Od Carmeli do Hefai

- Eloy, mówię ci, że tak było - powiedziałam do brata, wymachując w jego stronę widelec z nadzianą jajecznicą. Zaraz wsadziłam ją sobie do buzi i zaczęłam jeść. Eloy siedział naprzeciwko mnie na stołówce, zajadając się tym samym, co ja. Zajęliśmy miejsca akurat przy stoliku czteroosobowym, więc Ibbie, suczka brata, znalazła swoje miejsce pod jego krzesłem i jadła karmę z plastikowej miski. Od czasu do czasu wspinała się na stolik, próbując zabrać z niego leżący telefon, którym akurat się bawił. Doprawdy, czasem nie rozumiem tego jego psa. Czasami nawet się cieszę, że moim jedynym bliższym towarzyszem jest mój koń.
- Martwiła się o twojego konia, a o swojego już nie? Bardzo śmieszne - wyznał brązowowłosy, śmiejąc się na końcu. Aktualnie siedzieliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy o... Hefai i jej stosunku do Lavery. No musiałam mu o tym powiedzieć, bo z tego, czego się dowiedziałam, gdy spotkali się wieczorem, nawet jemu o tym nie wspomniała. A dla mnie to wszystko naprawdę było dziwne. No bo... Porównując to, jak ja się martwiłam o Zorro Juniora, oraz to, co ona mi mówiła o jej klaczy... No po prostu! A poza tym... W głowie tkwiły mi jeszcze dwie inne myśli. Pierwsza... tak łatwo jest się domyślić, kim jest mój ojciec?? No ja wiem, że koń o imieniu Zorro i w ogóle, ale... równie dobrze mogłam go tak nazwać, bo byłam fanem tego gościa, a nie jego córką! A druga... W głowie niesamowicie cieszyłam się z tego, że mój brat kogoś zainteresował, lecz jednocześnie to nic nowego... zwykle był bardzo popularny wśród dziewczyn, razem z Oakimem. Jednak gdzieś w głębi siebie... Nie cieszyłam się z tego. A nawet byłam w jakiś sposób smutna przez ten fakt. W pewnym momencie Ibbie znowu się podniosła i próbowała wziąć leżący telefon brata. Ten od razu to zauważył, klepiąc suczkę w bok, na co ona od razu sobie odpuściła.
- Kiedyś cię walnę - zagroził jej, jednak on dobrze wiedział, że to nic nie pomoże. Ja w jakiejś części też to wiedziałam. W końcu to był pies mojego brata. I wtedy dostrzegłam ją. Hefaja weszła na stołówkę sama ubrana w dżinsy z dziurami oraz jakąś luźniejszą koszulkę z trampkami na nogach. Po kilku minutach wzięła sobie do jedzenia to samo, co nasza dwójka przy stole i zaczęła się rozglądać po stolikach.
- Hefaja! - zawołałam w jej stronę, podnosząc rękę w górę i podnosząc się nieznacznie. Zauważyła mnie, bo zaczęła iść w naszą stronę. Eloy odwrócił się, by na nią spojrzeć, jednak zaraz wrócił do swojej jajecznicy.
- Dzień dobry - powiedziała, odsuwając już krzesło obok brązowowłosego. Ojć.
- Uważaj - zawołał chłopak, zatrzymując ją gestem. Wskazał palcem na dół. - Ibbie tu siedzi - zaśmiał się. Dziewczyna rozszerzyła nieznacznie oczy, wpatrując się w sunię na dole.
- Ibbie jest psem brata. Podenco z Ibizy, jakby co - odpowiedziałam na jej nieme pytanie. Skinęła głową, omijając sunię i siadając na miejsce obok mnie. - Hefaja, a gdzie Hares i Tiara? - spytałam. Jednak nie, by zrobić jej jakoś na złość czy coś... Po prostu byłam ciekawa. Eloy prawie wszędzie chodzi z Ibbie i ciekawiło mnie, czemu ona też z nimi tak nigdzie nie chodzi...

Hefaja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x