Od Alice

Westchnęłam. Ile ta lekcja będzie trwała? Mam ważniejsze rzeczy do roboty. Po co komu to? Te wszystkie wzory... Pfft! Wtem usłyszałam upragniony dźwięk. Wreszcie! Wolność! Chwyciłam torbę i uciekłam z klasy. Dobra, to gdzie by tu pójść... Może to parku? Tak - najlepiej do parku. Tylko pójdę się lepiej ubrać. Skierowałam się w stronę mojego pokoju. Zresztą i tak muszę nakarmić Nukiego. Rozkoszny słodziak. Pełna dobrych myśli ruszyłam do pokoju. Otworzyłam drzwi i rzuciłam torbę na łóżko.
- Nuki! Obiad! - zawołałam mojego kociego przyjaciela. Kociak wyszedł spod biurka mrucząc cicho. Pogłaskałam go. Ten dzieciak był taaaaki uroczy! Wyjęłam trochę mięsa i nałożyłam nam na talerzyk. Posadziłam malucha na stole, a sama usiadłam. Zaczęliśmy posiłek.
- Jak ci minął dzień? - spytałam. Kocurek wyszczerzył kły i miauknął co można było rozumieć mniej więcej tak: "Wolałbym się z tobą pobawić" Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.
- Ja też. Ale muszę chodzić do szkoły, dobra? - powiedziałam drapiąc go za uchem. Nuki zamruczał i pokiwał łebkiem.  No dobra park może poczekać.
- W co chcesz się pobawić? - spytałam.

~Timeskip

- Nuki, muszę lecieć. - szturchnęłam kociaka, który właśnie używał mnie jako poduszki. Miauknął żałośnie, ale nie zmienił pozycji. Westchnęłam.
- Masz pięć sekund. Raz, dwa, trzy... - powiedziałam. Nigdy nie wiedziałam,dlaczego dzieci tak reagują, ale doskonale się to sprawdzało. Wstałam, przeciągnęłam się i chwyciłam torbę.
-Wracam za jakąś godzinę. - rzekłam i wyszłam z pokoju. Zgodnie z moimi początkowymi zamiarami poszłam do parku. Znalazłam wolną ławkę w pobliżu jeziorka. Istniała możliwość pojawienia się kaczek, ale o tej porze roku było to dosyć nieprawdopodobne. Usiadłam i wyciągnęłam podręcznik od angielskiego. To taka fascynująca lektura! Te słowa! No proszę W-o-n-d-e-r-l-a-n-d to Kraina Czarów? Mój dom? W życiu bym nie przypuszczała! Przewróciłam stronę. Nagle usłyszałam kwakanie. Zamarłam przerażona. Nie. NIE! Spojrzałam w stronę jeziora. Stały tam. Pierzaste i straszne. Kaczki. Zaczęłam wrzeszczeć. I to na cały regulator. Wskoczyłam na ławkę i niemal natychmiast z niej spadłam. Zamknęłam oczy. Wciąż wrzeszczałam.
-ZABIERZCIE JE STĄD!!! PROSZĘ! - krzyczałam co chwilę. Wtem usłyszałam czyiś nieco nieśmiały głos.
- No już, sio. Sio! Nie straszcie ludzi! - otworzyłam zaskoczona oczy.
- Czy wszystko w porządku? - spytał ten głos.
<Ktoś? Proszę o wybaczenie - znalazłam jakiś zepsuty licznik słów :C>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x