Od Jean-Pierre'a CD Kitai

Kawiarnia.
Przytaknąłem lekko przełykając ślinę. Dziewczyna naprawdę nie miała łatwego życia, czułem się głupio myśląc o swoich problemach, kiedy ona miała ich o wiele więcej. Chwilę błądziliśmy po głównych ulicach miasta w wygodnej ciszy, dopóki nie znaleźliśmy dobrego miejsca do odpoczynku. 
Kawiarnia była wciśnięta między staromodne kamienice, wyróżniająca się kolorowym napisem nad drzwiami i słodkim zapachem dochodzącym zza uchylonego okna. Wskazałem niepewnie na lokal, Kitai przytaknęła ruszając żwawo w jego stronę. W drzwiach uderzył nas powiew gorąca i mocny aromat kawy. Zajęliśmy jeden z kilku wolnych stolików przy oknie. Spojrzałem mimowolnie na ulicę na zewnątrz. Ludzie obserwowali nas, szepcząc coś do siebie. Miałem wrażenie, że wszyscy znają siebie nawzajem w tym miejscu i każda nowa osoba była czymś całkowicie obcym dla mieszkańców tej wyspy.
Drobnej budowy kelnerka podała nam karty, a my szybko zamówiliśmy. Miałem skrytą nadzieję, że dziewczyna zapomni o swoim wcześniejszym pomyśle, nie wyobrażałem sobie mnie opowiadającego blondynce całego swojego życia, tak, jak ona to zrobiła kilka minut wcześniej. Jednak Kitai dobrze pamiętała o tym co powiedziała; spojrzała na mnie pytająco podnosząc brwi.
- Teraz moja kolej, tak?  - zaśmiałem się nerwowo drapiąc się po karku. Jednocześnie czułem się gorzej będąc w kawiarni, w publicznym miejscu, gdzie wszyscy mogli mnie usłyszeć ale z drugiej strony czułem się lepiej, im więcej ludzi wokół tym mniejsza szansa, że stracę panowanie nad sobą. W końcu wszyscy zajmowali się sobą, prawda? Kitai przytaknęła i usiadła wygodniej na krześle wlepiając we mnie swoje duże, błękitne oczy.
- Moje życie nigdy nie było i na pewno nigdy nie będzie tak ciekawe, jak twoje – zacząłem powoli i zauważyłem, że na twarzy dziewczyny pojawił się cień uśmiechu.  Ja też niepewnie się uśmiechnąłem spuszczając wzrok na ziemię. – Urodziłem się we Francji, na prowincji.  Niestety ja nie pamiętam ani swoich narodzin, ani praktycznie całego mojego dzieciństwa. Znaczy się, jest ono po prostu smugą niewyraźnych wspomnień - uśmiechów,  głosów, twarzy, charakterystycznych wydarzeń. Od zawsze żyłem z matką i młodszą siostrą, Rosalie. Z ojcem do teraz widujemy się rzadko. – przełknąłem ślinę pocierając dłonie o siebie. – To od niego dostałem tego konia o którym wcześniej wspominałem. Przez kilka lat wysyłał nam spóźnione życzenia na urodziny i święta, znaczy, przesyłał czasem Rosie słodycze z zagranicy, ale ja nic nie dostawałem przez dłuższy czas. Potem nagle, na osiemnaste urodziny, praktycznie pod drzwiami domu pojawia się przyczepa z koniem i krótka wiadomość. Oczywiście nie mógł przyjechać, być osobiście z nami – zaśmiałem się gorzko trąc dłonie jeszcze mocniej. – ale mam wrażenie, że mimo wszystko nas kocha. Ma po prostu za dużo na głowie. Chyba.
Poczułem się uratowany, kiedy kelnerka podeszła do naszego stolika przerywając moją historię. Potrzebowałem kilka chwil, żeby uspokoić dłonie i moje szybko bijące serce. Złapałem kubek ciepłej, parującej kawy w dłonie napawając się jej ciepłem. Czułem na sobie wzrok dziewczyny, namawiający mnie do dalszego mówienia o sobie. Wziąłem łyk gorącego napoju czując, jak rozgrzewa mnie od środka uspokajając moje lekko drżące dłonie.
- Nigdy nie byłem lubiany w szkole, często obrywałem i wracałem do domu poobijany.– powiedziałem cicho, próbując odsunąć od siebie niemiłe wspomnienia posiniaczonych pleców, brzucha, ramion, pękniętych warg i łuków brwiowych. – Dlatego, od razu kiedy moja matka dowiedziała się o tym miejscu bezzwłocznie mnie tu wysłała.
Między nami nastała cisza, nie była niewygodna ani ponura, po prostu była. I była nawet przyjemna. Pozwoliła mi pozbierać wszystkie myśli. Kitai skupiła się na swoim napoju, popijając go z przymrużonymi oczami. Sam też mimowolnie je przymykałem pijąc swoją kawę, była naprawdę dobra.
- Masz jakieś zainteresowania? – usłyszałem jej głos po kilku minutach. Podniosłem wzrok na dziewczynę, czując się nieco pewniej w jej towarzystwie. Przytaknąłem rozluźniając lekko ramiona, nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo moje mięśnie były napięte.
Spokojnie, jest dobrze.
Dopóki nie zrobisz czegoś głupiego i nie zaprzepaścisz swojej jedynej szansy na posiadanie tutaj jakiegokolwiek przyjaciela.
- Może to zabrzmieć dość cliché, banalnie i szablonowo ale lubię czytać. Szczególnie poezję. – nie mów nic o tym, że sam ją piszesz próbujesz pisać, wystarczająco odstraszasz innych. – Gram trochę na fortepianie, zacząłem w dzieciństwie za namową matki. Odrobinę rysuję, robię zdjęcia. – wzruszyłem ramionami próbując odwrócić od siebie uwagę dziewczyny. – Ty?
- Och, też lubię rysunek. – uśmiechnąłem się niepewnie biorąc kolejny łyk kawy, której słodki smak dodawał mi, sam nie byłem pewien czemu, odwagi i pewności, że Kitai jest osobą, przed którą można się choć trochę, odrobinę otworzyć. – Czytam książki fantastyczne, gotuję. Interesuję się komputerami, lubię grać w gry, grafika też jest ciekawa.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w kawiarni co jakiś czas rozmawiając na jakiś niezobowiązujący temat, dopijając nasze napoje i rozkoszując się ciepłem panującym w lokalu. Kiedy kelnerka zabrała nasze puste kubki dziewczyna zaczęła szukać czegoś po kieszeniach kremowego swetra. Szybo wyciągnąłem banknot i zanim blondynka się zorientowała wcisnąłem go w dłoń kobiety, która nas obsługiwała mamrocząc „Proszę zatrzymać resztę” .
Wyszliśmy z lokalu, chłód zapadającego powoli wieczoru opatulił nas szybko, jakby chciał, abyśmy jak najszybciej zapomnieli o cieple kawiarni. Spojrzałem niepewnie na Kitai. Kiedy zobaczyłem, że dziewczyna otula się swoimi ramionami drżąc lekko, rozpiąłem bluzę, którą miałem na sobie i podałem ją blondynce. Spojrzała się na mnie lekko zdziwiona, ale ja tak czy siak zarzuciłem polar na jej lekko drżące barki.
- I tak mam na sobie sweter. – wzruszyłem ramionami.
Staliśmy chwilę w ciszy obserwując przechodniów, którzy chyba przyzwyczaili się już do widoku dwóch nowych osób w mieście. Zwróciłem wzrok na dziewczynę i odchrząknąłem cicho zwracając jej uwagę na siebie.
- Co teraz?

Kitai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x