Od Nicholasa CD Jess

W osłupieniu patrzyłam na znikające w mroku sylwetki Jess i jej wierzchowca. Pospiesznie dosiadłem Sam, która kopytem rozgrzebywała śnieg, próbując się dostać do resztek trawy.
- Choć Sam - szepnąłem. Klacz wiedząc, o co mi chodzi, ruszyła za śladami jakie zostawił po sobie Thunder.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Jessica jechała z przodu, a ja wlokłem się za nią. Nie miałem na nic już siły. Dziewczyna po prostu mnie wykończyła. Nie chciałem zacząć rozmowy. Cisza dobrze nam zrobi. Można pomyśleć. Bardzo chce poznać Jessice, chce, aby była moją przyjaciółką. Kimś ważnym dla mnie. Z moich myśli wyrwało mnie rżenie Sam. Uważnie rozejrzałem się dookoła. Byliśmy już pod stajniami. Jess właśnie zsiadała ze swojego konia. Pospiesznie zrobiłem to samo i zaprowadziłem swoją klacz do boksu. Szybko uporałem się z oporządzeniem swojej przyjaciółki. Nawet dałem jej kilka marchewek i kostek cukru, które tak lubi. Spojrzałem na Jess, która właśnie dawała jabłko Thunderowi. Przypatrywałem się jej dość długo.
- Co się gapisz? - z myśli wyrwał mnie głos dziewczyny, która znowu patrzyła na mnie lodowatym wzrokiem. Takim samym jak na jeziorze. Nie umiem uwierzyć, że nie ma w niej, choć grama miłości. To silne uczucie, które tli się w naszych sercach, tylko ktoś musi je tam zasiać. Jess powiedziała, że nikt jej nie kochał. Nie nauczono jej miłości?
- Podziwiam widoki - posłałem jej oczko oraz czarująco się uśmiechnąłem. Zobaczyłem na jej twarzy dziwny wyraz, tak jakby przed chwilą zjadła cytrynę. - Tego raczej mi nie zabronisz - stwierdziłem dość pewnie. - Przyjdź do mnie za godzinę. Mieszkam w pokoju numer dziewiętnaście. Zrobię coś ciepłego do jedzenia i picia. Masz cały czerwony nos i zarumienione policzki. Nie chce, abyś się rozchorowała - ostatnie słowa wypowiedziałem, wychodząc ze stajni. Ostatnie co usłyszałem to dźwięk upuszczanego wiadra i skrzek Alvara.
*Pół godziny później*
W akademickiej kuchni po dość długiej walce z kucharkami przyrządziłem naleśniki w dwóch wersjach. Słodko i ostro. Prychnąłem pod nosem. Naleśniki przypominają Jess. Z zewnątrz słodka, a jeśli się z nią dłużej porozmawia, poznaje się wtedy jej drugą (straszniejszą) wersję.
- Dziękuję za udostępnienie kuchni - powiedziałem szczerze do pań kucharek. - Zrobiłem nawet dla pań kilka naleśników - podałem im talerze, przy okazji patrząc na ich twarze, które wyrażały zdumienie. - Ja uciekam do mojej królewny i dziękuje jeszcze raz!
Po chwili męczyłem się z otworzeniem drzwi. Było trudno. W rękach miałem tace, na której było moje popisowe danie. - Cześć kochanie - powiedziałem, gdy wszedłem do pokoju, stawiając wszystkie rzeczy na stolik. Szybko ściągnąłem kurtkę, która zawiesiłem na wieszaku i zruciłem buty, jednak ich miejsce znalazło się obok drzwi wejściowych do mojego królestwa.
W moje wolne już ręce wpadła moja kochana kotka, która miauczała i tarła łebkiem o mój podbródek.
- Ja też się cieszę, że cię widzę kochanie - z czułością podrapałem ją pod łebkiem. - Damy ci coś jeść co? Mamy dobrą saszetkę z twoim ulubionym kurczakiem - Aria, słysząc te słowa, od razu wyskoczyła z moich rąk i pobiegła do swych miseczek, miaucząc na mnie, abym się pospieszył.
***
Ogarnąłem siebie i swój pokój. Nawet wyszczotkowałem Arie, żeby się ładnie zaprezentowała i zrobiłem to po to, aby się trochę zmęczyła. Pewno zaraz pójdzie spać, nawet lepiej dla niej. Kotka jest strasznie o mnie zazdrosna. Nie lubi, jak ktoś przychodzi do mnie z wizytą. Od razy robi się nerwowa, lata po mieszkaniu lub syczy na nowo poznaną osobę.
Już zaparzyłem czarną herbatę, którą rozlałem do dwóch kubków, aby trochę ostygła. Nakryłem do stoły i włączyłem telewizor tylko po to, aby zagłuszyć martwą ciszę, która może zapaść między mną, a Jess.
- Powinna już być - nawet nie dokończyłem gadać do siebie. Usłyszałem pukanie do drzwi.

<<Co dalej? Jess? :}>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x