- Zorro, ja wiem, że ty nie lubisz, jak ci ogon czeszę, no ale weź się ogarnij. Źrebakiem nie jesteś - zganiłam go, znowu biorąc w dłoń przedmiot, który upuściłam i jeszcze raz przejeżdżając nim po ogonie ogiera. Dobrze, że przynajmniej mocno nie nadepnął. Gdy chce, to może mieć parę w tych swoich kopytkach. W końcu rzuciłam szczotkę do czarnego pudełka z czerwoną rączką, głośno przy okazji wzdychając. Dobrze, że postanowiłam dzisiaj go wyczyścić. Strasznie tego nie lubi, jednak uwielbia się brudzić, więc... Był w sumie nie aż tak brudny, jak myślałam, jednak raz na jakiś czas tak trzeba, mimo jego strasznej niechęci do szczotek i kopystki. Nie wspominając o tym, że zwykle lubi mi poprzeszkadzać, jak chwilę temu z kopytem. Opadłam na bal siana, biorąc lewą stopę bliżej siebie i ściągając mojego trampka, a potem i skarpetkę. Dokładnie ją obejrzałam, jednak... nie wyglądała jakoś specjalnie źle.
- Masz szczęście, wiesz? - zagadałam do niego, gdy wyraźnie się we mnie wpatrywał tymi swoimi czarnymi jak noc oczami. Znowu parsknął, obracając się bardziej w moją stronę i trącając mnie pyskiem. Zaśmiałam się, kładąc dłoń na jego chrapach i go głaszcząc. Przymknął oczy, jakby chciał całkowicie oddać się tej przyjemności. Mój misio... Poklepałam go jeszcze po szyi, po czym ubrałam skarpetkę z butem i wstałam. Schyliłam się do pudełka z jego szczotkami, zamknęłam je i wzięłam do ręki. Jeśli tego nie zaniosę, to o tym zapomnę. Wyszłam z jego boksu, zasuwając drzwi i je zamykając, by fryzyjczyk przypadkiem stamtąd nie wyszedł. Skubaniec wykorzysta każdą okazję, by mi psikusa zrobić... Gdy już miałam się odwrócić i zanieść pudło do siodlarni, zobaczyłam, jak w moją stronę szła Hefaja z... psami? Nie wiedziałam, że posiada psy. I to dwa, chyba szczeniaki. Jakie słodkie! Uśmiechnęłam się szeroko, machając do dziewczyny.
- Hej, Hefaja - przywitałam się z nią, opierając o boks mojego konia. Ta spojrzała na mnie, delikatnie się uśmiechając.
<Hefaja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz