Od Jean-Pierre'a CD Kitai

Wyszliśmy powoli z dormitorium, chłodne powietrze poranka uderzyło nas w twarze. Chociaż śnieg stopniał, wciąż nie było gorąco, szczególnie o tak wczesnej godzinie. Słońce było skryte za chmurami, więc nie mieliśmy szansy na ogrzanie się w jego promieniach. Schowałem ręce w kieszenie swetra zauważając, że Kitai też założyła bluzę. Mimowolnie westchnąłem z ulgą, nie chciałem, żeby żadnemu z nas było tak cholernie zimno. Minęliśmy bramę w ciszy ruszając jasną ścieżką. Wtedy zorientowałem się, że sam nie jestem pewien, gdzie znajduje się stajnia.  Zatrzymałem się szybko czując, jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Blondynka odwróciła się w moją stronę z podniesionymi brwiami. Wciąż nie wiedziałem, czemu jeszcze chce spędzać ze mną czas. Uśmiechnąłem się nerwowo.
- Tak dokładnie, to… nie znam konkretnej drogi do stajni. – wziąłem szybki oddech zatrzymując dziewczynę przed potencjalnym skomentowaniem mojego zachowania. – Wiem, że to nie jest daleko i widziałem budynek. Na zdjęciu.
 Zauważyłem, jak kąciki jej ust lekko się wykrzywiają. Czyli byłem uratowany. Na razie.
Jeszcze raz ruszyliśmy, teraz odrobinę szybciej. Przez chwilę zastanawiałem się, na jaki temat mogę zacząć rozmowę, byleby nie było tej duszącej ciszy między nami, chociaż nie była ona niezręczna.
- Ta książka – wyrwało mi się po chwili, ale postanowiłem iść za tematem a nie znowu urywać konwersacji – jest naprawdę ciekawa. Powiedziałaś, że w drugim rozdziale coś się dzieje, ale… - przełknąłem ślinę – ten pierwszy też mi się naprawdę podobał. Jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłaś mi ją pożyczyć.
- Nie ma za co. – przytaknęła. Rozluźniłem się trochę, miałem wrażenie, że z każdą sekundą czuję się lepiej w jej towarzystwie. Zauważyłem na horyzoncie potężny biały budynek. Wykonałem w stronę Kitai ruch szturchnięcia ramieniem, ale odsunąłem się w porę, żeby jej nie uderzyć.
- To chyba jest ta stajnia.
Automatycznie przyspieszyłem zbliżając się do ogromnych drewnianych drzwi, które były otwarte na oścież. Zajrzałem niepewnie do środka. Żadnej żywej duszy.
- Czysto. – szepnąłem do dziewczyny wyprostowując się. W środku było niezmiernie cicho, jedyną słyszalną rzeczą było pojedynczy chrzęst słomy czy stłumione parsknięcia. Zaglądałem po kolei do każdego boksu, ku mojemu zdziwieniu, większość była pusta. Kilka koni podniosła łby przerywając swoje śniadanie, żeby zobaczyć osoby przybyłe o dziwnie wczesnej godzinie, ale po chwili wracały do jedzenia. Czułem jak z każdym obejrzanym pustym boksem poziom mojej paniki wzrasta, nigdzie nie widziałem Noir. Kitai musiała zobaczyć moje zdenerwowanie. Na dźwięk jej głosu lekko podskoczyłem w miejscu, chociaż mówiła spokojnie.
- Jak wygląda twój koń?
- Drobnej postawy, ciemno-, wręcz skarogniada… - zmarszczyłem brwi oglądając się. – Bez żadnych odmian na pysku, ma tylko dwie na nogach, i to małe.
Blondynka uśmiechnęła się lekko odwracając się w stronę drzwi, którymi niedawno wchodziliśmy.
- Sugerujesz, że jej tu nie ma? – mój głos mimowolnie się zatrząsł. Wtedy dziewczyna zatrzymała się przy drugim od wejścia boksie. Spojrzałem w niego niepewnie i całe moje napięcie momentalnie znikło. Café Noir II leżała spokojnie na słomie, ignorując wszystko i wszystkich. Otworzyłem drzwiczki szybkim ruchem i wpadłem do środka z impetem.
- Noir! – uśmiechnąłem się szeroko, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Klacz zastrzygła uszami, ale wciąż nie wstała. Dopiero, kiedy wyciągnąłem smakołyka z kieszeni bluzy podniosła się chuchając we mnie ciepłym powietrzem. Pogłaskałem ją po szyi obserwując jak szybko przełyka przekąskę. Obejrzałem Noir ze wszystkich stron sprawdzając, czy nie skaleczyła się przy transporcie, ale na szczęście nic jej się nie stało. Oparłem się o drzwiczki boksu uśmiechając się do Kitai, obecność Café Noir II automatycznie dała mi więcej odwagi.
- Jeździsz konno? – poczułem, jak klacz próbuje znaleźć kolejne smakołyki w kieszeniach mojego swetra i przygryza jego materiał, przez co zaśmiałem się głośno. - Możemy wybrać się w spokojny teren, pospacerować.


Kitai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x