Od Kitai cd. Jean-Pierre'a

Dobry pomysł... Mi go ponoć często brakowało, ale w tym momencie nie widziałam w zapraszaniu obcej mi osoby do pokoju nic złego, dlatego też pokręciłam głową.
- Jakby mi to przeszkadzało, nie zapraszałbym cię – chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi, zapraszając chłopaka do środka. Chwilę stał na zewnątrz niepewny czy wejść, ale koniec końców przekroczył mój próg. Zamknął za sobą drzwi i zdjął buty. Zdjęłam ubrania, które były przeznaczone jedynie na wychodzenie podczas zimy na zewnątrz.
- Po za tym nie jesteś mi już wcale obcą osobą. Znam twoje imię i trochę wiem już o tobie – stwierdziłam schylając się, aby ściągnąć buty. Ręką opierałam się o ścianę, aby się nie wywrócić, - Do tego uczymy się w tej samej szkole, więc spokojnie – zapewniłam go zapraszając do kuchni. - Może się czegoś napijesz? - zapytałam. Chłopak chwilę stał w progu zdejmując buty i kurtkę, po czym ruszył za mną. Ja weszłam na zimne kafelki i gdyby nie skarpetki, zamarzły by mi stopy. Dlaczego nie mogę ich ogrzać?
- Herbaty... - powiedział dosyć cicho. Skinęłam głową, po czym wlałam ciepła wodę do czajnika i czekałam, aż się zagotuje. W tym czasie usiadłam na krześle. By Jean nie stał już na środku kuchni nie pewnie, wskazałam dłonią wolne krzesło naprzeciw siebie. Usiadł i milczał, jakby dalej nie był pewny... wszystkiego. No właśnie... nie mogłam go jakoś rozgryźć, ale to dobrze. W pewnym sensie, dobrze.
Milczeliśmy przez chwilę. Skierowałam wzrok na na okno, które do połowy było schowane za biała ruletą. Zobaczyłam, że zaczął sypać śnieg. Piękne białe i malutkie płatki opadały na ziemie dosyć szybko.
- Twoja książka? - wskazał na podręcznik, który leżał na blacie. Skierowałam najpierw wzrok na chłopaka, aby dowiedzieć się, gdzie widzi ów przedmiot. Gdy to już widziałam, spojrzałam na czarno-biała okładką, gdzie po boku pisało „Za Gwiazdą Światła” L. Klear. Chwilę milczałam, aż w końcu potwierdziłam skinięciem głowy. - O czym? - wydawało mi się, że nabrał więcej odwagi, chociaż w tak krótkim czasie znania go niczego nie stwierdzę. To zbyt pochopne i głupie.
Wstałam i podeszłam do blatu, po czym chwyciłam książkę. Chwilę przyglądałam się okładce, na której znajdowała się dłoń we krwi, a na górze niebo, pełne gwiazd. Musiałam sobie przypomnieć, o czym była historia. Ostatnio przeczytałam dwie różne książki, także ta mogła mi wylecieć z głowy. Ale jak to ja, po obejrzeniu dokładnie okładki i ponownemu wyobrażeniu sobie parę scen z udziałem gwiazd i krwi, wszystko sobie przypomniałam. Wróciłam na swoje miejsce i podałam do ręki Jean'a czarną książkę.
Opowieść była o sierocie, siedmioletni chłopczyk stracił swoich rodziców. Zostali brutalnie zamordowani przez nemidy – w tej książce tak nazywały się postacie, posiadające magiczną moc. Matka i ojciec zostali po prostu usmażeni na jego oczach. Stąd poniekąd wzięła się krew na okładce. Uciekając, trafił na dziwną polanę. Nazywała się „Oko Księżyca”. Tam został zamieniony w jelenia, aby ci, którzy zabili jego rodziców, nie odnaleźli go. Z czasem i on zaczął zabijać, pewien człowiek wmówił mu, że musi. Dlatego na okładce znajduje się dłoń – ręka chłopca we krwi, którą zabijał ludzi. Ale los nie pozwalał mu odnaleźć tych, na których chciał się zemścić. Okazało się jednak, że nie może ich zabić, a on sam jest bliski śmierci. Aby przetrwać, musi odnaleźć Gwiazdę Życia. Tytuł „Za Gwiazdą Światła” bierze się stąd, że chłopca prowadzi najjaśniejsza gwiazda. Co ciekawsze, książka nie skończyła się dobrze. Chłopiec zginął z rak tych samych ludzi, którzy zniszczyli jego rodzinę. Był blisko przeżycia. W dłoni miał już Gwiazdę Życia, ale nagle przebiła go strzała, przeszyła go na wylot... i tyle tego było.
Opowiedziałam historię chłopakowi. Mnie samą interesowały przygodowe, magiczne, fantasy, nadprzyrodzone... jednym słowem, magiczne książki. Gdy je czytałam, czułam, że wokół mnie dzieje się coś naprawdę godnego uwagi, coś zarazem pięknego jak i strasznego. Czasem nawet przezywałam to razem z bohaterami. Pamiętam, gdy w pewnym momencie książka mnie tak wciągnęła, że zapomniałam, iż siedzę w szkole. Gdy nauczycielka kazała mi iść do klasy, ja sądziłam, że byłam w lesie i byłam blisko spadnięcia z urwiska. A co do książki, spodobała mi się. Zakończyła się inaczej niż wszystko – źle.
- Lubisz książki? - chłopak chwilę nic nie robił, tylko przyglądał się okładce, aż wreszcie pokiwał twierdząco głową. Uśmiechnęłam się, że być może znajdziemy wspólny temat do rozmów. - Ja także – stwierdziłam, gdy Jean w końcu położył książkę na stole. Usłyszałam gwizd czajnika. Wstałam i zalałam dwa kubki z herbatą, po czym podałam na stół owe napoje, dwie łyżeczki i cukier. Wsypałam sobie jedną łyżeczkę, czubatą, jak zawsze. Mieszałam i patrzyłam się na krwawą dłoń. - A co sądzisz o tej książce? - zapytałam unosząc na niego wzrok. - Mnie spodobał się koniec, może i krwawy, ale chodzi mi to, ze zakończyła się całkowicie inaczej, niż większość, gdzie zawsze dobro wygrywa i wszyscy są szczęśliwi. Według mnie, ta książka pokazuje, że nie zawsze można wygrać. Po za tym... - wypiłam malusieńki łyczek herbaty, aby nie poparzyć języka, ale posmakować cieczy. - opisy mi strasznie podobały. Autorka pięknie opisała uczucia i wszystko, co się działo podczas walki – skończyłam odstawiając kubek na stole i trzymając go w dwóch dłoniach, aby się nieco rozgrzać. Teraz czekałam na odpowiedź chłopaka.

<Jean?>
Spoko. Ja za to wymyśliłam jakiś wspólny temat, hobby czy cuś tam c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x