrywać nowe miejsca, niekoniecznie blisko cywilizacji. To zawsze sprawiało mu niezwykłą przyjemność, cieszy się w tedy jak dziecko. wszelkie zakamarki, choć trochę powiewające tajemnicą aż proszą się żeby je zwiedzić, zbadać, jak tylko się da. 
Jego drugą, ulubioną rzeczą i narkotykiem jest samotna jazda na motorze, pośród drzew, ryków silnika i pustej, oświetlonej przez lampy uliczne drodze. To jest coś co na prawdę lubi, kocha. Coś zaskakującego? Od 10 roku życia uczył się grać na pianinie i gitarze. Przez pierwsze lata życia szło mu na prawdę nieźle, sam zaczął to nawet lubić! Umiejętność pozostały do dziś, jednak sprzęt się zepsuł, a on marzył o motocyklu. Tak więc dawno tego nie robił.
Partner: Nigdy nie był w poważnym, długoletnim związku, więc nawet o takich rzeczach nie myśli.
Orientacja: Biseksualny
Towarzysz: Urocza mieszanka-Mike
Inne: 
Ma mocną głowę do alkoholu, jednak w akcie desperacji potrafi się upić
Nikt prócz jego rodzicielki nawet nie potrafiłby sobie wyobrazić, że Cory uwielbia grać na pianinie i gitarze.
Jedyny film na którym się popłakał to "Pamiętnik"
Pali? Pali. Dużo? Zdarza się
Potrafi gotować, choć i tak owsianka z sokiem pomarańczowym u boku to jego BFF
Jest obeznany w świecie mechaniki, a jego ulubionym środkiem pojazdu jest jego Kawasaki ninja h2r.
Kontakt: FeiLie 

Od Luizy

To był ten dzień. To było dzisiaj! Sobota, godzina po dwunastej w południe. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc na ekranie laptopa, że film "Był sobie pies" jest dostępny online. Odłożyłam przedmiot na bok obok Kirita, odkryłam z siebie białą kołdrę i schyliłam się z łóżka, biorąc plecak do siebie. Tak czułam, że coś fajnego może być w internecie dostępne. Zamknęłam urządzenie, wkładając je do otwartej torby, a potem ją zasuwając. Wstałam z materaca, biorąc przedmiot za rączkę ze sobą.
- Kirito - zawołałam szczeniaka, zakładając swoje czarne buty za kostkę z naklejkami lodów po bokach. Założyłam na siebie jeszcze swoją szarą bluzę, odgarniając włosy do tyłu i zasuwając ją po szyję. Zarzuciłam plecak na plecy, otwierając drzwi od pokoju. Dalmatyńczyk wyszedł przede mną, machając swoim bialutkim ogonkiem. Zamknęłam pomieszczenie, które zajmowałam na klucz, po czym ruszyłam wzdłuż korytarza do wyjścia z budynku akademickiego. Znajdując się na dworze, wystawiłam twarz w stronę promieni słonecznych. Uwielbiam wiosnę... To słońce, te kwitnące drzewa, ta robiąca się zielona trawa. I niedługo będę mogła wybrać się na jakąś dłuższą wycieczkę z Alexem i Kiritem. Ruszyłam w stronę stajni dla prywatnych koni. Po drodze, co jakiś czas mijałam innych uczniów, przez co musiałam wziąć szczenie w dłonie. Szłam dosyć szybkim krokiem, co jakiś czas przejeżdżając dłonią po sierści Kirita, który cały był zestresowany. Mój bojaźliwy piesio... Już widziałam kawałek budynku, gdzie znajdował się Alexander Napoleon. W ogóle to, kto wymyślił mu to imię? "Alexander Napoleon", no proszę... Jego poprzedni właściciel coś brał? A może był chory psychicznie? Bardziej do niego pasowałoby Leoander lub sam Alexander czy Napoleon, a nie... Dwa imiona... Na palcach podbiegłam do brązowych drzwi, powoli zaglądając do środka. Nikogo nie ma... Lekko się uśmiechnęłam, wypuszczając z ramion dalmatyńczyka, który zaraz pobiegł wzdłuż boksów do swojego o wiele większego przyjaciela. Odwróciłam się jeszcze do tyłu, by sprawdzić, czy na pewno nikogo nie ma. Teren był czysty. Ostrożnie weszłam do środka, idąc tropem szczenięcia. Gdy miałam skręcić w prawą stronę, gdzie znajdował się osobny boks Alexa, kogoś zobaczyłam. Pewne było to, że ta osoba stała do mnie przodem i wystawiała dłoń w kierunku wałacha, który wystawił głowę zaciekawiony.
- Co ty robisz? - głośno spytałam nieznajomego człowieka, wychodząc na środek korytarza. - To jest mój koń - zwróciłam mu uwagę, zakładając ręce na piersi. Obcy powoli odwrócił się w moją stronę, a ja dodatkowo poczułam ciało Kirita przy moich nogach, który pewnie się za nimi ukrywał.

