Od Harry'ego

Stanąłem w miejscu i rozejrzałem się wokół. Po chwili niepewnie zwróciłem swój wzrok na ogromny budynek, który znajdował się naprzeciwko mnie. Akademia Fairy Tales. To tutaj miałem od teraz mieszkać. Westchnąłem. Spojrzałem jeszcze raz na walizki u moich stóp. Jedna z moimi rzeczami - reszta rzeczy została już wcześniej przesłana tutaj - oraz kolejne dwie. Tylko te akurat nie do końca były walizkami. Były to transportery dla zwierząt. W jednym znajdowała się moja kotka Meghan, a w drugiej Dashie. Fretka domowa. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem ciężko powietrze. Czas już iść. Jedną z "klatek" postawiłem na walizce, której rączkę chwyciłem jedną ręką. W drugiej trzymałem transporter z kotką. Zamknąłem oczy i jeszcze raz głęboko wciągnąłem powietrze, po chwili wypuszczając je. Otworzyłem je z powrotem. Powoli ruszyłem przed siebie. Wszedłem po schodkach - przy okazji męcząc się trochę z walizką - i trafiłem przed wielkie drzwi. Uchyliłem je i wszedłem do środka. Rozejrzałem się wokół. To miejsce wyglądało cudnie. Z uśmiechem na ustach ruszyłam wgłąb korytarza. Co chwilę zerkałem na napisy na drzwiach, w poszukiwaniu sekretariatu. Dyrektor. Vice Dyrektorka. Schowek. O! W końcu! Sekretariat! Przystanąłem przy odpowiednich drzwiach. Odstawiłem na ziemię jeden transporter i niepewnie zapukałem. Nikt nie odpowiedział, ale słyszałem z wnętrza jakieś głosy. Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. Za biurkiem siedziała starsza kobieta, a na przeciwko niej najprawdopodobniej znajdowała się jakaś dziewczyna. Chociaż nie miałem pewności. Widziałem tylko jej tył.
- Przepraszam - wymamrotałem tylko i szybko zamknąłem drzwi.
Westchnąłem. Rozejrzałem się wokół. Dokładnie na przeciwko sekretariatu stały trzy  najzwyklejsze plastikowe krzesła. No cóż... Trzeba poczekać na swoją kolej. Ponownie podniosłem transporter i podszedłem do krzesełek. Obok nich odłożyłem swe bagaże i usiadłem na jednym. Wyciągnąłem telefon i zacząłem grać w gierkę. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki, a zaraz potem ktoś usiadł obok mnie. Oderwałem wzrok od elektronicznego urządzenia i przeniosłem go na nieznajomego. A może jednak znajomego? Na moich ustach od razu pojawił się uśmiech gdy ujrzałem Nialla. Mego przyjaciela. Chłopak od razem mnie przytulił, a ja odwzajemniłem uścisk. Zaraz jednak odsunęliśmy się od siebie.
- Hazza! Co ty tu robisz?! - zawołał chłopak uśmiechając się szeroko.
- Spokojnie Niall, nie musisz krzyczeć. Ale odpowiadając na twoje pytanie. Aktualnie? Czekam na swoją kolej. Ogólnie? Będę się tutaj uczył - odpowiedziałem.
- To świetnie! Będę musiał ci tyle pokazać! - Nialler oczywiście nic sobie nie robił z moich słów i dalej krzyczał.
- Taaak - powiedziałem, a chłopak już miał coś powiedzieć, gdy drzwi od sekretariatu otworzyły się.
Wyszła z nich jakaś dziewczyna - tak jak podejrzewałem. Niepewnie podszedłem do drzwi.
- Można? - zapytałem sekretarkę.
Ta pokiwała twierdząco głową. Od razu wróciłem po swoje rzeczy, pożegnałem się z Niallem obiecując, że spotkamy się jak najszybciej i wszedłem do pomieszczenia...
*Jakiś czas później*
Pokój z numerem szesnaście. Pokój z numerem szesnaście. Jest! Wyciągnąłem z kieszeni spodni klucz, który dostałem od sekretarki i włożyłem go w zamek. Przekręciłem go, a drzwi otworzyły się. Niepewnie wszedłem do środka. Moim oczom ukazał się raczej średniej wielkości pokój z szarymi ścianami. Dwuosobowe łóżko. Zdjęcia. Obrazy. Był on całkiem przyjemny. Walizkę odstawiłem pod ścianę, a transportery postawiłem na podłodze przed sobą. Otworzyłem je. Dashie od razu wyleciała ze swojego i zaczęła poznawać nowe otoczenie. Meghan natomiast powoli zaczęła wychodzić. Była bardziej ostrożna. Westchnąłem i odłożyłem transportery na bok. Wyciągnąłem jeszcze wszystkie potrzebne rzeczy mych pupili, aby nic nie zmalowały i postanowiłem pójść trochę pozwiedzać. Niby większość osób wolałaby najpierw zapoznać się ze szkołą. Jednak ja miałem inne plany. Zamknąłem swój pokój, klucz schowałem do kieszeni i ruszyłem przed siebie. Gdy tylko znalazłem się na zewnątrz skierowałem się do lasu. To był mój cel na dzisiaj. Nie minęło wiele zanim do niego wszedłem. Od razu zmniejszyłem się i zacząłem podziwiać świat z zupełnie innej perspektywy. Powoli przemierzałem czeluści wysokiej - jak dla mnie - trawy. Lubiłem przebywać w swym naturalnym rozmiarze. Świat wydawał się wtedy być zupełnie inny. Jednak oczywiście nie mogłem się tym długo nacieszyć. Nagle wszystko stało się o wiele ciemniejsze. Szybko spojrzałem do góry. Podeszwa buta. Jeżeli zaraz czegoś nie zrobię to zostanę zgnieciony! Od razu pobiegłem przed siebie. Ledwo co udało mi się uciec przed niebezpieczeństwem. Powiększyłem się do rozmiarów "normalnego" człowieka.
- Prosiłbym o większą uwagę. Prawie zostałem zmiażdżony - mruknąłem dość cicho, nawet nie patrząc na osobę przede mną.
<Ktoś?>

1 komentarz:

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x