Od Jean-Pierre'a CD Kitai

Poczułem jak moje mięśnie się powoli rozluźniają. Kitai siedziała bez ruchu, z głową przy kolanach. W mojej głowie wciąż odbijał się głos dziewczyny opowiadający jej zawiłą historię. Próbowałem ułożyć wszystko w myślach, ale pulsujący ból nie pozwalał mi normalnie myśleć. Podniosłem wzrok na blondynkę, wciąż skuloną w bezruchu.
W mojej głowie wciąż wisiało widmo koszmaru, jakby chciał on dostać się do mnie, ale uderzałby w zamknięte drzwi.
- Dziękuję. – westchnąłem wsuwając dłoń we włosy, po chwili zawahania położyłem ją na plecach dziewczyny, w niezdarnym geście pocieszenia. – To mi naprawdę pomogło. Poza tym, jeśli chcesz znać moją opinię, uważam, że wspaniale opowiadasz historię.
Kitai podniosła głowę zwracając na mnie wzrok. Kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy poczułem jak się rumienię. Na jakiego idiotę wyszedłem, panikując nagle przed nią, dodatkowo jeszcze prosząc ją o uspokojenie mnie?
- Przepraszam. – wypuściłem powietrze drapiąc się po karku. – Dobrze by było, gdybyś wiedziała… I mogłem cię o tym wcześniej poinformować – czułem jak moje gardło się zaciska ale nie przestawałem, chociaż mój głos był wciąż ochrypły od ataku. – Mam zdiagnozowaną depresję i fobie społeczną, dodatkowo mam poważne stany lękowe i – wyprostowałem się próbując chociaż udawać odważnego. – Biorę na to leki i w ogóle, ale… Przepraszam, to wszystko jest głupie, nie powinienem cię prosić wcześniej, robię głupie rzeczy, kiedy mam ataki-
- Ważne, że już go nie masz. – powiedziała Kitai marszcząc brwi, widać było, że opowiadanie historii ją zmęczyło.
- Może zdążymy jeszcze chwilę odpocząć przed jutrem, nawet jeśli nie spać, po prostu odpocząć.
Blondynka przytaknęła, wstając powoli. Ja też się podniosłem, sprawdzając przy okazji godzinę w telefonie.
03:57
Fantastycznie.
- Myślisz, że skoro wczoraj przyjechaliśmy, dadzą nam jeden dzień wolnego na oswojenie się z tym miejscem? – szepnąłem wciskając plecy jak najgłębiej w oparcie kanapy.
- Mam taką nadzieję. – usłyszałem cichą odpowiedź.

 -

Do wschodu słońca udało mi się przespać łącznie jakieś pół godziny, z której i tak byłem dumny. Większość czasu spędziłem oglądając krótkie filmiki z kotami albo obserwując monotonny znaczek ładowania się strony, który mimo wszystko mnie uspokajał.
Jasno zrobiło się około siódmej. Wstałem powoli z kanapy, próbując to zrobić jak najciszej, bo nie byłem pewien, czy Kitai śpi, czy nie; i tak zdążyłem potknąć się kilka razy o własne stopy, na szczęście udało mi się złapać równowagę i nie spaść na podłogę. Ruszyłem do łazienki mając nadzieję, że dziewczyna nie będzie zła, że skorzystałem z prysznica. Liczyłem na to, że woda trochę rozbudzi mój mózg, wciąż zmęczony wcześniejszym atakiem, ale ani gorąca, ale lodowato zimna nie dawała rezultatu, w mojej głowie wciąż była pustka, jakby wszystko znajdowało się za grubą warstwą mgły.
Kitai zastałem w kuchni, pijącą herbatę przy stole. Usiadłem naprzeciwko niej zaczesując mokre włosy do tyłu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni sprawdzając jeszcze raz nasz nowy harmonogram.
- Śniadanie jest do 8:30. – odchrząknąłem, rzucając okiem na plan lekcji, po czy przesunąłem komórkę do dziewczyny. Uśmiechając się krzywo. – Masz ochotę iść dziś na zajęcia? Ja chyba spasuję. Poza tym, nie byłem jeszcze w stajni, a chce się upewnić, czy wszystko okej z moim koniem.
Spojrzałem na blondynkę, która patrzyła uważnie na grafik popijając parującą herbatę. Po chwili Kitai podniosła na mnie wzrok. Odsunąłem się automatycznie na krześle, które stęknęło cicho.
- Jeszcze raz przepraszam za to, co się stało wcześniej. – powiedziałem cicho próbując skupić się na świecącym ekranie telefonu leżącego między nami.

Kitai?
przepraszam, zero weny :///

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x | x | x