Jak zwykle wybrałam się na spacer z Kiritem.
Przecież nie można cały dzień siedzieć w pokoju, nawet jeśli niedawno
tu przyjechałam. Na dworze było strasznie biało, w sumie nic dziwnego,
mamy zimę. Naciągnęłam bardziej czapkę, którą miałam na sobie, by uszy
mi nie przemarzły. Spojrzałam na dalmatyńczyka, który śmiało skakał
wśród śniegu. Trzeba będzie uważać, żeby go nie zgubić, dobrze, że ma tę
łatę na pyszczku, dzięki niej jest bardziej widoczny. Schowałam dłonie
do kieszeni kurtki i poszłam przed siebie, uprzednio wołając do siebie
szczeniaka. Przecież nie mogę go zgubić... Szłam, niezbyt patrząc, gdzie
idę, najlepiej by było, gdybym nikogo nie spotkała na swojej drodze...
Jednak po jakimś czasie wędrowania po białej ziemi usłyszałam ciche
piśnięcie ze strony szczeniaka. Ze wzroku utkwionym gdzieś daleko między
ośnieżonymi drzewami, przeniosłam go na przestraszonego szczeniaka.
Spojrzałam w kierunku, gdzie sam się patrzył i zauważyłam jakiegoś
chłopaka z kapturem zamiast czapki na głowie. On chyba również zauważył
naszą dwójkę, ponieważ spojrzał na nas, chwilę wzrok zatrzymując na mnie
i na moich włosach. Lekko westchnęłam, a myślałam, że nikogo nie
spotkam. Kirito momentalnie schował się za moimi nogami, na których znajdowały się czarne buty, podobne do tych, co noszą Eskimosi.
-Zamknij
się- usłyszałam z jego strony. Zdziwiłam się, przecież ja nic nie
powiedziałam... Przykucnęłam na ziemi, po czym wzięłam dalmatyńczyka na
ręce. Zaraz mi ucieknie... Zaczęłam powoli podchodzić do chłopaka.
-Pomóc w czymś?- zadał pytanie, gdy dostrzegł, że zaczęłam się do niego
przybliżać. Dalej szłam w jego stronę, mocno trzymając w ramionach
szczeniaka, który już się wyrywał, by tylko uciec tam, gdzie pieprz
rośnie.
-Raczej w niczym...- odpowiedziałam, powoli przechodząc obok
niego, by w końcu minąć nieznajomego, który drogą swoją, był całkiem
wysoki. -Ale dzięki za pomoc- westchnęłam na pod nosem na koniec. Gdy
byliśmy wystarczająco daleko od chłopaka i jego psa, odstawiłam Kirita
na ziemię. Patrzyłam, jak dalmatyńczyk ledwo co utrzymywał się na
własnych nogach, które strasznie mu się trzęsły ze strachu. Lekko się
uśmiechnęłam, ten szczeniak zawsze będzie mnie rozbawiał. Uniosłam głowę
do góry, gdzie ujrzałam korony drzew iglastych, które lekko się bujały
na wietrze. Odetchnęłam głęboko, wypuszczając białą chmurkę w powietrze.
Skierowałam głowę w dół, gdzie ujrzałam grzecznie siedzącego Kirita,
który z uwagą mi się przyglądał. Wtedy usłyszałam zza siebie jakiś
odgłos, więc automatycznie odwróciłam głowę do tyłu. Ujrzałam tam tego
chłopaka, który znowu szedł w stronę moją i małego dalmatyńczyka. Muszę
dodać, że nieznajomy w jakiś dziwny sposób się do nas uśmiechał.
<Fytch?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz