Od Alice Cd. Samuel'a

Uśmiechnęłam się. Co prawda byłam wdzięczna chłopakowi, że mnie uratował, ale czy tak, żeby wyjawić mu moje imię? A w sumie... Walić to.
- Alice. - powiedziałam. Chłopak pokiwał głową. Po chwili coś powiedział.
- Zapamiętam. - i odszedł. A ja? Dalej stałam tam zdziwiona. Westchnęłam i sięgnęłam po moje rzeczy. Skierowałam się do pokoju. Po wejściu usłyszałam znajome miauknięcie. Co znowu? Spojrzałam w dół. Leżał tam mały, czarny kociak, zaplątany w łańcuch od choinki. Wyglądałby uroczo. Gdyby nie mój humor. Syknęłam.
- To mój łańcuch, Nuki. - kocur nie zwrócił na mnie nawet najmniejszej uwagi. Warknęłam i podniosłam go.
- To MÓJ łańcuch! - krzyknęłam. Byłam zła i zmartwiona, a w dodatku cała się trzęsłam. Co prawda pozwalałam Nukiemu bawić się czasem moimi rzeczami, ale w takim nastroju nie mogłam się powstrzymać. A poza tym tata mówił, że muszę uczyć go wychowania. Nuki wyrwał się i uciekł pod szafę. Wkurzona kopnęłam pobliską komodę. Rzuciłam się na łóżko, połykając słone łzy. Wciąż się trzęsłam. Wciąż się bałam. Przeklęte kaczki! Wtem poczułam na plecach Nukiego. Odwróciłam się i zaczęłam go głaskać, mrucząc jakieś niezrozumiałe słowa. Kociak cierpliwie zlizywał moje łzy. Po chwili uspokoiłam się i zasnęłam.

~Następnego dnia

Ziewnęłam i obudziłam się. Po wczorajszym płaczu nie było śladu. Na moim brzuchu leżała mała czarna kuleczka. Ostrożnie podniosłam malucha i położyłam na poduszce. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam. Czarny T-shirt i jeansy. Idealnie. W sumie to jaki dziś dzień? Spojrzałam na kalendarz. I niemal natychmiast jęknęłam. Wtorek. Super, po prostu super. Chwyciłam torbę i jakąś kiełbasę i wyszłam. Po drodze zjadłam to "śniadanie" i wzięłam kilka miętówek. Weszłam do klasy. Na szczęście było jeszcze jakieś pięć minut do dzwonka. Usiadłam na moim miejscu przy oknie. Lubiłam patrzeć na widok tych wszystkich roślin i ptaków... Mniam. Nie! Stop! Alice teraz jesteś człowiekiem, więc zachowuj się jak człowiek! "Oj tam, oj tam. Zjedz sobie jednego - nic się nie stanie." Westchnęłam. "Zamknij się Doria." - wysłałam głosowi wiadomość. Po chwili weszła pani Miller. Miła kobiecina. I zaczęła się lekcja. Spojrzałam na zegar nad drzwiami. Czekałam na koniec zajęć. I czekałam... I czekałam... Aż ktoś wparował do klasy. Zmarszczyłam brwi. Kto przychodzi na lekcje o 8:56? Czekaj, czekaj... Kojarzę tę sylwetkę... Samuel?

<Samuel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x