Od Kitai do Jean-Pierre'a

Nowe miejsce, nowe doznania.... nowe wszystko. Odłożyłam torbę w swoim pokoju i się rozejrzałam, oglądając go dokładnie.
- Czyli to tutaj będę teraz mieszkać - powiedziałam sama do siebie. Pokój brzydki nie bł. Czarno biały. Duże łóżko, telewizor, okna, biurko, krzesło... w sumie to podobał mi się. Jeszcze tylko poczekać, aż w końcu rodzice wyślą do mnie kota. Zostawiłam go w domu przypadkiem. Ta... przypadkiem... po prostu mój brat chciał mi zrobić żart i zamiast brać mojego prawdziwego kociaka, wzięłam jego zabawkę. Cóż... przeżyję te kilka dni bez Miki. Świat się przecież nie zawali, prawda?
Siedziałam w pokoju przez pół dnia, do wieczora. Nie miałam ochoty wychodzić stąd. Byłam ciekawa, jacy tutaj będą ludzie. Mili? Wredni? Szybko zdobędę przyjaciół, przypadkiem, czy może od razu pierwszego dnia naprzykrzę się jakiemuś szkolnego buntownikowi i będę miała przewalone do końca roku szkolnego? Oby nie... A może nic się nie stanie? Oby tak. To będzie chyba najlepsza rzecz. Aby zwiać moje wszystkie wątpliwości, wyszłam z końcu z pokoju, aby głównie pozwiedzać budynek. Cisza nocna jak zawsze zaczyna się o dwudziestej drugiej, a była dopiero osiemnasta. Zamknęłam pokój na klucz, zostawiając w nim wszystkie swoje rzeczy, po czym skierowałam się w pierwszą lepszą stronę. Cały korytarz był zasiany drzwiami z numerami, a następnie zeszłam po schodach. Natrafiłam na rozgałęzienie trzech korytarzy. Poszłam w lewo, w stronę drzwi wyjściowych. Wyszłam na dwór. Chodny wiatr od razu uderzył w moje ciało, a ja wypełniłam nim swoje płuca. Zeszłam ze schodów i okrążyłam szkołę. Dwa boiska, mały ogród, kilka ławek, koszy na śmieci - jak w normalnej szkole. Zaczęłam wracać do budynku, ponieważ robiło się coraz zimniej, a ja byłam tylko w koszulce. Niestety gdy chwyciłam klamkę, ktoś zdążył otworzyć drzwi. Uderzyłam głową o nie, tym samym rozwalając sobie nos. Gdy poczułam ciepłą ciecz spływającą po ustach i brodzie, odwróciłam się od osoby. Wyjęłam z pod ubrania naszyjnik, a niedokładniej niebieski kryształ. Przyłożyłam go no bolącego nosa i wypowiedziałam pewne słowa. Kryształ się zaświecił. Przez chwilę czułam małe pieczenie, aż w końcu przestałam czuć cokolwiek. Odwróciłam się w stronę stojącego jeszcze tam towarzysza i przyłożyłam ręce do ust, aby wytrzeć krew.
- Uważaj następnym razem - poradziłam spokojnym głosem wyższemu chłopakowi. Zniżyłam wzrok na ziemię, po czym go wyminęłam wchodząc do środka.

<Jean-Pierre?>

1 komentarz:

  1. Hey! Przepraszam, że komuś spamuję pod postem... Bardzo chętnie bym dołączyła, ale nie mogę... Dlaczego? Bo istnieją takie dziadostwa jak rezerwacje, które prawdopodobnie nigdy nie wejdą w życie, a postacie ( na przykład rodzice) są już zarezerwowani... I co teraz? Przykro mi, ale nie dołączam, bo nie ma kim :(

    Pozdrawiam, Lis

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x