- Co ty robisz? - zapytała jakaś dziewczyna, stając na środku korytarza - To jest mój koń - założyła ręce na piersi.
- Witaj. - zwróciłem się do dziewczyny - Zdaje sobie sprawę, że owy koń do kogoś należy. Nie martw się, nie zamierzam go skrzywdzić.
- Em, nie o to mi chodziło. - odparła.
- Jak się nazywasz? - zapytałem.
Dziewczyna wydawała się bardzo interesująca, nie wiedziałem jeszcze o co chodzi, ale zaciekawiła mnie.
- Lu. - powiedziała krótko. - A ty jak masz na imię?
- Nathaniel. A pełne imię? - dopytałem.
- Luiza. Ale nie przepadam za tym, jak na mnie tak mówią.
- W takim razie nie będę. - uśmiechnąłem się słabo. - A wałach? I pies?
- Alexander Napoleon, a to Kirito. - wskazała na psa. - A co ty w ogóle tu robisz? - zapytała.
- W sumie, szedłem do swojego konia. - odparłem spokojnie. - Może pójdziesz ze mną na przejażdżkę? - w sumie nie wiedziałem czemu zapytałem, nie powinienem, po co?
- Też masz konia? Jak się nazywa?
- Amane, to jak, idziemy?
Dziewczyna zgodziła się, wyprowadziła wałacha z boksu i ruszyliśmy po Amane, była raczej zadowolona, że ktoś idzie z nami. Kiedy już byliśmy przygotowani wsiedliśmy na konie. Nie wiem gdzie zmierzaliśmy, ale miło się rozmawiało z Lu, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałem się przynajmniej, że uwielbia konie i muzykę.
- Lubisz muzykę i konie. Jeździsz konno. Tworzysz sama? - zapytałem.
Jechaliśmy powoli, bez pośpiechu.
- Trochę gram na gitarze. - powiedziała.
- W takim razie musisz mi obiecać, że kiedyś mi zagrasz. Dobrze?
<Luizo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz