Zastygłem w bezruchu, czując jak wszystkie moje mięśnie
napinają się ze strachu. Przed nami stał ogromny smok, który obserwował nas uważnie swoimi niebieskimi oczami, wręcz
błyszczącymi w cieniu drzew. Nigdy w życiu nie widziałem żadnego smoka, zawsze
byłem pewien, że to jedno ze stworzeń jedynie występujących w wymyślonych
historiach, ale przed nami stał masywny smok
z krwi i kości. Nie zastanawiałem się, czym żywią się smoki, ale domyślałem
się, że ta bestia nie pogardziłaby zarówno końmi jak i nami.
Nie potrafiłem się
rozluźnić, nawet kiedy Noir zaczęła lekko przydreptywać w miejscu, a ja nie
czułem już palców, które kurczowo zaciskałem na lejcach. Zacisnąłem szczękę
spoglądając na Kitai, która trzymała w dłoni kryształ ze swojego naszyjnika.
Cofnąłem się o kilka kroków bojąc się reakcji smoka, ale on wciąż machał
ogonem, stojąc w miejscu. Wyglądał na podenerwowanego, ale nie aż tak, by nas
zaatakować.
Przynajmniej miałem taką nadzieję.
Czułem, jak GrayRose wyrywa się lekko, próbując uciec z
sytuacji, ale wciąż trzymałem mocno za wodze obu koni nie pozwalając im na
większe ruchy. Znowu wydał z siebie cichy ryk, poruszając łbem. Zauważyłem
kątem oka, jak Kitai powoli porusza się w stronę bestii. Poczułem, jakbym zderzył się z
podłożem, całe powietrze uszło z moich płuc. Przez chwilę nie potrafiłem wziąć
oddechu, obserwując blondynkę, ale smok, ku mojemu zdziwieniu nie ruszył się
nawet o milimetr.
- Kitai! – syknąłem najciszej, jak potrafiłem ale i tak smok
podniósł łeb zwracając na mnie swoje błyszczące oczy, a dziewczyna spiorunowała
mnie wzrokiem. Skuliłem się w sobie lekko czując na ciele tyle oczu. – Co ty
wyprawiasz?
- Chyba chce nam coś pokazać. – powiedziała cicho odwracając
głowę w stronę stworzenia. Przełknąłem ślinę zaciskając lekko łydki. Noir przez
chwilę opierała się kręcąc łbem nerwowo, drepcząc w miejscu, ale po chwili
ruszyła niepewnym stępem do przodu. GrayRose odbiła się od powierzchni próbując
odskoczyć, ale pociągnąłem mocniej za lejce zmuszając ją do ruchu.
- Tak, chce nam pokazać, jak wygląda wnętrze żołądka
dzikiego smoka. – prychnąłem. Dziewczyna przewróciła oczami ale widziałem w jej
postawie, że była niepewna. Smok tupnął lekko po raz kolejny machając łbem. Czy
to możliwe, żeby ta bestia rodem z bajki dla dzieci zaufała ludziom od
pierwszego wejrzenia i tak po prostu poprowadziła ich do… no właśnie, gdzie? A
może po prostu był zraniony i potrzebował pomocy? Chyba, że ma młode i coś stało
się z miejscem ich wylęgania, albo jakiś inny smok jest okaleczony? Spojrzałem
na Kitai niepewnie, ale widziałem w jej oczach zacięcie. Nie chciała odpuścić.
Z drugiej strony, kiedy o tym myślałem, nie potrafiłbym zostawić zranionego
zwierzęcia w lesie, nawet jeśli byłby to ogromny smok.
- Dobra, idziemy. – powiedziałem cicho zbierając wodze tak
krótko, że wręcz dotykałem dłońmi szyi Noir. Wysunąłem lejce GrayRose; nie
byłem pewien, czy dziewczyna będzie chciała wejść na konia po upadku, czy
będzie wolała zostać na ziemi. Na pewno nie mogliśmy zostawić koni samych w
lesie. – Merde, naprawdę będziemy
szli za dzikim smokiem…
Kitai?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz