Od Luizy

To był ten dzień. To było dzisiaj! Sobota, godzina po dwunastej w południe. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc na ekranie laptopa, że film "Był sobie pies" jest dostępny online. Odłożyłam przedmiot na bok obok Kirita, odkryłam z siebie białą kołdrę i schyliłam się z łóżka, biorąc plecak do siebie. Tak czułam, że coś fajnego może być w internecie dostępne. Zamknęłam urządzenie, wkładając je do otwartej torby, a potem ją zasuwając. Wstałam z materaca, biorąc przedmiot za rączkę ze sobą.
- Kirito - zawołałam szczeniaka, zakładając swoje czarne buty za kostkę z naklejkami lodów po bokach. Założyłam na siebie jeszcze swoją szarą bluzę, odgarniając włosy do tyłu i zasuwając ją po szyję. Zarzuciłam plecak na plecy, otwierając drzwi od pokoju. Dalmatyńczyk wyszedł przede mną, machając swoim bialutkim ogonkiem. Zamknęłam pomieszczenie, które zajmowałam na klucz, po czym ruszyłam wzdłuż korytarza do wyjścia z budynku akademickiego. Znajdując się na dworze, wystawiłam twarz w stronę promieni słonecznych. Uwielbiam wiosnę... To słońce, te kwitnące drzewa, ta robiąca się zielona trawa. I niedługo będę mogła wybrać się na jakąś dłuższą wycieczkę z Alexem i Kiritem. Ruszyłam w stronę stajni dla prywatnych koni. Po drodze, co jakiś czas mijałam innych uczniów, przez co musiałam wziąć szczenie w dłonie. Szłam dosyć szybkim krokiem, co jakiś czas przejeżdżając dłonią po sierści Kirita, który cały był zestresowany. Mój bojaźliwy piesio... Już widziałam kawałek budynku, gdzie znajdował się Alexander Napoleon. W ogóle to, kto wymyślił mu to imię? "Alexander Napoleon", no proszę... Jego poprzedni właściciel coś brał? A może był chory psychicznie? Bardziej do niego pasowałoby Leoander lub sam Alexander czy Napoleon, a nie... Dwa imiona... Na palcach podbiegłam do brązowych drzwi, powoli zaglądając do środka. Nikogo nie ma... Lekko się uśmiechnęłam, wypuszczając z ramion dalmatyńczyka, który zaraz pobiegł wzdłuż boksów do swojego o wiele większego przyjaciela. Odwróciłam się jeszcze do tyłu, by sprawdzić, czy na pewno nikogo nie ma. Teren był czysty. Ostrożnie weszłam do środka, idąc tropem szczenięcia. Gdy miałam skręcić w prawą stronę, gdzie znajdował się osobny boks Alexa, kogoś zobaczyłam. Pewne było to, że ta osoba stała do mnie przodem i wystawiała dłoń w kierunku wałacha, który wystawił głowę zaciekawiony.
- Co ty robisz? - głośno spytałam nieznajomego człowieka, wychodząc na środek korytarza. - To jest mój koń - zwróciłam mu uwagę, zakładając ręce na piersi. Obcy powoli odwrócił się w moją stronę, a ja dodatkowo poczułam ciało Kirita przy moich nogach, który pewnie się za nimi ukrywał.

<Ktoś? ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x