Od Kitai cd. Jean-Pierre'a

Mówił co innego, ale zachowywał się też nieco inaczej. Niby mnie zapraszał do siebie, abym mogła pożyczyć książkę, ale jak tak się mu przyjrzeć, to można zauważyć, że czymś się stresuje. Nie wiedziałam o co chodziło, nie potrafiłam dokładniej wyczytać cokolwiek z jego twarzy, dlatego darowałam to sobie.
- Jean... - przerwałam mu z uśmiechem. Ucichł i spojrzał na mnie. Jego twarz dalej było blada, wydawało mi się, jakby zaczął żałować tego, co właśnie powiedział. - Pewnie coś od ciebie pożyczę, ale może później? - zaproponowałam. Przez dłuższy czas milczał, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze powiedziałam. Cóż, dawno nie rozmawiałam z ludźmi, może już zapomniałam? Ale czy takie podstawowe rzeczy jak rozmowa z drugim człowiekiem jest możliwa do zapomnienia? Trochę to dziwne, ale w końcu mam podstawy, aby tak sądzić. W końcu jednak pokiwał twierdząco głową, a ja poczułam jakby ulgę, że w końcu się odezwał, a raczej coś zrobił.
Dopiłam swój napój. Chłopak już to zrobił, dlatego przed nim stała pusta szklanka, a w dłoniach dalej trzymał książkę. Gdy na nią patrzył, wydawało mi się, że się jej bał. Odwracał po jakimś czasie wzrok, a jego twarz bladła jeszcze bardziej, jeśli to możliwe. Trudno mi było go rozgryźć, ale postanowiłam nad tym nie myśleć. Wstałam i odstawiłam obydwie szklanki do zlewu, po czym wróciłam na swoje miejsce.
- Wyglądasz na zmęczonego... - stwierdziłam przyglądając mu się dłuższą chwilę. Dopiero teraz spojrzał na mnie oderwany od książki. Milczał przez chwilę. Odłożył ją na stół, obracając ją w taki sposób, aby była do niego tyłem, po czym pokręcił głową.
- Wydaje ci się... - zapewnił mnie, chociaż ja wiedziałam swoje. Nie miałam jednak zamiaru się z nim droczyć, dlatego jedynie wstałam i zaprosiłam go do salonu. Widzę, że nie chcesz wracać do siebie, więc...
- Może coś obejrzymy? - zapytałam rezygnując z początku zdania, które układałam w głowie, podczas drogi do pokoju. Usiadł na kanapie, a ja kucnęłam przy torbie. Jeszcze się nie rozpakowywałam, może to zrobię jutro, po jutrze, albo za tydzień. Jakoś tak, najpóźniej za miesiąc, ponieważ przez ten czas wszystko wywalę z torby i będzie trzeba sprzątać, czego nienawidzę.
- Dobrze... - zgodził się mówić dosyć cicho, ale nie przejęłam się tym. Może jest taki nieśmiały? Sama nie wiem. Nie ważne.
Rozpięłam torbę i wyciągnęłam z niej woreczek, w którym znajdowały się płyty, dokładnie sześć. Z drugiej torby wyciągnęłam laptop i go włączyłam. Postawiłam go na stole, po czym usiadłam obok chłopaka.
- Co być chciał? - wyjęłam z woreczka sześć opakowań. Dwa hororry, które były na wierzchu zostały od razu odrzucone przez Jean'a, który odłożył je na bok. Miałam jedną komedię, trzy przygodowe i jedną bajkę, moją ulubioną - "Coralina i tajemnicze drzwi". Gdy ją zobaczyłam, zachęciłam chłopaka do jej oglądnięcia. W sumie po części i tak by nie miał nic do gadania, bo i tak bym ją włączyła, ale wolałam go jednak przekonać. Udało się. Pozostałe pięć położyłam na stole. Włożyłam do laptopa płytę. Usiadłam z powrotem na kanapie. - Gdybym miała chociaż chipsy, albo popcorn... - rozmarzyłam się, ale na krótko, ponieważ po chwili zaczął się film, a raczej bajka.
Pamiętam, gdy ją pierwszy raz oglądałam. Miałam wtedy jakoś dziesięć lat i chociaż było to bajka dla dzieci, bałam się jej, miałam koszmary, ale strasznie mnie zafascynowała. Bajka była o dziewczynce, dla której rodzice nie mieli czasu. Dziwny kolega podarował jej lalkę, która niby była starsza niż ich nowy dom, ale jednak dokładnie taka sama, jak dziewczynka - fioletowe włosy, żółte kalosze i kurtka przeciwdeszczowa. Jedyna różnica, to oczy z guzików. Znalazła dziwne drzwiczki. Był małe i zamurowane. Dopiero w nocy, gdy myszoskoczki prowadziły ją do nich, otwierało się przejście. Do jej nowego domu i "drugich" rodziców. Tak samo jak w lalce, jedyna różnica była taka, że oczy, to były guziki. W tym świecie było jej dobrze, normalni sąsiedzi, utalentowani i dziwny kolega, który mniej mówił. Wszystko się zmieniło, gdy chcieli jej przyszyć guziki do oczu. Okazało się, że druga matka była wiedźmą. Obserwowała dziewczynkę Coralinę oczami lalki, wabiąc tym samym wcześniejszych latach troje dzieci. Gdy dawali sobie przyszyć guziki, pożerała ich duszę i zamykała w pomieszczeniu, skąd nie było ucieczki. Aby wygrać swoje życie, rodziców, których wiedźma zabrała oraz życie pożartych dzieci, zagrała z nią w grę...
Dla mnie ogółem fabuła była bardzo ciekawa. Uwielbiałam tą bajkę, nawet, jeśli kiedyś się jej bałam. Szkoda tylko, że nie zdążyłam poznać opinii chłopaka. Gdy bajka się skończyła, a ja wstałam, aby wyłączyć napisy końcowe, okazało się, że Jean spał. Na początku chciałam go obudzić, ale jeśli zasnął tutaj, musiał być bardzo senny. Dlatego też postanowiłam mu nie przeszkadzać. Jedynie okryłam go kocem, po czym sama poszłam wziąć prysznic, wyłączając laptopa, a płytę dołączając do reszty. Prysznic trwał około dziesięć minut. Chłopak dalej spał. Zgasiłam światło, po czym sama się ułożyłam w nowym łóżku, do którego będę musiała się przyzwyczaić. Chłopak spał spokojnie na kanapie otulony kocem. Wyglądał, jakby mu było wygodnie. Może ta kanapa była by lepsza niż łóżko? Jakoś nie potrafiłam zasnąć przez pierwsze dwie godziny. Leżałam z zamkniętymi oczami próbując zasnąć, ale coś mi nie wychodziło. Wiedziałam, że rano będę na pewno zmęczona. Cóż, takie są skutki pierwszych nocy w nowym domu. Oby mój gość się chociaż wyspał, bo ja rano raczej nie dam rady wstać.

<Jean?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x