- Nie martw się, wszystko będzie z nim w porządku. Jeśli chcesz, to możemy iść tam zobaczyć. Nie złościsz się, że napisałam z twojego telefonu do twojego brata, aby zjawił się w stajni? - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.
Dałam jej chusteczki oraz zmieniłam koszulkę na inną. Wytarłam jej oczy i zaprowadziłam do stajni. Jej brat już tam był.
- Hej, to ja do ciebie pisałam, żebyś przyjechał - powiedziałam, a Carmela przytuliła brata.
- Dzięki. Eloy jestem. - podał mi rękę.
- Hefaja. Miło mi. - odwzajemniłam gest. Poszłam za nimi zobaczyć co z koniem. Stałam z tyłu trochę i patrzyłam na wszystko. Carmela podeszła do swojego Zorro Juniora, a on niemal natychmiastowo się podniósł. Jej szczęście było miłe. Już nie będzie płakać, to dobrze. Odwróciłam się i wyszłam ze stajni, lecz przy wielkim drzewie zostałam zatrzymana. Ktoś mnie złapał za rękę, a gdy się odwróciłam, stał tam Eloy.
- Czemu uciekłaś? Chciałem ci coś powiedzieć, ale zniknęłaś. Widziałem, że byłaś uśmiechnięta, jak zobaczyłaś, że Junior ożył na nowo. Więc czemu uciekłaś? - wszystko mi powiedział, ja tylko patrzyłam. Muszę odpowiedzieć, tak to działa.
- Carmela była smutna, gdy jej konik ożył na nowo. Chciałam dać im spokój. Nie ma tam dla mnie miejsca, to nic. Ja już pójdę. - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. Nie dał mi iść, zaciągnął mnie z powrotem do stajni. Delikatnie przyciągnął mnie, abym szła obok niego.
- Siostra patrz, kogo znalazłam. - Carmela jak na zawołanie się odwróciła i przybiegła się przytulić.
- Dziękuję, twoje słowa go uratowały. - objęłam Carmele, po czym zaciągnęli mnie, abym pogłaskała jej konia. Zrobiłam to, choć nieśmiało.
- Nie musisz dziękować, to twoja wiara w jego siłę mu pomogła. - uśmiechnęłam się. Kątem oka widziałam, jak się na mnie patrzyła.
- Carmela, co powiesz, abyśmy jutro we trójkę gdzieś się wybrali? Junior nawet ją polubił. - dziewczynka się uśmiechnęła. Gdy wracaliśmy do akademika, odezwała się.
- Hefaja?
- Tak? - spojrzałam pytająco na Carmele.
- Prawda, że ty również jeździsz konno?
- Tak, to prawda, mam tu swojego konia. Jest dwa boksy naprzeciwko twojego Zorro Juniora — powiedziałam.
- Lavera to twój koń? - odezwał się Eloy.
- Tak, Lavera to mój koń. Niezwykle wysoko skacze. Prawie cały czas jest na podium. - powiedziałam, patrząc przed siebie.
- Mówisz to tak, jakbyś była dumna, ale też smutna. - spojrzałam na Eloy'a.
- Jest w tym trochę smutnego. Chcą ją sprzedać albo oddać komuś bogatemu, bo mnie nie interesują aż tak te zawody. To jest smutne, bo miałam ją, odkąd pamiętam. Jak ja go dosiadam, jest inaczej. - powiedziałam, niemal wpadając na drzwi, oboje mnie złapali i weszliśmy do mnie do pokoju na chwilę. Pokazałam im zdjęcia, mojego konia.
- To jest klacz? - spytała Carmela.
- Tak, jako mała dziewczynka powiedziałam, że to koń wybierze sobie imię i tak wyszło, że były trzy. Lavera, jakby miał być klaczą. Creone albo Mino. Myślałam, że wybierze Creone, ale Lavera jej się spodobała. No i tak już zostało. Wygrywa, czasem pozwala innym na siebie wsiadać, ale nie na zawodach, lecz gdy ja na niej jeżdżę, chce biegać, skakać i bawić się tak jak kiedyś. - powiedziałam, patrząc na zdjęcie.
Carmela mnie przytuliła.
- Może któregoś dnia pojeździmy razem. Musimy już iść, jutro się spotkamy, napiszę gdzie i wyjdziemy. - powiedziała Carmela. Pożegnałam się, przytuliłam ją oraz jej brata. Poczułam się dziwnie, nie uciekło to uwadze Carm. Pomachałam im i poszłam wziąć prysznic. Nakarmiłam psy, a gdy leżałam na łóżku, one także się położyły. Zasnęłam nawet w miarę szybko. Przez myśl przeszedł mnie dotyk Eloy'a.
Carmela? Eloy? Wybacz, że tak długo. Wysyłam już opo, pewnie nie doszło. Wplatałam w nie Eloy'a. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz