Od Carmeli do Hefai

Słuchając większości mojej klasy, postanowiliśmy spędzić trochę czasu w lesie przy akademii, niedaleko jeziora Fredom. Nie miałam w sumie zielonego pojęcia, dlaczego akurat tam i co będziemy tak robić, ale... Lepiej chodzić za większością. Choć w sumie z drugiej strony będą głośniej o mnie mówić, że nie poszłam, bo coś... Jednak warto by samej poznać ludzi, z którymi mam spędzić jeszcze najbliższe trzy czy tam cztery lata. Stałam właśnie pod jednym z dębów, mając ręce założone na piersiach i przyglądałam się wszystkim osobom, które prawdopodobnie chodziły ze mną do klasy. Niektórzy z nich mieli w dłoniach puszki z niezidentyfikowanym przeze mnie napojem. Pewnie alkohol, jak to u młodzieży w moim wieku, choć kogo tam wie. Jakaś dziewczyna stała obok mnie, opowiadając o tym, jak to pochwalił ją jakiś nauczyciel. Szczerze? Miałam to gdzieś, bo nie dotyczyło to mnie. Zgarnęłam kosmyki z kucyka do tyłu, sprawdzając godzinę na ekranie mojego telefonu.
- O kurczę... Wiesz, trochę mi się śpieszy. Będę lecieć, pa - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając i odchodząc od dębu, który jak na moje oko był raczej młody. Choć ja w sumie nie znam się na drzewach, więc wolałabym się nie wypowiadać. Tak naprawdę, to nigdzie się nie śpieszyłam. Nudno tu było. A zresztą wolałabym spędzić czas z moim ogierem. Wtedy zobaczyłam, jak gdzieś niedaleko przechodzi dziewczyna z fioletowymi włosami. Nie należała do osób z mojej klasy, na sto procent. Obróciłam się tyłem, ciągle idąc. Kierowała się bliżej brzegu naszego małego jeziorka. Zaciekawiła mnie tymi włosami... Zorro Junior poczeka, nic mu się nie stanie. Zaczęłam podążać śladem tej dziewczyny, aż nad samą wodę. Stanęłam przy drzewie, opierając się o nie i znowu zakładając ręce na brzuchu. Byłam poza zasięgiem jej wzroku. I tak w sumie gadała z jakimś facetem. O nie, ja go znam. Przypadkowo wpadłam na niego na korytarzu i... nie było zbyt przyjemnie. Odepchnęłam się od ciemnej kory, spokojnym krokiem idąc w stronę owej dwójki.
- Byłam pierwsza, więc mój drogi czekam na odpowiedź - powiedziała, stojąc naprzeciwko niego. Podeszłam do nich z lekkim uśmiechem na twarzy i pojedynczo klasnęłam, zwracając tym samym na siebie całą ich dotychczasową uwagę.
- Dobra, dzięki Kai, że się nią zająłeś. Teraz moja kolej - rzekłam, uśmiechając się do chłopaka i kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny z fioletowymi włosami. Jednak ta zaraz ją strząsnęła. Nie dałam po sobie poznać, że mnie to jakkolwiek ruszyło. Chciałam ją tylko od niego zabrać, gdyż może później tego żałować. Gdy znalazłyśmy się odpowiednio od niego daleko, stanęłam naprzeciwko nieznajomej i wyciągnęłam dłoń do przodu.
- Carmela Murrieta. Nie musisz dziękować za wcześniej, tylko uratowałam ci psychikę - powiedziałam bez żadnego owijania w bawełnę. Jasnooka niezbyt chętnie spojrzała na moją rękę oraz jej nie ujęła.
- Hefaja - odpowiedziała tylko, wymijając mnie. Uśmiechnęłam się, odwracając się w jej stronę przez ramię. Schowałam obie dłonie do kieszeni dżinsów, po czym ruszyłam za niejaką Hefają. Trochę dziwne imię, trzeba to przyznać. Jednak moje nie lepsze.
- Tak w ogóle, to masz śliczny kolor włosów - rzekłam, zrównując z nią kroku.

<Hefaja?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x