Od Jean-Pierre'a CD Kitai

Zastygłem w bezruchu, czując jak wszystkie moje mięśnie napinają się ze strachu. Przed nami stał ogromny smok, który obserwował nas uważnie swoimi niebieskimi oczami, wręcz błyszczącymi w cieniu drzew. Nigdy w życiu nie widziałem żadnego smoka, zawsze byłem pewien, że to jedno ze stworzeń jedynie występujących w wymyślonych historiach, ale przed nami stał masywny smok z krwi i kości. Nie zastanawiałem się, czym żywią się smoki, ale domyślałem się, że ta bestia nie pogardziłaby zarówno końmi jak i nami.
 Nie potrafiłem się rozluźnić, nawet kiedy Noir zaczęła lekko przydreptywać w miejscu, a ja nie czułem już palców, które kurczowo zaciskałem na lejcach. Zacisnąłem szczękę spoglądając na Kitai, która trzymała w dłoni kryształ ze swojego naszyjnika. Cofnąłem się o kilka kroków bojąc się reakcji smoka, ale on wciąż machał ogonem, stojąc w miejscu. Wyglądał na podenerwowanego, ale nie aż tak, by nas zaatakować.
Przynajmniej miałem taką nadzieję.
Czułem, jak GrayRose wyrywa się lekko, próbując uciec z sytuacji, ale wciąż trzymałem mocno za wodze obu koni nie pozwalając im na większe ruchy. Znowu wydał z siebie cichy ryk, poruszając łbem. Zauważyłem kątem oka, jak Kitai powoli porusza się w stronę  bestii. Poczułem, jakbym zderzył się z podłożem, całe powietrze uszło z moich płuc. Przez chwilę nie potrafiłem wziąć oddechu, obserwując blondynkę, ale smok, ku mojemu zdziwieniu nie ruszył się nawet o milimetr.
- Kitai! – syknąłem najciszej, jak potrafiłem ale i tak smok podniósł łeb zwracając na mnie swoje błyszczące oczy, a dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem. Skuliłem się w sobie lekko czując na ciele tyle oczu. – Co ty wyprawiasz?
- Chyba chce nam coś pokazać. – powiedziała cicho odwracając głowę w stronę stworzenia. Przełknąłem ślinę zaciskając lekko łydki. Noir przez chwilę opierała się kręcąc łbem nerwowo, drepcząc w miejscu, ale po chwili ruszyła niepewnym stępem do przodu. GrayRose odbiła się od powierzchni próbując odskoczyć, ale pociągnąłem mocniej za lejce zmuszając ją do ruchu.
- Tak, chce nam pokazać, jak wygląda wnętrze żołądka dzikiego smoka. – prychnąłem. Dziewczyna przewróciła oczami ale widziałem w jej postawie, że była niepewna. Smok tupnął lekko po raz kolejny machając łbem. Czy to możliwe, żeby ta bestia rodem z bajki dla dzieci zaufała ludziom od pierwszego wejrzenia i tak po prostu poprowadziła ich do… no właśnie, gdzie? A może po prostu był zraniony i potrzebował pomocy? Chyba, że ma młode i coś stało się z miejscem ich wylęgania, albo jakiś inny smok jest okaleczony? Spojrzałem na Kitai niepewnie, ale widziałem w jej oczach zacięcie. Nie chciała odpuścić. Z drugiej strony, kiedy o tym myślałem, nie potrafiłbym zostawić zranionego zwierzęcia w lesie, nawet jeśli byłby to ogromny smok.
- Dobra, idziemy. – powiedziałem cicho zbierając wodze tak krótko, że wręcz dotykałem dłońmi szyi Noir. Wysunąłem lejce GrayRose; nie byłem pewien, czy dziewczyna będzie chciała wejść na konia po upadku, czy będzie wolała zostać na ziemi. Na pewno nie mogliśmy zostawić koni samych w lesie. – Merde, naprawdę będziemy szli za dzikim smokiem…



Kitai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x