<Ktoś? ;-;>

Od Janis

Czy to nie ta filiżanka, którą podarował mi Jess wieki temu?, przemknęło Janis przez myśl, gdy brała łyk gorzkiej zielonej herbaty. Była wstrętna -- filiżanka, nie herbata. Wyszczerbiona na brzegach, ze zdartym motywem kolorowych kwiatów. Ucho było ciut skruszone - a jednak porcelanowe naczynie było na swój sposób piękne. Wypełnione litrami wspomnień i kropelką sentymentalizmu. Ach, Jess, dziewczyna westchnęła cicho, dlaczego cię tu nie ma? Nienawidziła go za to świństwo, w które ją wciągnął, tę heroinę, która pomału niszczyła jej życie przez lata. Była na niego wściekła, że wybrał tę prostszą drogę, po prostu przedawkowując i zostawiając ją - ot tak.
Ach, koniec głupot, żachnęła się w myślach, po czym sięgnęła do szafki nocnej po strzykawkę. Igła powoli przekłuła jej cienką skórę, a Janis niemalże poczuła narkotyk w żyłach. Westchnęła głęboko, ni to z zadowolenia, ni to z ulgi, po czym schowała wszystko z powrotem. Chwyciła mały pojemniczek wypełniony tabletkami, by wsypać parę do ust. Od razu poczuła się lepiej - wszelkie zmęczenie zniknęło, a i łupiący ból głowy powoli zaczął ją opuszczać.
- Kurwa... - wyszeptała gardłowo, rozglądając się niespokojnie po pokoju - Pić, pić... - szklanka, w której wcześniej była woda, leżała teraz wywrócona na stoliku. Janis chwiejnym krokiem podeszła po nią i chwyciła ją gwałtownie. Pragnienie chwyciło tak niespodziewanie, że aż paliło ją od środka, a jednak nie była w stanie nawet ustać dłużej na nogach. Ścisnęła szklankę w dłoni, niemalże ją pękając, po czym przypełzła do drzwi. Tylko do toalety, jest niedaleko. Choć kilka kropel wody kranowej, by zwilżyć palące wargi...
Wyszła z pokoju, mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa, i od razu oparła się o ścianę. Zjechała powoli na podłogę, po drodze upuszczając trzymaną dotąd w dłoniach szklankę, która teraz rozbiła się z hukiem o pokrytą wykładziną posadzkę. Schowała twarz w ramionach, chcąc schronić się przed światem zewnętrznym. Wydała ciche westchnięcie, zanim wyjrzała zza obrębu swej "strefy".
- Jess? - stęknęła, widząc przed sobą roześmianego, jak zawsze zresztą, nastolatka z chustą na swych długich, brązowych włosach. Wyciągnęła do niego dłoń, chcąc go dotknąć, pierwszy raz od czasu jego pogrzebu.
- Hej, Rudd! - przywitał się swym charakterystycznym, zachrypniętym głosem - Obiecałaś, że nauczysz się grać na gitarze, pamiętasz?
- Tak... - przyznała, powoli wstając - Jeszcze tego nie zrobiłam, przepraszam.
- Nie szkodzi. - machnął ręką, jak to miał w stylu - Ale czy wciąż jesteś moją przyjaciółką? - podszedł do niej, by zająć miejsce obok - Dawno nie rozmawialiśmy...
- Jestem! - wybroniła się. Jess wyciągnął rękę, opływającą krwią. Przypominała sobie; podanie przeciętej ręki na znak wiecznej przyjaźni. Zrobili to raz, jako dzieci. Pospiesznie sięgnęła po jeden z odłamków szkła z podłogi i przejechała nim po wierzchu prawej dłoni, aż z rany pociekła szkarłatna krew. Wyciągnęła rękę, by uścisnąć dłoń Jessa, lecz "rytuał" przerwał głośny huk otwieranych drzwi. Jej zmarły przyjaciel zupełnie znikł z umysłu, a Janis momentalnie odwróciła się w stronę hałasu, upuszczając szkło. Schowała krwawiącą dłoń w kieszeń bluzy i spojrzała nieprzytomnie na ciemnowłosego nieznajomego przed sobą.
- Jaaa... - zaczęła przeciągle, próbując coś powiedzieć, lecz zaraz znowu zsunęła się na ziemię. Zamknęła oczy, zmęczona, czując, jak upada nieprzytomnie.

Castiel?
Troszku psychodeliczne, ale dopiero zaczynam pisać z perspektywy narkomanki :"D
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x